Dlaczego w niesławnym czarnym marszu?
Bo jak na pokojową demonstrację zbyt wiele tam było agresji, wulgarnych gestów i haseł. A wracając do KOD, to protesty w obronie wolności słowa też były liczne, choć nie takie jak czarne marsze. Gdy zabraknie takiego ważnego, nośnego tematu, to demonstracje nie są masowe. Ostatnie protesty pod Sejmem są tego przykładem.
Jednak policja musiała odgrodzić Sejm barierkami i usuwać protestujących z ulicy, żeby posłowie mogli wyjechać z Sejmu.
To był tylko pierwszy dzień. Teraz pod Sejmem stoi już tylko grupa działaczy KOD i ich sojuszników. KOD-owi wszakże nie można odmówić profesjonalizmu. Zawsze mają kotyliony, flagi, banery, przygotowaną scenę i wyszkolonych animatorów. Nawet przemówienia są dobrze wyreżyserowane – mówca zawiesza głos, wodzirej zaczyna wznosić okrzyki, które podchwytuje tłum, a w tym czasie mówca odpoczywa, ma czas żeby, zebrać myśli, i dopiero po chwili kontynuuje wystąpienie. No i jest tam wiele społecznej energii – ludzie z własnej inicjatywy robią transparenty, wydają pisma, stoją na pikietach itd. Niektórzy zamiast chodzić na wykłady Uniwersytetu Trzeciego Wieku, chodzą na demonstracje.
Uważa pani, że to staje się stylem życia?
Tak. Widać to po zachowaniach części demonstrantów, np. gdy robią sobie zdjęcia ze znanymi ludźmi. Chodzenie na demonstracje KOD w niektórych środowiskach jest w dobrym tonie. KOD trafia w potrzeby społeczne. Ale moim zdaniem niewiele z tego wszystkiego wyniknie.
A co wyniknie z samodzielnych rządów PiS? To przecież też jest nowa jakość na scenie politycznej.
Dla PiS to jest bardzo niebezpieczna sytuacja, bo sprawia, że rządzący mogą zgubić samokontrolę, stać się aroganccy, a to pierwszy krok do popełnienia błędów i utraty władzy. Mogę powiedzieć, że na szczęście dla PiS opozycja jest silna na poziomie samorządowym. To lokalne władze mają realny wpływ na życie społeczne, polityczne i gospodarcze. Właśnie dlatego śmieszą mnie te lamenty nad postępującym totalitaryzmem. W sytuacji, gdy większością samorządów włada obecna opozycja, opinie takie nie są uzasadnione.
Nie wierzy pani w dyktatorskie zapędy PiS?
Nawet gdyby istniały, są nie do zrealizowania.
A te obrazki Sejmu – Jarosław Kaczyński jedzie limuzyną między kordonem policji odgradzającym go od tłumu. Nie było w tym demonstracji siły?
Każda władza tak się zachowuje i PiS nie jest od tego wolne. Limuzyny zawsze przesłaniają politykom rzeczywistość. Nawet w KOD – proszę się przyjrzeć, jak wyglądają demonstracje – najpierw idą liderzy KOD i działacze polityczni, za nimi straż, a dopiero potem za sznurami reszta uczestników pochodu. Wszyscy ludzie polityki są skłonni do tego, by odgradzać się od ludzi.
Czego możemy się spodziewać na scenie politycznej w 2017 roku? Czy dojdzie do porozumienia partii opozycyjnych?
Nie jestem tego pewna. Ambicje liderów, spory o miejsca na listach do parlamentu sprawiają, że ktoś się obrazi albo uzna, że samemu będzie mu lepiej i łatwiej, więc wyłamie się z porozumienia.
Ale wtedy może zostać zmarginalizowany. Wypadnie z mediów. Czy to nie jest wystarczający straszak?
W dzisiejszych czasach łatwo wypromować się medialnie. Proszę spojrzeć na posła Michała Szczerbę z PO, który stał się bohaterem, bo został wykluczony z posiedzenia Sejmu. Były prezydent Polski na tę okoliczność wręczył mu kwiaty! Czy to było stosowne? Szczerba z dnia na dzień stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych posłów PO. Na szczęście coraz mniej polityków stara się promować przez skandale, a był taki moment, że ekscesy pod wpływem alkoholu były najlepszym sposobem promocji, bo media bardzo chętnie to podchwytywały. Teraz obserwuję nowy, pozytywny trend – politycy wszystkich partii, ale też działacze KOD angażują się spotkania z obywatelami. Bardzo wiele jest ostatnio tych spotkań i uważam to za zjawisko pozytywne, bo dzięki temu politycy tak bardzo się nie alienują, jak to miało miejsce w przeszłości.
O PiS chyba nie można powiedzieć, że się alienuje. Co miesiąc spotyka się z wyborcami na miesięcznicach.
Akurat tej formy kontaktu nie uważam za właściwą. Utrzymywanie tych miesięcznic jest anachronizmem..
Przecież w ten sposób mobilizuje się elektorat.
Jaki? Kto tam przychodzi? Na pewno nie ci młodzi ludzie, którzy zagłosowali na PiS w ostatnich wyborach. Przecież nie zrobili tego z powodu miesięcznic, a to ich PiS powinno zatrzymać. Mam wrażenie, że w tej partii zaczyna brakować nowoczesnego myślenia i sprawnego marketingu politycznego. Jeżeli nadal tak będzie funkcjonować, może stracić ważną część swego elektoratu.
Czy PiS w 2017 roku będzie w stanie skutecznie rządzić, skoro natężenie emocji na scenie politycznej jest już bardzo duże?
Te emocje opadną, skoro opozycji nie udała się próba doprowadzenia do przyspieszonych wyborów poprzez zablokowanie uchwalenia budżetu. Opozycja od początku miała nadzieję, że rządzącym puszczą nerwy i popełnią kardynalny błąd, który zmusi ich do rozpisania wcześniejszych wyborów. Ale na to nie ma już nadziei. W ewentualny Majdan też nie wierzę. Jest oczywiście grupa, która chciałaby sobie „pomajdanować". Siedzą od kilkunastu dni pod Sejmem i niech sobie siedzą. W Waszyngtonie pod Białym Domem też koczują tacy stali demonstranci, którzy mają zezwolenie, żeby np. co dwie godziny podejść do płotu i wykrzyczeć swoje postulaty. Wszyscy ich traktują jak folklor polityczny, ale takie działania są dopuszczalne, więc być może i my powinniśmy się przyzwyczaić do takich widoków.
Dr hab. Inka Słodkowska, prof. w Instytucie Studiów Politycznych PAN. Od 1993 roku kieruje Archiwum Partii Politycznych ISP PAN. Opublikowała m.in.: „Społeczeństwo obywatelskie na tle historycznego przełomu. Polska 1980–1989", „Wybory 1991", „Komitety Obywatelskie 1989–1992. Rdzeń polskiej transformacji". W 2016 r. współautorka (wraz z J. Bartkowskim, Ewą Nalewajko i Barbarą Post) książki „Droga do samorządności terytorialnej. Polska 1989–1990"
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95