Real pewnie zmierza do drugiego z rzędu finału Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu półfinału pokonał lokalnego rywala, Atletico, 3:0. Królewscy mogą stać się pierwszym zespołem, który obroni tytuł w obecnej formule najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych w Europie. To zrozumiałe, jeśli się widzi, co na boisku robi Cristiano Ronaldo, ale nieco zaskakujące, jeśli weźmie się pod uwagę, że drużynę do trofeum może doprowadzić szkoleniowiec, który tak poważne stanowisko piastuje dopiero od stycznia 2016 roku.
Muzyka klasyczna
Mowa jednak o wybitnej osobowości piłkarskiej. Zinedine Zidane, „Zizou", „ZZ" – zawodnik, który we Francji po zdobyciu mistrzostwa świata w 1998 roku stał się symbolem sukcesu, w Realu po cudownym zwycięskim golu na Hampden Park w Glasgow w 2002 roku w finale LM z Bayerem Leverkusen – kwintesencją piłkarskiego geniuszu. Koledzy z narodowej drużyny po meczu z Brazylią na mundialu w 2006 roku mówili o nim, że on jeden był lepszy technicznie niż dziesięciu Canarinhos z pola. Wystarczyło mu podać piłkę, by rozstroić przeciwnika. Niektórzy piłkarze używali porównania, że jego gra to muzyka klasyczna piłki nożnej. Prezes Realu Florentino Perez twierdził, że to po prostu numer 1 nie tylko w jego drużynie, ale na świecie. Dlatego zapłacił za niego w 2001 roku Juventusowi Turyn 75 milionów euro, do 2009 roku i transferu Cristiano Ronaldo z Manchesteru United do Realu najwyższą kwotę, jaką wydano kiedykolwiek na człowieka kopiącego piłkę.
Ale to Zidane piłkarz, nie trener. Czym innym jest błyszczeć na boisku, a czym innym dyrygować zespołem z ławki trenerskiej. Naprawdę wybitni zawodnicy albo w ogóle nie brali się do tego fachu, albo robili to z mizernym skutkiem. Francuz po zakończeniu kariery w 2006 roku nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić.
Rozstał się z murawą w niesławie. W finale mundialu 2006 z Włochami uderzył z byka Marco Materazziego. Francuzi przegrali decydujący o mistrzostwie świata mecz. Dużo było w tym winy ich gwiazdy.
Nowe role
Mimo to zaraz po tym wybryku dostał pierwsze propozycje. Jego popularność była ogromna, należał do najbardziej znanych osób we Francji. Wielkie firmy: Orange, L'Oreal, Adidas, Generali, podpisywały z nim kontrakty. Ale korzystały głównie z celebryckiego statusu ekspiłkarza. Szef firmy spożywczej Danone Franck Riboud zaproponował mu od razu miejsce w radzie nadzorczej. Był pierwszym, który poza piłkarskimi umiejętnościami i reklamowym potencjałem Zidane'a dostrzegł jego zdolności do kierowania grupą. Nie przeszkodziły mu w wystawieniu takiej oceny naturalna nieśmiałość i trudności z wyrażaniem własnych myśli mistrza świata z 1998 roku. Te cechy zdecydowały zresztą o tym, że ZZ po kilku miesiącach zrezygnował z roli współkomentatora stacji Canal+. Zwyczajnie się do tego nie nadawał.