Zinedine Zidane: Wirtuoz został dyrygentem

Rzadko kiedy wielki piłkarz zostaje wybitnym trenerem. Trener Realu Madryt Zinedine Zidane jest właśnie takim wyjątkiem. (Przypominamy tekst z "Parkietu", z 6 maja 2017 roku)

Aktualizacja: 01.06.2018 11:56 Publikacja: 01.06.2018 11:44

Zinedine Zidane: Wirtuoz został dyrygentem

Foto: AFP

Real pewnie zmierza do drugiego z rzędu finału Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu półfinału pokonał lokalnego rywala, Atletico, 3:0. Królewscy mogą stać się pierwszym zespołem, który obroni tytuł w obecnej formule najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych w Europie. To zrozumiałe, jeśli się widzi, co na boisku robi Cristiano Ronaldo, ale nieco zaskakujące, jeśli weźmie się pod uwagę, że drużynę do trofeum może doprowadzić szkoleniowiec, który tak poważne stanowisko piastuje dopiero od stycznia 2016 roku.

Muzyka klasyczna

Mowa jednak o wybitnej osobowości piłkarskiej. Zinedine Zidane, „Zizou", „ZZ" – zawodnik, który we Francji po zdobyciu mistrzostwa świata w 1998 roku stał się symbolem sukcesu, w Realu po cudownym zwycięskim golu na Hampden Park w Glasgow w 2002 roku w finale LM z Bayerem Leverkusen – kwintesencją piłkarskiego geniuszu. Koledzy z narodowej drużyny po meczu z Brazylią na mundialu w 2006 roku mówili o nim, że on jeden był lepszy technicznie niż dziesięciu Canarinhos z pola. Wystarczyło mu podać piłkę, by rozstroić przeciwnika. Niektórzy piłkarze używali porównania, że jego gra to muzyka klasyczna piłki nożnej. Prezes Realu Florentino Perez twierdził, że to po prostu numer 1 nie tylko w jego drużynie, ale na świecie. Dlatego zapłacił za niego w 2001 roku Juventusowi Turyn 75 milionów euro, do 2009 roku i transferu Cristiano Ronaldo z Manchesteru United do Realu najwyższą kwotę, jaką wydano kiedykolwiek na człowieka kopiącego piłkę.

Ale to Zidane piłkarz, nie trener. Czym innym jest błyszczeć na boisku, a czym innym dyrygować zespołem z ławki trenerskiej. Naprawdę wybitni zawodnicy albo w ogóle nie brali się do tego fachu, albo robili to z mizernym skutkiem. Francuz po zakończeniu kariery w 2006 roku nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić.

Rozstał się z murawą w niesławie. W finale mundialu 2006 z Włochami uderzył z byka Marco Materazziego. Francuzi przegrali decydujący o mistrzostwie świata mecz. Dużo było w tym winy ich gwiazdy.

Nowe role

Mimo to zaraz po tym wybryku dostał pierwsze propozycje. Jego popularność była ogromna, należał do najbardziej znanych osób we Francji. Wielkie firmy: Orange, L'Oreal, Adidas, Generali, podpisywały z nim kontrakty. Ale korzystały głównie z celebryckiego statusu ekspiłkarza. Szef firmy spożywczej Danone Franck Riboud zaproponował mu od razu miejsce w radzie nadzorczej. Był pierwszym, który poza piłkarskimi umiejętnościami i reklamowym potencjałem Zidane'a dostrzegł jego zdolności do kierowania grupą. Nie przeszkodziły mu w wystawieniu takiej oceny naturalna nieśmiałość i trudności z wyrażaniem własnych myśli mistrza świata z 1998 roku. Te cechy zdecydowały zresztą o tym, że ZZ po kilku miesiącach zrezygnował z roli współkomentatora stacji Canal+. Zwyczajnie się do tego nie nadawał.

Miał też wiele innych funkcji. Udzielał się charytatywnie, uczestniczył w misjach ONZ przeciw biedzie w Bangladeszu, Nigrze, Egipcie, Tajlandii. Utworzył fundację do walki z biedą w kraju swoich przodków – Algierii. Wciąż trzymał się jednak blisko piłki nożnej i Realu. Rezydował na stałe w Madrycie. W 2009 roku w wyborach na prezesa Realu zaangażował się po stronie Pereza. A ten po wyborze powierzył mu funkcję osobistego doradcy.

W ten sposób rozpoczęła się nowa kariera Zidane'a w Realu. Wkrótce został dyrektorem sportowym, gdy do drużyny przyszedł jego szkoleniowiec z czasów gry w Juventusie Turyn Carlo Ancelotti, zaczął pracę jako asystent Włocha. Potem była praca z rezerwami Realu, a w styczniu 2016 roku zastąpił zwolnionego Rafaela Beniteza, zostając trenerem pierwszego zespołu.

W szkolnej ławce

Perez, jeszcze za czasów Ancelottiego, przekonywał wszystkich, że ktoś taki jak Zidane długo nie wytrzyma na tylnym fotelu, bo w jego naturze tkwi żądza sprawowania kierowniczej roli, tak jak dawniej działo się na boisku. Doceniał to jako wybitną cechę szczególnie w takim klubie jak Real, gdzie zarządzać trzeba galaktyką gwiazd, a nie tylko planetą piłkarzy. W Madrycie wiedzieli też, że Francuz doskonale się do tego zadania przygotował. Był czas, że boisko zamienił na ławkę szkolną.

Zidane, za radą swoich doradców biznesowych, kilka lat po zakończeniu kariery ukończył kurs trenerski francuskiej federacji piłkarskiej. Jakby tego było mało, zapisał się także na trwające dwa lata studia menedżera sportu na Uniwersytecie w Limoges. – Żeby realizować największe projekty, muszę użyć do tego najlepszych narzędzi – tłumaczył potrzebę studiów. W zajęciach z biznesu, marketingu, psychologii sportu uczestniczyli przedstawiciele innych dyscyplin zespołowych. Siedział z nimi w ławce na seminariach i analizował strukturę klubu piłkarskiego, wydatki na socjalne zabezpieczenie piłkarzy, sposoby komunikowania się z podwładnymi. Profesorowie mówili potem, że Zidane nadawał ton grupie, innymi słowy: znów grał w drużynie pierwsze skrzypce. Był pilnym uczniem, opuścił tylko jedną sesję, ale złożył usprawiedliwienie – musiał wtedy obejrzeć „El Classico", mecz Realu z Barceloną.

Ronaldo dziękuje

Nauka nie poszła w las. Teoria w połączeniu z piłkarską praktyką i doświadczeniem z pracy u boku Ancelottiego zapewniły Zidane'owi łagodne wejście do nowego świata.

– To jest zawsze ryzyko. Piłkarz, który zostaje trenerem, to ktoś, kto wskakuje do basenu, ale nie wie, czy tam jest woda. Zizou na szczęście miał wodę i całkiem nieźle w niej pływa – mówi Guy Lacombe, szkoleniowiec, który prowadził wykłady, kiedy Zidane uczęszczał na kurs trenerski francuskiej federacji.

Po kilku miesiącach pracy najlepszy piłkarz świata przełomu XX i XXI wieku wygrał Ligę Mistrzów jako trener. Między kwietniem 2016 a styczniem 2017 roku Królewscy w 40 kolejnych meczach nie ponieśli porażki, co jest hiszpańskim rekordem. Prowadzą w La Liga, są bliscy finału Ligi Mistrzów, a może i zwycięstwa. Zidane może mimo to stracić stanowisko, jeśli nie zdobędzie najważniejszego trofeum w Europie, ale już udowodnił, że nauczył się nowego zawodu i może go wykonywać w najlepszych piłkarskich firmach.

Krytycy zarzucali 44-letniemu Francuzowi, że na początku korzystał z zespołu przygotowanego przez poprzednika, Rafę Beniteza, ale minęło dość czasu, by stwierdzić, że wypracował własną metodę. Szczególnie w pierwszej fazie pracy w Realu opierała się ona na doskonałym kontakcie z piłkarzami. Szanowali go pewnie z uwagi na dawniejsze osiągnięcia, ale takie paliwo wystarczy tylko na krótki dystans. Cristiano Ronaldo, dziękujący trenerowi podczas ostatniej gali wręczenia Złotej Piłki dla najlepszego piłkarza świata za to, że przeżywa najlepszy okres w swojej karierze, to wystarczająca rekomendacja dla francuskiego szkoleniowca.

Zidane spędza w ośrodku treningowym Valdebebas 12 godzin dziennie. Przyjeżdża o 8.30, pół godziny później tak jak każdy z jego asystentów przygotowuje plan treningu, o 10.15 rozpoczyna się odprawa szkoleniowców, a o 11 trening. Po zajęciach odbywają się indywidualne rozmowy z zawodnikami, analiza gry rywali.

Sztab trenerski dobrał sam, od tego sezonu w klubie pracuje włoski specjalista od przygotowania fizycznego Antonio Pintus. Zidane wymaga, by piłkarze najwyższą formę osiągnęli na ostatnie dwa miesiące, czyli wtedy, gdy wygrywa się hiszpańską ligę i Ligę Mistrzów. Konsultuje się ze swymi doradcami, ale lubi też kontrolować wszystko, co dzieje się w drużynie, nawet to, jaki rodzaj oliwy dolał kucharz do sałatki. Czuje się odpowiedzialny za każdy detal.

Po nominacji Zidane'a na trenera Realu jedna z francuskich gazet napisała, że wirtuoz został dyrygentem. Pod jego batutą orkiestra Królewskich gra koncertowo.

Real pewnie zmierza do drugiego z rzędu finału Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu półfinału pokonał lokalnego rywala, Atletico, 3:0. Królewscy mogą stać się pierwszym zespołem, który obroni tytuł w obecnej formule najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych w Europie. To zrozumiałe, jeśli się widzi, co na boisku robi Cristiano Ronaldo, ale nieco zaskakujące, jeśli weźmie się pod uwagę, że drużynę do trofeum może doprowadzić szkoleniowiec, który tak poważne stanowisko piastuje dopiero od stycznia 2016 roku.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Górnik Zabrze na ścieżce do sukcesu. Na taki sezon czekał 30 lat
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Wisła zdobyła Puchar Polski. Za takie mecze kochamy piłkę
Piłka nożna
Hiszpanie zapewnili Wiśle Kraków Puchar Polski. Dogrywka i wielkie emocje na Narodowym
Piłka nożna
Kolejny kandydat na trenera odmówił Bayernowi
Piłka nożna
Ostatnia szansa, by kupić bilety na Euro 2024. Kto pierwszy, ten lepszy
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił