Kenia: bieda, doping i pieniądze

Wpadka złotej medalistki z Rio Jemimy Sumgong to kolejny dowód, że Kenia nadal biega na dopingu.

Aktualizacja: 10.04.2017 14:52 Publikacja: 09.04.2017 20:46

Jemima Sumgong ma dziś zupełnie inne niż po zwycięstwie w Rio powody do płaczu.

Jemima Sumgong ma dziś zupełnie inne niż po zwycięstwie w Rio powody do płaczu.

Foto: AFP

Trzy dni temu Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) podało, że pierwsza kenijska mistrzyni olimpijska w maratonie została przyłapana na przyjmowaniu erytropoetyny (EPO), znanego od lat środka wspomagającego produkcję czerwonych krwinek.

Kontrolerzy sprawdzili biegaczkę w lutym w Kenii podczas treningu. Akcja spowodowała zawieszenie lekkoatletki przynajmniej do czasu zbadania próbki B – Jemima Sumgong nie pobiegnie 23 kwietnia w maratonie londyńskim, który wygrała w 2016 roku.

Test był wykonany w ramach „rozszerzonego programu kontroli poza zawodami czołowych biegaczy maratońskich na świecie" wspieranego przez organizatorów cyklu biegowego Abbott World Marathon Majors (AWMM), grupującego najbardziej prestiżowe maratony świata. Sumgong jest liderką rankingu tego cyklu, który zakończy się 17 kwietnia po maratonie w Bostonie, ale ogłoszenie zwyciężczyni zostało wstrzymane, jak wskazano w komunikacie AWMM, „do rozwiązania przypadku Jemimy Sumgong i rozstrzygnięcia ewentualnej apelacji".

Sumgong miała już wpadkę dopingową, w 2012 roku. Brała prednizolon - środek m.in. podnoszący poziom hemoglobiny oraz liczbę erytrocytów. Dwuletnia dyskwalifikacja została wówczas cofnięta z przyczyn proceduralnych. Dziennikarze odkryli, że Sumgong ćwiczyła potem często z inną sławą kenijskich biegów, Ritą Jeptoo, która w 2014 roku została złapana na braniu EPO, zdyskwalifikowana na cztery lata oraz pozbawiona zwycięstw i nagród za sukcesy w Bostonie i Londynie.

Ostatnimi laty biegacze i biegaczki z Kenii dostarczali wielu argumentów, by przestać wierzyć w czystość ich masowych zwycięstw w dużych i małych, ważnych i lokalnych biegach na całym świecie. W latach 2011–2016 na dopingu złapano ponad 40 biegaczy i biegaczek z tego kraju. Kenia była traktowana przez Światową Agencję Antydopingową (WADA) jako kraj niespełniający standardów walki z dopingiem, dopiero przed ostatnimi igrzyskami tę etykietę zdjęto, gdy lekkoatleci przeszli serię specjalnych testów przedolimpijskich.

Wielkie pieniądze

Przypadek Sumgong pokazuje, że kontrole i kary nie odstraszają, gdy w grę wchodzi zarabianie milionów dolarów. Cykl Abbott World Marathon Majors tworzy sześć największych i najbardziej znanych maratonów świata: w Tokio, Bostonie, Londynie, Berlinie, Chicago i Nowym Jorku. Co cztery lata dołączają do niego maratony olimpijskie (i paraolimpijskie), co dwa lata maratony rozgrywane podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata.

Uczestnicy zdobywają w nich punkty rankingowe (według obecnych zasad od 25 za wygraną do 1 za piąte miejsce), klasyfikacja wyłania najlepszych – biegacza i biegaczkę, którzy na zakończenie każdego cyklu otrzymują po pół miliona dolarów premii. Obecny cykl (Series X) zaczął się 18 kwietnia 2016 roku w Bostonie i zakończy się 17 kwietnia tego roku w tym samym miejscu. Następny (Series XI) będzie miał początek 23 kwietnia w Londynie i znów potrwa okrągły rok z finałem w Londynie. Na razie plan rozpisano do 2021 roku.

Premia w AWMM to silny bodziec dla najlepszych, ale są nim również premie w każdym z biegów. Maratońska elita światowa ma gdzie zarabiać wielkie pieniądze. Nagrody zwykle wypłacane są w dwóch częściach – pierwsza za zwycięstwa i wysokie miejsca, druga to bonus, zależny od czasu na mecie. Proporcje bywają różne, zależnie od trasy i organizatorów, ale porównywać można: w Bostonie najlepsi biorą po 150 tys. dol. plus do 50 tys. bonusu, w Nowym Jorku te proporcje wynoszą 130 tys./50 tys. dol., w Chicago 100 tys./55 tys., w Tokio 80 tys./30 tys. (ale bonus za rekord świata to już 300 tys. dol.), w Londynie 55 tys./100 tys., w Berlinie 40 tys./29 tys. (dane z 2016 roku).

Najwyżej płatnym maratonem na świecie pozostaje bieg w Dubaju (poza cyklem AWMM) – tam mistrz dostaje 200 tys. dol. (bonus to 250 tys. za rekord świata, w 2008 roku i przez parę lat później był to okrągły milion dolarów). Jest też sporo biegów w innych miastach, przede wszystkim w Azji i USA, gdzie płace dla najlepszych co najmniej dorównują tym w Berlinie.

To są kwoty oficjalne, jest jeszcze nieoficjalna część dochodów – opłaty za start, które, w przypadku gwiazd, niekiedy mogą znacznie przewyższać główne premie. Do tego dochodzą bonusy od sponsorów. Zarobić milion dolarów rocznie na bieganiu – dla mistrzów z Kenii to od dawna możliwe.

Siła robocza

Działacze AWMM dostrzegli, że finansowe bodźce skłaniają do dopingowych oszustw, przekonali się również, że odebrać oszustom i oszustkom wypłatę – to prawie niemożliwe. Rita Jeptoo i Rosjanka Lilia Szobuchowa zostały mistrzyniami cyklu i otrzymały nagrody, zanim się okazało, że brały niedozwolone środki. Nie udało się odzyskać wypłaconych premii, także dlatego, że badania porównawcze oparte na paszportach biologicznych (jak w przypadku Szobuchowej) zajmują zbyt wiele czasu, nawet dwa lata. Rosjanka miała zatem środki i czas, by za pomocą łapówek (łącznie ok. 600 tys. dol.) płaconych rosyjskim działaczom próbować ukrywać wpadki dopingowe.

W AWMM wymyślono rok temu wypłatę końcowej premii w ratach: po 100 tys. dol. przez pięć lat, aby zmniejszyć ryzyko strat i zniechęcić biegaczy do stosowania dopingu. Specjalny program kontroli poza zawodami obejmuje dziś około 150 osób z czołówki światowej, które poza zawodami muszą być sprawdzane przynajmniej sześć razy rocznie. W nowym regulaminie AWMM jest zapis, że żaden atleta uznany za winnego złamania reguł antydopingowych IAAF, WADA, narodowej federacji lub organizatora biegu nie dostanie końcowej nagrody, a jeśli dostanie i wpadnie na dopingu, to będzie musiał ją zwrócić.

Zlikwidować problem dopingu w Kenii tylko przez zaostrzenie kar w głównym cyklu maratońskim raczej się nie da. Na świecie corocznie odbywają się tysiące biegów na niższym poziomie, w których nie ma ani surowego regulaminu, ani testów dopingowych. Ten system działa od lat: agenci wynajdują na kenijskich płaskowyżach zdolnych biegaczy z biednych regionów, koszarują ich w obozach treningowych w Afryce, ale też na poszczególnych kontynentach i traktują jako tanią biegową siłę roboczą.

Nawet działacze Athletics Kenya byli oskarżani o czerpanie korzyści z organizacji biegowego biznesu i krycie dopingu. Afrykańczycy chętniej wskazują palcem na europejskich agentów i też mają rację: Włoch Federico Rosa i Holender Gerard Van de Veen – najbardziej znani w Kenii – też mieli pod swą opieką tych, którzy wpadali na testach. I jak wszyscy twierdzili, że o niczym nie mają pojęcia.

– Jedno się zmieniło od lat 90. Kiedyś niezmiernie trudno było namówić kenijskiego sportowca do wzięcia zwykłej tabletki na gorączkę, nie mówiąc o wizycie w szpitalu. Dziś to całkiem inna sprawa... – przyznaje agent Rosa.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: k.rawa@rp.pl

Trzy dni temu Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) podało, że pierwsza kenijska mistrzyni olimpijska w maratonie została przyłapana na przyjmowaniu erytropoetyny (EPO), znanego od lat środka wspomagającego produkcję czerwonych krwinek.

Kontrolerzy sprawdzili biegaczkę w lutym w Kenii podczas treningu. Akcja spowodowała zawieszenie lekkoatletki przynajmniej do czasu zbadania próbki B – Jemima Sumgong nie pobiegnie 23 kwietnia w maratonie londyńskim, który wygrała w 2016 roku.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Lekkoatletyka
Igrzyska na szali. Znamy skład reprezentacji Polski na World Athletics Relays
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna pisze historię. Pobił rekord świata z epoki wielkiego koksu
Lekkoatletyka
IO Paryż 2024. Nike z zarzutami o seksizm po prezentacji stroju dla lekkoatletek
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego otworzy w Polsce sezon olimpijski
Lekkoatletyka
Grozili mu pistoletem i atakowali z maczetami. Russ Cook przebiegł całą Afrykę