Kolejne kraje idą do euro, poprzeczka idzie w górę

Chorwacja może wejść do strefy euro w 2023 roku. W poczekalni do klubu wspólnej waluty znajduje się już Bułgaria, a przymierza się Rumunia.

Aktualizacja: 09.07.2019 06:17 Publikacja: 08.07.2019 21:00

W 2023 r. możemy płacić w Dubrowniku w euro

W 2023 r. możemy płacić w Dubrowniku w euro

Foto: AdobeStock

Ministrowie finansów strefy euro zaakceptowali w poniedziałek wniosek Zagrzebia o wejście do europejskiego mechanizmu kursów walutowych ERM 2. Chorwacja musi się do tego przygotować i prawdopodobnie za około rok kuna zostanie objęta tym reżimem. Przewiduje on konieczność utrzymywania waluty krajowej w przedziale plus/minus 15 proc. wokół tzw. kursu centralnego, który będzie dopiero ustalony. ERM2 jest obowiązkowy przez minimum dwa lata, zatem Chorwacja planuje wejść do strefy euro w 2023 roku. Zazwyczaj następuje to 1 stycznia, zatem 1 stycznia 2023 roku, biorąc pod uwagę, że kuna znajdzie się w ERM2 w połowie 2021 r., to scenariusz najbardziej ambitny. Rok temu ministrowie finansów strefy euro przyjęli także wniosek Bułgarii o wejście do ERM2, co też miało nastąpić w ciągu roku, czyli w lipcu 2019. Na razie nie ma jednak, żadnych bliższych informacji na ten temat.

Kryteria wejścia do strefy

Poza ERM2 kraje aspirujące do euro muszą też wypełnić inne kryteria ilościowe, takie jak deficyt budżetowy nie wyższy niż 3 proc. produktu krajowego brutto, dług publiczny niższy od 60 proc. PKB, inflacja na poziomie maksimum 1,5 pkt. proc. powyżej wskaźnika w trzech najlepszych pod tym względem państwach UE, wreszcie średnia nominalna długoterminowa stopa procentowa (dla obligacji 10-letnich) na poziomie maksimum 2 pkt. proc wyższym niż ta obserwowana we wspomnianych wcześniej trzech krajach.

Prof. Markus C. Kerber: Czas skończyć z unią szantażystów

Bułgaria na razie nie ma problemu z kryteriami nominalnymi, natomiast Chorwacja przekracza limit długu publicznego. Z kolei Chorwacja ma już legislację zgodną z tą w strefie euro (chodzi przede wszystkim o bank centralny), natomiast Bułgaria musi to jeszcze zmienić.

– Samo spełnienie kryteriów ilościowych jest znacznie łatwiejsze teraz niż było np. 10 lat temu. Natomiast teraz pojawiły się nowe wymogi dotyczące odporności systemu bankowego oraz zapobiegania praniu brudnych pieniędzy. Dlatego kandydatów oczekuje się wcześniejszego przyłączenia się do unii bankowej – mówi "Rzeczpospolitej" Zsolt Darvas, ekspert brukselskiego think tanku Bruegel.

Jan Czekaj: Propozycja szefa PiS to euro za 110 lat

Nie wystarcza już wypełnienie formalnych kryteriów konwergencji, bo strefa euro wyciągnęła wnioski z kryzysów ostatnich lat. Po pierwsze, zdała sobie sprawę, że o odporności kraju na kryzys świadczą nie tylko wskaźniki makroekonomiczne i fakt, że dług i deficyt państwa są pod kontrolą. Ale też dobrze nadzorowany i bezpieczny system bankowy. To dlatego stworzyła unię bankową, wraz z ulokowanym w Europejskim Banku Centralnym nadzorem dla instytucji o znaczeniu systemowym oraz mechanizmem uporządkowanej restrukturyzacji i likwidacji banków. A wkrótce stworzy ponadnarodowy system gwarantowania depozytów.

Po drugie, strefa euro zrozumiała, że banki muszą być lepiej nadzorowane, żeby nie dochodziło do afer z praniem brudnych pieniędzy, jak te na Łotwie, czyli w kraju już funkcjonującym w strefie euro. Trzeci co do wielkości bank ABLV prał brudne rosyjskie pieniądze, a także pośredniczył w finansowaniu programu nuklearnego w Korei Północnej.

Najpierw unia bankowa

Dlatego właśnie strefa euro żąda zarówno od Bułgarii, jak i od Chorwacji, żeby te dołączyły do unii bankowej jeszcze zanim wejdą do strefy euro, czyli w momencie wprowadzenia waluty do systemu ERM2. Mimo że dla krajów pozostających poza strefą euro nie jest to obowiązkowe. Bruksela i Frankfurt chcą przez przynajmniej dwa lata przyglądać się ich systemom bankowym, żeby mieć potem pewność, że nie wpuszczają banków z dużymi problemami. Sofia początkowo uniosła się honorem i odrzuciła zalecenie wcześniejszego poddania się nadzorowi EBC. Jednak w końcu zrezygnowała z oporu i poinformowała, że chce wejść i do ERM2, i do unii bankowej.

Zresztą Europejski Bank Centralny już krytycznie wypowiadał się o Bułgarii. Zalecił jej przede wszystkim zapewnienie stabilnej perspektywy dla niskiej inflacji, a także wzmocnienie nadzoru bankowego. Zalecił także przyspieszenie reform strukturalnych, a także stworzenie środowiska sprzyjającego biznesowi i zagranicznym inwestycjom. Czyli walkę z korupcją, niezależny i skuteczny system sądowniczy oraz wzmocnienie systemu edukacyjnego. To nie są kryteria z Maastricht, które formalnie musiały spełnić wszystkie państwa strefy euro. Wymagania EBC idą znacznie dalej, co ma poparcie Eurogrupy.

Bułgaria i Chorwacja to jedne z najbiedniejszych krajów UE. Bułgaria jest ka końcu stawki, jeśli chodzi o realny produkt krajowy brutto na mieszkańca, Chorwacja jest na trzecim miejscu od końca, bo gorsza od niej jest jeszcze Rumunia. Przedstawiciele Chorwacji przekonują, że strefa euro to dla nich logiczny wybór. Bo kuna stale podlega presji aprecjacyjnej i bank centralny czasami interweniuje w jej obronie. W tym kraju 80 proc. oszczędności jest nominowanych w euro.

Zgodnie z unijnymi traktatami każdy członek UE jest zobowiązany przyjąć wspólną walutą, nie jest sprecyzowane natomiast kiedy powinno to nastąpić. Dwa państwa, Wielka Brytania i Dania, mają tzw. opt-out, czyli stały wyjątek od tego zobowiązania. Pozostali muszą działać na rzecz zamiany waluty narodowej na euro.

Polska, Węgry i Czechy oficjalnie mówią, że na razie euro nie zamierzają wprowadzać. Szwecja nie mówi nic, ale też nie ma takich zamiarów. Natomiast Rumunia nie wyznaczyła konkretnej daty, ale w ubiegłym roku rząd jako możliwą datę wymieniał 2024 rok.

Zsolt Darvas ekspert think tanku Bruegel

Wypełnienie kryteriów ilościowych wejścia do strefy euro nigdy nie było tak łatwe. Bo stopy procentowe w UE i na świecie są bardzo niskie, a rentowność obligacji w państwach Europy Środkowowschodniej jest na rekordowo niskim poziomie. Na dodatek kraje tego regionu już pokazały, że z ostatniego kryzysu wyszły obronną ręką i są w stanie obsługiwać swój dług. Polska, gdyby tylko chciała, mogłaby bez problemu dołączyć do strefy euro. Z politycznego punktu widzenia byłoby to bardzo dobrze widziane, bo byłoby to proeuropejską zmianą w porównaniu z dotychczasową retoryką.

Ministrowie finansów strefy euro zaakceptowali w poniedziałek wniosek Zagrzebia o wejście do europejskiego mechanizmu kursów walutowych ERM 2. Chorwacja musi się do tego przygotować i prawdopodobnie za około rok kuna zostanie objęta tym reżimem. Przewiduje on konieczność utrzymywania waluty krajowej w przedziale plus/minus 15 proc. wokół tzw. kursu centralnego, który będzie dopiero ustalony. ERM2 jest obowiązkowy przez minimum dwa lata, zatem Chorwacja planuje wejść do strefy euro w 2023 roku. Zazwyczaj następuje to 1 stycznia, zatem 1 stycznia 2023 roku, biorąc pod uwagę, że kuna znajdzie się w ERM2 w połowie 2021 r., to scenariusz najbardziej ambitny. Rok temu ministrowie finansów strefy euro przyjęli także wniosek Bułgarii o wejście do ERM2, co też miało nastąpić w ciągu roku, czyli w lipcu 2019. Na razie nie ma jednak, żadnych bliższych informacji na ten temat.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Niepokojący bezruch w inwestycjach nad Wisłą
Gospodarka
Poprawa w konsumpcji powinna nadejść, ale wyzwań nie brakuje
Gospodarka
20 lat Polski w UE. Dostęp do unijnego rynku ważniejszy niż dotacje
Gospodarka
Bez potencjału na wojnę Iranu z Izraelem
Gospodarka
Grecja wyleczyła się z trwającego dekadę kryzysu. Są dowody