Wspominki zamiast współczesności

"Znowu 'Łut szczęścia'" czyli Teatr Telewizji sięga po ramoty.

Publikacja: 28.11.2023 12:08

Wspominki zamiast współczesności

Foto: Facebook/Teatr Telewizji TVP

Idea remake’ów „na żywo” jest wątpliwa, co pokazywały już wcześniejsze, kolejno opisywane realizacje. Sięganie po sztuki znajdujące się w archiwach Teatru TV ma sens przede wszystkim w przypadku klasyki (zakładając, że reżyserzy kolejnych pokoleń odczytują ją na nowo) oraz przypadków, gdy czas i okoliczności stwarzają możliwość, by coś nowego powiedzieć na temat znanego już tekstu. W zdecydowanej części przypadków w ostatnim czasie się to nie udawało. Wskrzeszanie „Kobry” jest zadaniem jeszcze bardziej ryzykownym, jako że „Kobra” powstawała w latach, gdy sensacyjno-kryminalnych filmów było tyle, co na lekarstwo. Teraz poprzeczka realizacyjna zawieszona jest dużo, dużo wyżej, bo widzowie widzieli już wszystko.

W 1962 roku "Znowu 'Łut szczęścia'" Janusza Jaxy (pseudonim Lecha Pijanowskiego) wyreżyserował Janusz Morgenstern, a zagrali w nim m.in. Wiesław Michnikowski, Wieńczysław Gliński, Lucyna Winnicka (spektakl dostępny na vod.tvp.pl). Opowiastka, której akcja toczy się w Londynie w willi „Rzym”, osnuta została wokół skradzionej perłowej kolii, której poszukuje prywatny detektyw przepytując wszystkich podejrzanych w tej sprawie. Rzecz niezbyt wyrafinowana i niezbyt emocjonująca. Nie stała się też taką w nowej odsłonie zrealizowanej przez Małgorzatę Kosturkiewicz, choć trzeba przyznać, że w stosunku do wersji sprzed 60. lat zyskała na scenografii (nie oszczędzano!) i pewnym rozmachu inscenizacyjnym. No i kolorze, bo dawny spektakl jest czarno-biały. Detektyw Frank Przemysława Stippy miał sporo uroku i poprowadził rolę inaczej niż przed laty Wiesław Michnikowski. 

Pozostaje pytanie – dlaczego wracać do tekstu, który nie objawi widzom niedostrzeganej wcześnie prawdy o świecie i naszych czasach? A literatury współczesnej – tak polskiej, jak i obcej – boleśnie w Teatrze TV nadal brak. Głód rozmów o współczesności w sposób mądry, prowokujący pytania – narasta. I to jest zadanie dla Teatru TV.

Warto wspomnieć o dwóch poprzednich realizacjach Teatru TV „na żywo”. 

Czytaj więcej

Teatr TV z miasta ministra Przemysława Czarnka

Teatr TV „na żywo”

„Hotel Korfanty” w reżyserii Roberta Talarczyka został zrealizowany z okazji ustanowionego przez Sejm RP roku Wojciecha Korfantego, w 150. rocznicę urodzin bohatera walki o przyłączenie Śląska do Polski. Niestety, nie zatroszczono się, by widza przygotować, a wiedza na temat Korfantego, jego życia i działalności nie są dziś powszechne. Nieprawdą jest także, że spektakl odbył się w formule „na żywo”, o czym świadczą m.in. szybkie zmiany planów z udziałem głównego bohatera, a także scena na ulicy. Bilokacja w Teatrze TV nie jest mimo wszystko możliwa.

Najciekawiej zapowiadało się widowisko „Dziady. Śladami Adama Mickiewicza” transmitowane z trzech miejsc na Wileńszczyźnie i przedstawiające trzy sceny z „Dziadów”. W dwóch przypadkach („Bal u Senatora” w Sali Kolumnowej Uniwersytetu Wileńskiego w reż. Magdaleny Małeckiej-Wippich oraz „Wielka improwizacja” w Celi Konrada, nieopodal Ostrej Bramy w reż. Jarosława Gajewskiego) zupełnie nie wykorzystano potencjału miejsc odpowiednio je fotografując. A trzeba je było pokazać od ogółu do szczegółu, w taki sposób, by widzowie mogli je skonfrontować ze swoimi wyobrażeniami. Ewentualne walory zostały zaprzepaszczone. Innych raczej brak.

Na szczęście była i część II „Dziadów” zrealizowana przez Jarosława Kiliana w plenerze, na Górze Krzyży na cmentarzu Szawelskim. Nastrój tajemnej, jedynej w roku nocy, gdy świat umarłych miesza się ze światem żywych, przeniknął przez ekran telewizora. A Adam Strug w roli Guślarza przewodniczącego obrzędowi dziadów był rewelacyjny. 

Choć ta jaskółka wiosny nie czyni, to daje nadzieję, że do wiosny już niedaleko. Także w odnowionym Teatrze Telewizji.

Idea remake’ów „na żywo” jest wątpliwa, co pokazywały już wcześniejsze, kolejno opisywane realizacje. Sięganie po sztuki znajdujące się w archiwach Teatru TV ma sens przede wszystkim w przypadku klasyki (zakładając, że reżyserzy kolejnych pokoleń odczytują ją na nowo) oraz przypadków, gdy czas i okoliczności stwarzają możliwość, by coś nowego powiedzieć na temat znanego już tekstu. W zdecydowanej części przypadków w ostatnim czasie się to nie udawało. Wskrzeszanie „Kobry” jest zadaniem jeszcze bardziej ryzykownym, jako że „Kobra” powstawała w latach, gdy sensacyjno-kryminalnych filmów było tyle, co na lekarstwo. Teraz poprzeczka realizacyjna zawieszona jest dużo, dużo wyżej, bo widzowie widzieli już wszystko.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Łódzki festiwal nagradza i rozpoczyna serię prestiżowych festiwali teatralnych
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata
Teatr
„Elisabeth Costello” w Nowym Teatrze. Andrzej Chyra gra diabła i małpę