Bogdan Zdrojewski: Ten marsz był formą sprzeciwu

Jesienne wybory wygra opozycja – przekonuje Bogdan Zdrojewski, senator Platformy Obywatelskiej z Wrocławia.

Publikacja: 05.06.2023 21:50

Bogdan Zdrojewski: Ten marsz był formą sprzeciwu

Foto: PAP/Mateusz Marek

Pana zdaniem niedzielny marsz był przełomowy?

Uważam, że tak. To była kropka nad „i”, jeśli chodzi o to, co w ostatnim czasie się działo w polskiej polityce. Mieliśmy bardzo istotne przesilenie związane z powrotem Tuska do polityki krajowej – serię jego spotkań otwartych z mieszkańcami różnych regionów i ustabilizowanie notowań PO na dość wysokim poziomie powyżej 25 proc. Uważam, że marsz jest dowodem w sprawie – pokazał, że w Polsce źle się dzieje, że wstydzimy się tego rządu, oraz że istnieje potrzeba powrotu Polski na prozachodnią ścieżkę. Polacy mają dość. Marsz był buntem i formą sprzeciwu, która do tej pory nie miała swojej egzemplifikacji. On pokazał to w sposób niezwykle dobitny.

Czytaj więcej

Zdrojewski: Marsz 4 czerwca był przełomem. Jesienne wybory wygra opozycja

Przed wieloma wyborami w przeszłości także odbywały się marsze, a wynik był daleki od oczekiwań. Coś się zmieniło?

Ważniejsze od tych pół miliona ludzi jest to, jaka tam dominowała atmosfera. Wyborcy reprezentujący różne pokolenia i poglądy odnosili się do siebie niezwykle życzliwie. To pokazuje, że jesienne wybory wygra opozycja. Nie chodzi o frekwencję, ale o atmosferę jedności, racjonalnego optymizmu i determinacji. One są oparte na pewnej złości, ale ta złość ma w sobie więcej racjonalności niż emocjonalności. To oznacza, że wiemy już, co zrobił PiS przez ostatnie osiem lat. Definicji tej sytuacji było bardzo dużo. To jest tak, jak było z 1980 czy 1989 rokiem, kiedy spotykali się robotnicy i inteligenci oraz pracownicy służby zdrowia, oświaty, wymiaru sprawiedliwości. Mamy jedność, która nie jest jednością doświadczeń, pozycji czy ról zawodowych – to jedność zdefiniowania sytuacji, w jakiej znalazła się Polska. Jeśli PiS wygra wybory jesienią, grozi nam kompletna dewastacja – koniec państwa prawa. To wspólny mianownik dla bardzo różnych grup, które połączyły się na marszu.

Co będzie się działo w PO do zamknięcia list wyborczych? Jakie ma pan oczekiwania?

Marsz naładował nam akumulatory – pokazał, że nasza praca i wysiłek mają sens. Lipiec i sierpień będą trudne dla opozycji, bo rząd przygotował gigantyczne środki finansowe z rozmaitych podmiotów, by prowadzić nieuczciwą, nierzetelną i kłamliwą kampanię. Ale jeżeli mamy tak dużą i zdeterminowaną grupę, która wie, że każdego dnia rząd oszukuje i kradnie, to będzie im trudniej puszczać na TVP Info paski, na które przez lata nabierali się obywatele.

Donald Tusk wspominał jakiś czas temu, że trwają prace nad ułożeniem list wyborczych Koalicji Obywatelskiej. Spodziewa się pan, że finał tych prac będzie wcześniej niż ten wynikający z kalendarza wyborczego?

Praca w regionach się zakończyła. Sztab PO ma zarówno zgłoszenia osób, które decydują się na kandydowanie, jak i rekomendacje wysłane przez szefów regionów. Ważne, żeby chwilę poczekać, by listy były optymalne z punktu widzenia optymalizacji wyniku. Chcemy doprowadzić między innymi do tego, by na listach KO była silna reprezentacja kobiet. Przewodniczącemu bardzo zależy, żeby w każdej trójce, na dobrej pozycji, była reprezentantka pań – żeby parytet obowiązywał całą listę. Bardzo nam też zależy, żeby lista KO była otwarta – żeby znalazły się na niej również osoby, które nie posiadają legitymacji partyjnej. To jest ważne, żeby od lewa, przez centrum, po skromne, ale silne prawicowe skrzydło, PO zaprezentowała się jako formacja zdolna do pozyskiwania rozmaitych postaci i zbudowała listę, która nie będzie kontynuacją tego, co było kilka lat temu. Chcemy, żeby to była lista zmian i nowych propozycji.

Na decyzję prezydenta, który jednego dnia podpisuje ustawę, a zaraz potem składa jej nowelizację, patrzę z prawniczym oburzeniem

Bogdan Zdrojewski

Pan jest na liście osób zgłoszonych bądź rekomendowanych do Sejmu?

Jestem zgłoszony zarówno do Sejmu, jak i Senatu. Rozstrzygnięcie zapadnie prawdopodobnie pod koniec czerwca. Nie chcę być osobą, która zabiega o mandat poselski, wolę być w Senacie, bo nie lubię zmieniać co chwilę swojego miejsca. Ale są określone potrzeby polityczne czy presja wyborców. Presja jest taka, żebym był liderem listy poselskiej. Podporządkuję się.

Jest też kwestia ustaleń z partnerami w pakcie senackim 2023. Czy te uzgodnienia – jeśli chodzi o nazwiska – zapadną do końca czerwca?

Uważam, że one już zapadły. Jeśli nie podajemy całej listy, to tylko dlatego, że będzie kilka wyjątków i one będą wymagały wewnętrznego uzgodnienia, które sprowadzi się do jednej kluczowej rzeczy. To, czy będzie w danym okręgu człowiek reprezentujący Polskę 2050, PSL, Lewicę czy KO, zależy od tego, jakie będzie taki człowiek miał szanse pokonać kandydata z PiS. W niektórych wypadkach będą potrzebne konsultacje lub wewnętrzny sondaż. Ale to będzie margines – zasady są ustalone, większość nazwisk znamy. W większości okręgów nie ma konkurencji między osobami z opozycji. Nie należy przywiązywać wagi do tych pojedynczych przypadków, które są obecnie zgłaszane, bo one są epizodyczne. Nie niszczą całości ustaleń. Senat wygramy.

Wydaje się, że bardzo dobrze przyjętym mówcą marszu w Warszawie był Rafał Trzaskowski. Będzie miał w najbliższym czasie jakąś nową rolę?

Rafał Trzaskowski będzie bohaterem sierpnia. Będziemy mieli fenomenalny Kampus Polska. Młodzi dźwigają teraz największy ciężar niedogodności związanych z tym, co im zafundowało PiS. Liczę na kampus i liczę na doładowanie akumulatora związanego z młodym pokoleniem. To będzie mobilizacja elektoratu.

Czytaj więcej

Michał Płociński: Platforma odrobiła lekcję z polskości

Spodziewa się pan, że Rafał Trzaskowski będzie na listach do Sejmu czy raczej pozostanie samorządowcem, prezydentem Warszawy?

Sprawa nie jest domknięta. Rafał Trzaskowski deklaruje wykonywanie swojej roli prezydenta Warszawy tak, jak nakazuje ustawa i jakie są oczekiwania wyborców. Jestem pewien, że on to zadanie wykona do końca – jak trzeba.

Tzw. ustawa lex Tusk oraz jej nowelizacja wciąż będą budziły emocje w najbliższych tygodniach? Czy sprawa przycichnie?

KO domagała się komisji sejmowej dotyczącej wpływów rosyjskich w Polsce. PiS wymyślił coś, co jest przeciwko Tuskowi. Chce ukryć wpływy rosyjskie w Polsce i doprowadzić do decyzji o charakterze politycznym. To jest rekord świata, by jednego dnia prezydent coś podpisywał, a drugiego dnia wetował własny podpis. To kuriozum klasy światowej. Patrzę na to z prawniczym obrzydzeniem. Ta dewastacja będzie przedmiotem prac magisterskich i doktorskich, książek, habilitacji. To haniebne. PiS ma taką chęć ukrycia wpływów rosyjskich, że nie dowierzam. Powinniśmy się bronić przed wpływami rosyjskimi. Rząd zaczął od charakterystycznego włamania do siedziby NATO w Warszawie, a kończy propozycją komisji, nad którą chce mieć 100-procentową władzę. Żeby nie pokazać tego, co sam zrobił w ostatnich latach.

— współpraca Ada Michalak

Pana zdaniem niedzielny marsz był przełomowy?

Uważam, że tak. To była kropka nad „i”, jeśli chodzi o to, co w ostatnim czasie się działo w polskiej polityce. Mieliśmy bardzo istotne przesilenie związane z powrotem Tuska do polityki krajowej – serię jego spotkań otwartych z mieszkańcami różnych regionów i ustabilizowanie notowań PO na dość wysokim poziomie powyżej 25 proc. Uważam, że marsz jest dowodem w sprawie – pokazał, że w Polsce źle się dzieje, że wstydzimy się tego rządu, oraz że istnieje potrzeba powrotu Polski na prozachodnią ścieżkę. Polacy mają dość. Marsz był buntem i formą sprzeciwu, która do tej pory nie miała swojej egzemplifikacji. On pokazał to w sposób niezwykle dobitny.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
„Karczemna kłótnia” w PiS po decyzji o listach. Okupacja drzwi do gabinetu Jarosława Kaczyńskiego
Polityka
Sondaż: Broń atomowa USA w Polsce dzieli Polaków
Polityka
Hekatomba małych partii. Pod nóż idą ugrupowania m.in. Kołodziejczaka, Piecha i „Jaszczura”
Polityka
Grzegorz Braun kandydatem Konfederacji w wyborach do PE
Polityka
Spięcie w Sejmie. Wicemarszałek do Bąkiewicza: Proszę opuścić salę