Prezes Sądu Najwyższego o Gowinie i układach wśród prawników

Słowa o przewietrzeniu układów mają charakter pomówienia, i to opartego na nierealnych faktach. To przykre, że padają one z ust ministra sprawiedliwości – twierdzi I prezes Sądu Najwyższego w rozmowie z Tomaszem Pietrygą.

Aktualizacja: 29.04.2013 13:02 Publikacja: 29.04.2013 08:59

Jarosław Gowin

Jarosław Gowin

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Panie prezesie czy oglądał Pan już film „Układ zamknięty"?

Niestety nie. Ale znam fabułę tego filmu. Opiera się  na tym, że zdolni przedsiębiorcy zostali  zniszczeni przez wspólne  działania organów ścigania, a sąd nie zareagował na czas.

Jest to film fabularny, opary na prawdziwej historii. Minister sprawiedliwości powiedział, że  właśnie m.in. pod jego wpływem przygotowuje dość poważną reformę sądownictwa.

Retoryka  ministra Gowina zwłaszcza  w ostatnim  wywiadzie dla „RZ"  mi się nie podoba zarówno jako sędziemu, jak i  obywatelowi. W twierdzeniach, że w środowiskach  prawniczych są układy pobrzmiewa  nuta, którą już słyszałem w latach 2005-2007 o wszechogarniających Polsce układach. A nie jest to prawda.

Film oparty na prawdziwej historii przedsiębiorców, jest jednak wstrząsający.

Film może być dobry, przemawiający  do emocji widza, ale nie można  na nim  opierać swojej wiedzy czy decyzji. Weźmy np. kino amerykańskie ileż  jest tam filmów opisujących jak niegodziwie zachowują się sędziowie  czy policja. Wcale to jednak nie oznacza, że w rzeczywistości są to instytucje do „wykasowania" czy generalnej reformy. Fabuła rządzi się swoimi prawami.

Chce Pan powiedzieć, ze w sądach nie ma takich patologii, jakie opisuje ten film?

Myślę, że mogą  zdarzać się patologiczne sytuacje i dobrze jeżeli film czy książka zwraca na nie uwagę,  niejako eliminując ich powstawanie.  Pokazanie jakiejś  sfabularyzowanej historii nie daje jednak podstaw do daleko idących uogólnień. Nie chce  żeby to wyglądało, że polemizuję z ministrem Gowinem do którego zresztą  odczuwam  dużo sympatii.

Minister mówił też o konieczności przewietrzanie układów w lokalnych środowiskach prawniczych.

Niestety to co mówił minister o przewietrzaniu układów ma charakter  pomówienia i  pomówienia opartego nie na realnych faktach.  To bzdura i  jest to przykre, że to minister sprawiedliwości mówi takie słowa.

Postawił złą diagnozę?

Mam 40 letnie doświadczenie w sądownictwie i nigdy nie byliśmy tak daleko od układów prawniczych, jak obecnie. W okresie PRL różnie bywało. Prokuratorzy byli z reguły członkami egzekutywy. Prezesi sądów podobnie. Ci ludzie spotykali się w gronie towarzyszy i pewne rzeczy ustalali. Prężnie działało też ogólnopolskie Zrzeszenie Prawników Polskich, które było mocno upaństwowione. Pozwalało to na wzajemne kontakty sędziów i prokuratorów.

Teraz wszyscy są zatomizowani. Jeżeli obecnie są jakieś kontakty sędziów i prokuratorów to wynikają one z tego, że kiedy prokuratura (do 2010 r.) była w strukturze ministerstwa sprawiedliwości jej placówki były lokowane przy sądach, w jednym budynku.

Niezależność, czy niezawisłość jest dziś najistotniejszym przymiotem z punktu widzenia sędziów i sądów, bez  niej nie ma wymiaru sprawiedliwości.  Ważne jest nie tylko, aby ta niezawisłość była rzeczywista i miała swoje gwarancje, ale także aby większość społeczeństwa wierzyła, że tak jest.

Z tym chyba nie jest dobrze. Opinia społeczna nie ma najlepszego zdania o wymiarze sprawiedliwości. Filmy takie jak „Układ zamknięty" taka ocenę tylko potęgują.

Przeczytałem niedawno w  jednej z gazet artykuł, który alarmował, że jeżeli opozycja  dojdzie do władzy to postawi przed sądem i doprowadzi do uwiezienia  obecnie  rządzących. Dlaczego o tym mówię? Bo to jest przykład  totalnego braku zaufania do niezależności sądownictwa.

Przecież o wszczęciu postępowań karnych decydują sądy i prokuratura, a o pozbawieniu wolności sąd, na wniosek prokuratora. Zatem sugerowanie, że zmiana władzy ustawodawczej czy wykonawczej  będzie miała wpływ na losy obecnie rządzących jest totalnym wyrazem nieufności dla wymiaru sprawiedliwości, jako niezależnej władzy państwowej.

Skoro wymiarowi sprawiedliwości nie ufa minister, który go nadzoruje inni też mogą.

Wypowiedź  ministra Gowina o układzie nie była najniebezpieczniejsza. Jest w tym wywiadzie takie zdanie Pana Ministra, na które nikt nie zwrócił uwagi, a które jest bardzo istotne. A brzmi tak „... na tym polega demokracja, że obywatele nie powierzają władzy sędziom, ale parlamentarzystom i to oni wyłaniają rząd." Tym zdaniem Pan minister  właściwie kwestionuje cały nasz porządek konstytucyjny. Konstytucja w art. 10 mówi o podziale i wzajemnym równoważeniu się władz, nie przyjmując żeby którakolwiek z tych władz była lepsza czy gorsza. Tymczasem   w tej wypowiedzi widać tendencje do powrotu do  takiej myśli   o supremacji parlamentu. Fikcyjnej zresztą ze względu na sposób  w jaki tworzy się listy kandydatów.

Posłom bliżej do obywatela niż sędziom.

Może rzeczywiście takie przekonanie wynika, z tego że skoro sędziowie są powoływani przez prezydenta, na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa- to jest to mało demokratyczne, i można pomyśleć, że w związku z tym sędziowie są poza szerszą kontrolą społeczną, więc nie powinni być żadną władzą. Ktoś powinien nimi rządzić. Niestety tak przeciętny człowiek może myśleć i to jest bardzo niebezpieczne.

Przeciętny obywatel  czyta nie tylko wywiad z ministrem,  czyta również w prasie o sędziowskich pomyłkach, krzywdzących wyrokach.

Sędziowie to także ludzie, którzy popełniają błędy i zawsze jest jakiś odsetek wyroków nietrafionych. Tego nie da się uniknąć nigdzie na świecie. Sędziowie musieliby mieć wiedzę boską, żeby być wolni od pomyłek. Tak nie jest. Jeżeli nawet ustalimy kontrolę na sędziami i będziemy sprawdzać czy wydali sprawiedliwe wyroki, to ktoś inny,  czyli kontrolujący będzie to omyłki popełniał, bo nie da się od tego uciec. Tyle, że w takiej sytuacji odpowiedzialność za błędy ulegnie rozmyciu. Wszelkie  pomysły na dodatkową kontrolę  zawsze osłabiają niezależność sądów.

Czy niezależność sądownictwa jest dziś słabsza?

Na gruncie konstytucji  mamy system   doskonały. Art. 173  mówi że sądy są władzą niezależną, odrębną. O pełnej niezależności można powiedzieć jednak w przypadku Sadu Najwyższego  czy Naczelnego Sądu Administracyjnego.  W przypadku sądów powszechnych jest trochę gorzej.

Prawo o ustroju sądów powszechnych przewiduje bowiem  dla ministra sprawiedliwości szereg uprawnień nadzorczych.  Jest ich tak dużo, że można mieć wątpliwości co do faktycznej niezależności sędziów.

To brzmi groźnie

Kiedy byłem jeszcze przewodniczącym  Krajowej Rady Sądownictwa przy okazji wizyt w sądach, różnych imprez które się odbywały  zawsze mnie zdumiewało jak w sądach są ubóstwiani urzędnicy, najniższych kategorii MS, którzy są traktowani jako niemal jako osoby wszechmocne. A to wynika właśnie z ustawienia Ministra Sprawiedliwości wobec sądownictwa.

Czy można zatem zachować odrębność w sferze orzekania przy całkowitym braku tej odrębności jeśli chodzi o kwestie zarządzania?

No właśnie. Niestety Trybunał Konstytucyjny idzie w kierunku bardzo wąskim rozumienia tej odrębności, niezależności. Widać  to po ostatnich wyrokach, choćby w sprawie małych sądów, który przedstawia się jako zwycięstwo ministra sprawiedliwości.

Są tu jednak dwa tematy. Pierwszy to likwidacja małych sądów i czy to jest dobre z punktu widzenia państwa. I drugi, czy jest dopuszczalne oddawanie ministrowi sprawiedliwości decyzji o tworzeniu i znoszeniu sądów.

Minister od lat miał takie kompetencje, nikomu to nie przeszkadzało, nikt nie mówił przynajmniej głośno o zagrożeniach.

W okresie międzywojennym nawet po ograniczeniu niezależności sadownictwa ( zmniejszono wtedy dopuszczalny wiek sędziów, aby pozbyć się starszych uznając , że sprzyjają narodowej demokracji, a nie sanacji) minister sprawiedliwości nie miał takiej władzy. Prawo o ustroju sądów powszechnych z 1929 r., które było efektem działalności prezydenta, który mógł wydawać rozporządzenia z mocy ustawy zawierało przepis, że tworzenie i znoszenie sądów jest możliwe tylko w drodze ustawy.

Zmienił  do dopiero dekret PKWN z 1944 r. i  kilka lat później taka kompetencja ministra została zapisana w ustawie ustrojowej. Nie jest to dobra prominencja tych przepisów.

Krytycznie ocenia pan wyrok Trybunału.

Słuchając transmisji z TK zauważyłem, że sędziowie trochę bagatelizowali kwestie czy znoszenia sądów powinno być możliwe w drodze ustawy czy rozporządzenia.  Bardzo ciekaw jestem jakby podeszli do pomysłu , że np. minister szkolnictwa wyższego mógł tworzyć i znosić  uniwersytety, bez zmiany ustawy. Prawdopodobnie podniósłby się olbrzymi krzyk, że autonomia wyższych uczelni jest naruszana. A przecież w tym przypadku  nawet nie ma gwarancji konstytucyjnej, sądy takową maja. Niestety martwi mnie to,  bo Trybunał nie tylko w tym wyroku deprecjonuje pozycję i status sędziego.

Wracając jeszcze do  pomysłu reformy Gowina, czyli do koncepcji sądownictwa dwustopniowego. Jak pan ocenia ten pomysł?

To wszystko jest oczywiście do przeanalizowania. Mnie  tylko jedna rzecz niepokoi, nie dotyczy to zresztą tylko ministra Gowina, ale również poprzednich  ministrów sprawiedliwości. Każdy nowy, który przychodzi do ministerstwa otacza się pewną ekipą ludzi. I szuka co należy zmienić, poprawić, czym mógłby zapisać się w historii. Pomysłów  na sądy było już bardzo wiele. Były sądy grodzkie, a za czasów  Hanny Suchockiej rozważane było nawet wprowadzenie sądownictwa czterostopniowego. Możliwości jest  sporo. Pytanie tylko jakie przynosi to rezultaty. Czy nie jest to bardziej działalność pijarowska, żeby pokazać, że coś się robi, coś się zmienia.

Taka permanentna reforma chyba nie podnosi zaufania do sądów.

Dlatego wszelka reorganizacja powinna być robiona bardzo ostrożnie, po  głębokiej analizie. Nie wiem jakie korzyści może przynieść ograniczenie sądów do dwóch szczebli. Być może jakieś są, ale są też niebezpieczeństwa. Warto pamiętać, że w sądach okręgowych w pierwszej instancji rozpatruje się najbardziej skomplikowane sprawy. Powstaje pytanie jak 6 tys. sędziów rejonowych orzekałoby w tych sprawach. Byłbym  ostrożny.

A jaka jest dziś kondycja polskich sędziów?

Sędziowie  chcą być nadal sędziami pozytywizmu, ustami ustawy. O wszystkim decydować. A tak się nie da. Bardzo boję się odejścia od językowej wykładni  prawa.

Jeżeli wykładnia gramatyczna ustawy nie pozwala na dojście do sprawiedliwości, to trzeba się zastanowić czy może ta wykładnia jest wadliwa i dokonywać odważniejszej, bardziej aktywnej. Niestety z  brakiem aktywności sędziów mamy dziś problem. Wola powiedzieć  dura lex sed lex i nic więcej mnie nie obchodzi. Bo złe prawo to przecież wina ustawodawcy, nic na to nie mogę poradzić.

Porozmawiajmy jeszcze o przedsiębiorcach. Grupie, która  obecnie najgłośniej krytykuje wymiar sprawiedliwości. Ci ludzi czyją się zarówno przez organy ścigania, jak i sądy źle traktowani.

Z przedsiębiorcami jest taki problem, że przez lata  utrwalono, zresztą z udziałem świata dziennikarskiego, że przedsiębiorcy to osoby z definicji podejrzane, nie zasługują na większy szacunek i to się utrwaliło w społeczeństwie, a przecież  sędziowie czy prokuratorzy są jego częścią. Nie ufność było widać zwłaszcza w latach 90 tych. Ludzie ci padali ofiarą posądzeń, nawet bez  zbyt mocnych dowodów. Warto też pamiętać, że w Polsce prawo  podatkowe jest bardzo restrykcyjne, nieprzyjazne  dla płatników.

Pewnie wynika to również z  nuty zazdrości, ludzi którzy  żyją na trochę innym poziomie niż przedsiębiorcy. Weźmy np. prokuratorów, czy urzędników skarbowych. To też może powodować stosunek mało przyjazny, często prowadzi do szukania dziury w całym. Tak być nie powinno. Szacunek do przedsiębiorców musi wzrastać, zwłaszcza, że  od nich zależy w dużym stopniu dobrobyt kraju.

Z ankiety przeprowadzonej ostatnio przez BCC  wynika, że przedsiębiorcy skarżą się na zbyt częste stosowanie tymczasowych aresztów. Ponad 89 proc. wniosków prokuratury jest akceptowana przez sądy.

89 procent to nie jest coś co kompromitowałoby sądy. Oczywiście przy założeniu, że prokuratorzy  są dojrzałymi prawnikami i wychodzą z założenia, że trzeba  ścigać przestępców, a nie że wszyscy w około są podejrzani. Poza tym jest tak, że jeżeli sędzia nie widzi uchybień we wniosku prokuratora, to raczej jest skłonny  poprzeć jego stanowisko, tak aby umożliwić mu   prowadzenie postępowania.

Przedsiębiorcy twierdzą, że sędziowie słabo znają  prawo gospodarcze, specyfikę prowadzenia biznesu.

Spór gospodarczy zawsze przecież można  zapisać na  sąd polubowny. Jeżeli sądy powszechne są takie złe, to dlaczego przedsiębiorcy nie korzystają z tego rozwiązania. Dziś  do sądów  polubownych trafia zaledwie  promil spraw gospodarczych. Dlaczego?  Wszyscy psioczą na państwowe sądy, a gdy przychodzi co do czego i tak je  wybierają, mimo, że przecież wyrok sądu polubownego ma taką samą moc.

Jak Pan ocenia najnowszy projekt PO wzmacniający nadzór administracyjny nad sądami?

Ma duże szanse powodzenia, to przecież to partia rządząca. Pomysł aby nadzorcy mogli uczestniczyć w rozprawach, nawet przy drzwiach  zamkniętych, żądać w każdym  czasie akt sprawy, wyjaśnień czy usunięcia uchybień jest niebezpieczny. Brakuje tylko aby  zatwierdzali wyroki.

Takie pomysły bardzo podważają  zaufanie do sądów. Bo o to na rozprawie siedzi nadzorca i robi notatki, każdy uczestnik rozprawy wyciągnie z tego swoje wnioski.

Próby większego uzależniana od władzy politycznej widać także w przypadku prokuratury. Rządowy projekt zakłada, aby musieli tłumaczyć się przed sejmową komisją.

To jest droga donikąd

Ale trend jest w ostatnim czasie  coraz wyraźniejszy

Politycy chcą mieć kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości. Sam dostałem kilka listów od polityków, które wskazywałyby, że wymiar sprawiedliwości jest zbyt poważną sprawą, aby zostawić ją  w rękach sędziów.

Ale oczywiście można mnożyć kontrole, robić też kontrole nad kontrolami itd. Ale nie przyniesie to nic dobrego. Prawo musi być stabilne. Musimy pogodzić się z tym, że zawsze będzie odsetek spraw źle rozstrzygniętych, nie da się tego uniknąć. Można stworzyć nawet 30 instancji. Dlatego należy powiedzieć stop. Nawet jeśli wyrok jest nietrafiony, ktoś poniesie krzywdę. No cóż świat nie jest doskonały, nie mamy raju na ziemi.

Główny zarzut wobec sądów jest taki, że pracują zbyt wolno.  Mówi się o tym od lat, czy jest na to jakiś sposób? Może się po prostu nie da szybciej.

Jeśli chodzi o nadzór administracyjny nad sądami,  jeżeli ma on jakikolwiek sens to powinien się koncentrować na sprawności postępowań i pilnowaniu sędziów, żeby sprawnie wyznaczali terminy rozpraw. W mojej ocenie są tu pewne rezerwy, trzeba tylko wpłynąć wychowawczo na sędziów. Nie rozumiem sytuacji, że rozprawę odracza się na szereg miesięcy. Aby to uporządkować  wystarczy  jednak sprawny nadzór wewnętrzny w sądzie, który pilnowałby terminów i wyciągał konsekwencje  w razie nieprawidłowości.

Czyli słabym punktem jest tu człowiek, nie system?

Myślę, że tak. Oczywiście strony muszą mieć czas np. na zapoznanie się z dowodami, ale  wielomiesięczne przerwy to przesada. Dlatego potrzebny jest złoty środek, bo nie wszystko da się robić pośpiesznie. Wszelkie radykalizmy są jednak niebezpieczne.  Na przykład w sprawach  gospodarczych wymyślona w pewnym momencie prekluzję dowodową, żeby zmusić przedsiębiorców do przyspieszenia spraw. Wszystkie dowody trzeba było przedstawić w pozwie, albo w odpowiedzi na pozew, pod rygorem utracenia możliwości dowodzenia.

Sąd musi być tymczasem sprawiedliwy.

Co mają wspólnego  ze sprawiedliwością sytuacje, że sąd wie że wydaje wyrok na podstawie stanu faktycznego nierzeczywistego bo strona  przeoczyła termin i nie przestawiła dowodów. Trzeba znaleźć złotych środek i ostatnie nowelizacje kpc poszły w dobrym kierunku, aczkolwiek nałożyły większą odpowiedzialność na sędziów

To chyba dobrze?

Tak tylko , że muszą być dobrzy sędziowie. Z tym też jest problem. Chociażby jeśli chodzi o kwestie ich powoływania. Wydawałoby się na pierwszy rzut oka że sposób powoływania  jest tak uregulowany, że właściwie przez sito nikt nie -właściwy nie powinien się prześlizgnąć. Jest przecież wielostopniowa ocena kandydata.

Proces jest bardzo sformalizowany, ale w istocie można   nim badać tylko profesjonalizm sędziów, natomiast zupełnie umyka sfera moralno -etyczna. Nic nie możemy się dowiedzieć o  kandydatach, jako ludziach, ich kondycji moralnej. W moim przekonaniu jest to równie ważne jak profesjonalizm.

Panie prezesie czy oglądał Pan już film „Układ zamknięty"?

Niestety nie. Ale znam fabułę tego filmu. Opiera się  na tym, że zdolni przedsiębiorcy zostali  zniszczeni przez wspólne  działania organów ścigania, a sąd nie zareagował na czas.

Pozostało 98% artykułu
Opinie Prawne
Sławomir Paruch, Michał Włodarczyk: Wartości firmy vs. przekonania pracowników
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Ulotny urok kasowego PIT
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Krzywizna banana nie przeszkodziła integracji europejskiej
Opinie Prawne
Paweł Litwiński: Prywatność musi zacząć być szanowana
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Składka zdrowotna, czyli paliwo wyborcze
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił