Cezary Szymanek: Spełnione nadzieje i rozwiane obawy po 20 latach w UE

30 kwietnia 2004 r. cieszyliśmy się na perspektywę szybkiego wzrostu wydatków państwa na cele społeczne, spadek oprocentowania kredytów, wzrost wartości złotego i zmniejszenie bezrobocia. Ponad jedna czwarta badanych liczyła na poprawę stanu polskiej gospodarki, a prawie 30 proc. przewidywało poprawę w rolnictwie. Ile z tych oczekiwań się spełniło?

Publikacja: 30.04.2024 04:30

20 lat Polski w Unii Europejskiej

20 lat Polski w Unii Europejskiej

Foto: PAP/Art Service 2

Nadzieje były wówczas wielkie, ale obawy nie mniejsze. Dla przykładu: jeden na dziesięciu Polaków spodziewał się poprawy poziomu życia w przeciągu pierwszego roku, a w perspektywie pięciu lat – już prawie połowa (45 proc.). Jednocześnie niemal wszyscy (92 proc.) uważaliśmy wtedy, że właściwie od razu wzrosną ceny, a 45 proc. – że nasze oszczędności gwałtownie stopnieją. Badanie opublikowane w „Rzeczpospolitej” 30 kwietnia 2004 r. pokazywało, że cieszyliśmy się jeszcze np. na perspektywę szybkiego wzrostu wydatków państwa na cele społeczne, spadek oprocentowania kredytów, wzrost wartości złotego i zmniejszenie bezrobocia. Ponad jedna czwarta badanych liczyła na poprawę stanu polskiej gospodarki, a prawie 30 proc. przewidywało poprawę w rolnictwie, choć akurat sami rolnicy bardzo sceptycznie oceniali szanse na korzystne zmiany w ciągu pierwszego roku członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Na marginesie, poglądy w tej grupie zawodowej – mimo wielkich transferów funduszy unijnych w ramach dopłat bezpośrednich – się nie zmieniły.

Z jeszcze większym optymizmem na członkostwo w europejskiej wspólnocie patrzyli wtedy polscy przedsiębiorcy. Prawie 85 proc. z nich uważało, że przystąpienie Polski do UE będzie miało pozytywny wpływ na ich firmę, zapewni dostęp do nowych rynków i partnerów handlowych, udoskonali przepisy.

Czytaj więcej

Marcin Piątkowski: Polska musi dziś przycisnąć pedał gazu, inaczej nigdy nie dogoni Zachodu

Jak bardzo nam się udało, pokazuje rynek pracy

Na kolejnej stronie tamtego wydania sprzed 20 lat redaktorzy „Rzeczpospolitej” pisali: „stajemy się częścią ogromnego obszaru swobodnego przepływu osób, towarów, kapitału, technologii i idei. Wchodzimy i wciągani jesteśmy w nowoczesność. Musimy tylko wykorzystać tę szansę”.

Jak bardzo nam się to udało, pokazuje rynek pracy w Polsce. W 2022 r. eksport do Unii wyniósł prawie 40 proc. polskiego PKB. Pracowało na to – bezpośrednio – ponad 2,3 mln osób. Na tym nie koniec, z szacunków analityków firmy Deloitte wynika, że drugie tyle pracuje nad zaspokojeniem popytu na półprodukty potrzebne do stworzenia naszych eksportowych hitów. Dalej, 500 tys. osób pracuje zaś nad zaspokojeniem potrzeb wcześniej wspomnianych milionów, jeśli potraktujemy ich jako konsumentów. Podsumowując: sama nasza obecność w UE przekłada się na ok. 5 mln miejsc pracy, co stanowi ok. 29 proc. zatrudnionych w ogóle w Polsce.

Ale są jeszcze przecież unijne fundusze. Te, bezpośrednio, podtrzymują w Polsce kolejnych ok. 600 tys. miejsc pracy. Tym samym nadzieje jednej czwartej Polek i Polaków z 2004 r. o poprawie stanu polskiej gospodarki zostały spełnione. Nominalnie, nasz PKB przyrastał od tamtych dni w szybkim tempie.

Inwestorzy wobec polityczno-międzynarodowych zawirowań w Polsce

Zarazem obawy 27 proc. z nas dotyczące braku poprawy i (lub) pogorszenia poziomu życia również po części znalazły potwierdzenie w rzeczywistości. Gros zysków wypracowanych w Polsce przez zagraniczny kapitał, który trafił do nas po otwarciu drzwi na wspólny rynek, przez te same drzwi wrócił do właścicieli. A Polacy zarabiają mniej niż ich odpowiednicy, przede wszystkim w krajach starej UE. Na zmianę tego trendu mamy jednak sami bardzo duży wpływ, wciąż poprawiając naszą wydajność pracy.

Tym bardziej że jeszcze jedna nadzieja sprzed 20 lat pokładana w naszym członkostwie w Unii Europejskiej się ziściła. Wtedy 89 proc. kadry kierowniczej polskich firm uważało, że obecność we Wspólnocie zwiększy atrakcyjność naszego kraju dla inwestorów indywidualnych. Dowody na to widzimy na każdym kroku. Co najważniejsze, dobrego klimatu dla inwestycji w Polsce nie są w stanie zepsuć również polityczne bitwy i wojny. Bo jesteśmy w UE.

Nadzieje były wówczas wielkie, ale obawy nie mniejsze. Dla przykładu: jeden na dziesięciu Polaków spodziewał się poprawy poziomu życia w przeciągu pierwszego roku, a w perspektywie pięciu lat – już prawie połowa (45 proc.). Jednocześnie niemal wszyscy (92 proc.) uważaliśmy wtedy, że właściwie od razu wzrosną ceny, a 45 proc. – że nasze oszczędności gwałtownie stopnieją. Badanie opublikowane w „Rzeczpospolitej” 30 kwietnia 2004 r. pokazywało, że cieszyliśmy się jeszcze np. na perspektywę szybkiego wzrostu wydatków państwa na cele społeczne, spadek oprocentowania kredytów, wzrost wartości złotego i zmniejszenie bezrobocia. Ponad jedna czwarta badanych liczyła na poprawę stanu polskiej gospodarki, a prawie 30 proc. przewidywało poprawę w rolnictwie, choć akurat sami rolnicy bardzo sceptycznie oceniali szanse na korzystne zmiany w ciągu pierwszego roku członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Na marginesie, poglądy w tej grupie zawodowej – mimo wielkich transferów funduszy unijnych w ramach dopłat bezpośrednich – się nie zmieniły.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Adam Lipowski: NATO wspiera Ukrainę na tyle, by nie przegrała wojny, ale i nie wygrała z Rosją
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Polska nie powinna delegować swej obrony do mało wiarygodnego partnera – Niemiec
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Koszmar Ameryki, czyli Putin staje się lennikiem Chin
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Czy Rafał Trzaskowski walczy z krzyżem?
"Rz" wyjaśnia
Anna Słojewska: Bruksela wybierze komisarza wskazanego przez Donalda Tuska, nie przez prezydenta