Banki tracą klientów na rzecz konkurencji internetowej

Wyniki ostatniego badania Bain & Company obejmującego 83 tysiące klientów w 22 krajach pokazały, że ciągu ostatnich 12 miesięcy ponad 30 proc. z nich kupiło produkt bankowy od głównego konkurenta swojego banku.

Publikacja: 13.04.2015 21:00

Kazimierz Stańczak, Senior Advisor, Bain & Company

Kazimierz Stańczak, Senior Advisor, Bain & Company

Foto: Rzeczpospolita/Anna Węglewska

W?Polsce ten odsetek był niższy – do konkurencyjnego banku po kartę kredytową, ubezpieczenie, kredyt na samochód lub po inny produkt finansowy zwróciło się „tylko", albo i aż, 25 proc. badanych.

Gdyby tak duży odsetek klientów zamknął konta w tym roku, całkowicie odchodząc od banku, bankowcy wznieśliby larum. Ale „ciche" odejścia są w dużej mierze niezauważane. Banki często nie wiedzą, że ich klient rozważa zakup nowego produktu.

Ten trend nabiera tempa w związku z rozwojem firm, które oferują rozwiązania konkurencyjne do tych oferowanych przez banki, a jednocześnie nie są ograniczone systemami IT oraz regulacjami bankowymi. Dzięki temu mogą zaoferować klientom prostszą ofertę. Duży popyt na tzw. pożyczki społecznościowe oraz niedawny bardzo udany debiut giełdowy zajmującej się nimi firmy Lending Club to dowody rosnącego zaufania inwestorów i?klientów do alternatywnych rozwiązań finansowych.

Tymczasem klasyczna przewaga konkurencyjna banków – osobista relacja między pracownikiem banku a klientami, szeroka sieć oddziałów i bezpieczeństwo – słabnie. Dodatkowo instytucje regulujące rynek obecnie są bardziej skłonne promować konkurencję na rynku w postaci dopuszczania działania nowych graczy, np. firm pożyczkowych konkurencyjnych wobec banków. To tworzy ryzyko spadku przychodów banków. Przewiduje się, że w Niemczech, Francji i Włoszech co najmniej 30 proc. przychodów banków detalicznych zagrożonych jest migracją lub zniknięciem do 2020 roku.

Młodsi klienci bardziej gotowi są zaufać firmom z relatywnie krótką historią, ale mnóstwem pozytywnych opinii w internecie. Przykładem jest bank Fidor z Monachium, który uzyskał licencję bankową w 2009 roku, ale działa głównie w internecie, podobnie jak Lending Club, kojarząc pożyczkodawców z pożyczkobiorcami. Klienci Fidora mogą zarobić 50 euro, jeśli zechcą zamieścić w serwisie YouTube film wideo promujący usługi „banku". W jednej z kampanii Fidor obniżył stopę procentową kredytów i podniósł stopę procentową oszczędności o 0,1 proc. za każde 2000 „lajków", które otrzymał na Facebooku.

Chociaż czas pokaże, czy i który z nowych graczy odniesie trwały sukces, to na pewno teraz to oni, a nie – z nielicznymi wyjątkami – tradycyjne banki są źródłem najatrakcyjniejszych innowacji dla klientów. Wiele z tych innowacji na trwałe zmieni sposób dostarczania i korzystania z usług finansowych. W tej cyfrowej rewolucji banki wcale nie stoją na straconej pozycji. Jest oczywiste, że szybko i na dużą skalę włączą się w cyfryzację i tego oznaki widzimy już w Polsce. Stawka jest zbyt duża, by pozwolić sobie na spóźnioną reakcję.

W?Polsce ten odsetek był niższy – do konkurencyjnego banku po kartę kredytową, ubezpieczenie, kredyt na samochód lub po inny produkt finansowy zwróciło się „tylko", albo i aż, 25 proc. badanych.

Gdyby tak duży odsetek klientów zamknął konta w tym roku, całkowicie odchodząc od banku, bankowcy wznieśliby larum. Ale „ciche" odejścia są w dużej mierze niezauważane. Banki często nie wiedzą, że ich klient rozważa zakup nowego produktu.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację