Kazimierz Stańczak: Ubezpieczeniowy Uber nadciąga

Pytanie nie brzmi, czy cyfrowa rewolucja w ubezpieczeniach OC nastąpi, ale jak szybko stanie się faktem.

Publikacja: 13.06.2016 21:00

Kazimierz Stańczak: Ubezpieczeniowy Uber nadciąga

Foto: Materiały Prasowe/Hanna Węglewska

Strata techniczna firm ubezpieczeniowych oferujących ubezpieczenia OC przekroczyła w ubiegłym roku 1 mld zł. Wynik ten jest efektem między innymi zmian regulacyjnych zwiększających odpowiedzialność ubezpieczycieli oraz toczonych wojen cenowych. Biorąc pod uwagę zapowiedzi nowych regulacji, można oczekiwać, że w przypadku braku działań ubezpieczycieli segment polis OC będzie wciąż przynosić straty oferującym je firmom.

Ograniczone możliwości wzrostu

Perspektywy wzrostu rynku OC w naszym kraju wydają się nikłe. Od pięciu lat liczba sprzedawanych ubezpieczeń OC co roku rośnie o ok. 2 proc. Obecnie stopień zmotoryzowania społeczeństwa w Polsce, mierzony liczbą samochodów osobowych przypadających na 1000 mieszkańców, jest jednym z najwyższych w całej Unii Europejskiej. Pod tym względem wyprzedzamy takie kraje jak Hiszpania, Czechy czy Portugalia. Już ponad 70 proc. gospodarstw domowych posiada samochód. Oznacza to, że została osiągnięta bariera, która w znacznym stopniu ogranicza możliwości rozwoju firm ubezpieczeniowych.

Ubezpieczyciele w dołku

Rentowność rynku polis OC jest trwale ujemna. Segment ten nieprzerwalnie od dziewięciu lat generuje negatywny wynik techniczny. To wypadkowa niskich cen oraz rosnącej wartości odszkodowań. Niskie ceny odzwierciedlają wysoką elastyczność cenową polskiego konsumenta, dla którego to właśnie cena jest głównym kryterium wyboru polisy.

Istotny wpływ ma też coraz wyższy udział multiagencji w sprzedaży polis OC (obecnie to już ok. 40 proc.), oraz wzrost popularności porównywarek cenowych.

Druga strona medalu to rosnące koszty ubezpieczycieli, głównie w zakresie kosztów szkód oraz kosztów akwizycji. Współczynnik szkodowy pomiędzy 2005 a 2014 rokiem wzrósł o 16 pkt proc.

Wpływ na to miało kilka czynników, m.in. wzrost cen napraw i części zamiennych, pojawienie się nowych kategorii szkód osobowych oraz coraz większa popularność korzystania z usług firm specjalizujących się w roszczeniach z likwidacji szkód (wzrost udziału z 8 proc. w 2006 r. do ponad 70 proc. w 2010 w łącznej liczbie szkód). Współczynnik kosztów akwizycji wzrósł natomiast o 5 pkt proc. Stało się tak głównie ze względu na rozwój sprzedaży ubezpieczeń przez droższe kanały, takie jak np. multiagencje.

Trzy scenariusze rozwoju

W takiej sytuacji możliwe są trzy scenariusze rozwoju rynku: utrzymanie status quo, dalsza konsolidacji rynku oraz scenariusz zakładający pojawienie się nowych graczy i strategii biznesowych – nazwijmy go momentem Ubera.

Scenariusz utrzymania status quo zakłada zachowanie istniejącej struktury rynku, na którym dla klienta najważniejsze znaczenie będzie mieć cena, a koszt zmiany ubezpieczyciela pozostanie bardzo niski. W takim scenariuszu z dużym prawdopodobieństwem będą dalej realizowane wojny cenowe przerywane okresami „rozejmów".

Biorąc pod uwagę doświadczenia innych europejskich krajów, nie powinniśmy się spodziewać istotnych zmian w udziałach rynkowych wojujących ubezpieczycieli.

Scenariusz konsolidacji rynku nie wydaje się bardzo prawdopodobny. Po pierwsze, do tego musiałoby się znaleźć się kilku sprzedających, a po drugie, Komisja Nadzoru Finansowego może nie zaakceptować większej koncentracji.

Kiedy patrzy się na rynek europejski, widać zależność pomiędzy poziomem rentowności ubezpieczeń komunikacyjnych a koncentracją rynku. Mówiąc w skrócie, rynki bardziej skoncentrowane, czyli takie, na których dominuje kilku graczy (np. Czechy, Słowacja, Szwecja, Włochy), są bardziej rentowne niż takie rynki jak Niemcy czy Polska, gdzie koncentracja jest niższa. Zwiększenie koncentracji największych pięciu ubezpieczycieli o 1 pkt proc. poprawia rentowność średnio o około 0,5 pkt proc.

Przekładając tę zależność na polski rynek, okazuje się, że chcąc przywrócić rentowność OC, potrzeba zwiększenia poziomu koncentracji z obecnych 77 proc. do około 85 proc. Oznaczałoby to konsolidację od dwóch do czterech spółek małej lub średniej wielkości.

Trzeci scenariusz to „moment Ubera" na rynku ubezpieczeń, czyli zmiana modus operandi wywołana wejściem cyfrowych graczy oferujących innowacyjne rozwiązania lub zaoferowaniem nowych cyfrowych produktów przez obecne podmioty rynku. Patrząc na postępujący rozwój technologiczny oraz stosunkowo wysoką i postępującą digitalizację w naszym kraju, scenariusz ten wydaje się całkiem prawdopodobny.

Czas zmian

Zwycięstwa w wojnach cenowych w Polsce są pyrrusowe. Dlatego – z perspektywy firm ubezpieczeniowych – zmiany na rynku OC są konieczne. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest cyfrowa rewolucja.

Wzrost popularności i dostępności nowych technologii, będących efektem coraz większej powszechności smartfonów, płatności cyfrowych, telematyki, portali społecznościowych i technik big data, z całą pewnością będzie miał wpływ na ofertę ubezpieczycieli. Pytanie więc nie brzmi, czy rewolucja w ubezpieczeniach OC nastąpi, ale jak szybko stanie się faktem i kto na rynku wygra.

Autor jest senior advisorem w Bain & Company; współpraca Marcin Szczuka

Strata techniczna firm ubezpieczeniowych oferujących ubezpieczenia OC przekroczyła w ubiegłym roku 1 mld zł. Wynik ten jest efektem między innymi zmian regulacyjnych zwiększających odpowiedzialność ubezpieczycieli oraz toczonych wojen cenowych. Biorąc pod uwagę zapowiedzi nowych regulacji, można oczekiwać, że w przypadku braku działań ubezpieczycieli segment polis OC będzie wciąż przynosić straty oferującym je firmom.

Ograniczone możliwości wzrostu

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację