"Rzeczpospolita": Niedawno w Katowicach miał miejsce nietypowy koncert, zagrał pan z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia, co znalazło się w programie?
Tomasz Stańko: Wykonałem swoje kompozycje zaaranżowane na kwartet i orkiestrę. Przede wszystkim utwory z albumu „Wisława" i kilka tematów z płyty nagranej dla Muzeum Historii Żydów Polskich. To był koncert z triem RGG, są zawodowcami, dobrze mi się z nimi współpracuje. Rzadko występuję z orkiestrami symfonicznymi, ale po tym koncercie mam propozycje kolejnych z tymi właśnie aranżacjami, które napisał Krzysztof Herdzin i sam pokierował orkiestrą NOSPR. To kosztowne przedsięwzięcie, muszą być duże sale. Chcę to powtórzyć, bo Krzysztof wspaniale zrobił tę moją muzykę. Wyczuł moje upodobania, gust. Wiedziałem, że on to dobrze zrobi, ale napisał tak niesamowitą orkiestrację, że jestem pod wielkim wrażeniem.
Przed nami festiwal Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej, którego jest pan dyrektorem artystycznym i na którym zwykle prezentuje pan swoją nową muzykę. Tak będzie i tym razem?
Wykonam premierowe utwory z nowej płyty, którą nagrałem z moim nowojorskim kwartetem: kontrabasistą Reubenem Rogersem, pianistą Davidem Virellesem i perkusistą Geraldem Cleaverem. W Bielsku Cleavera wyjątkowo zastąpi inny muzyk – Marcus Gilmore. Cieszę się z tego zastępstwa, bo Marcus to znakomity perkusista.
Gdzie nagrał pan tę płytę i kiedy się ukaże?