Warszawska Jesień: Błądzenie w oparach opery

Jeśli na festiwalu pojawią się dwa wydarzenia, można go uznać za udany. Tak było w tym roku na Warszawskiej Jesieni.

Aktualizacja: 25.09.2016 23:46 Publikacja: 25.09.2016 18:03

Wprawdzie oba utwory nie narodziły się dla tego festiwalu, ale ważne, że publiczność Warszawskiej Jesieni wreszcie je poznała. Pierwszy to „Czarodziejska góra" Pawła Mykietyna w reżyserii Andrzeja Chyry. Jej premiera odbyła się rok temu na Malcie w Poznaniu, potem spektakl pojawił się w kilku miastach, wreszcie dotarł do stolicy.

O tej operze napisano już wiele, bo Paweł Mykietyn stworzył „Czarodziejską górą" nową operową jakość, a Andrzej Chyra przemienił ją w pasjonujące widowisko. Teraz pozostaje pytanie, czy zakończy sceniczne życie w jednej inscenizacji czy też inny reżyser odważy się po nią sięgnąć.

Wydarzeniem stała się też opera nieznana u nas, a słynna. To „Luci mie traditrici" Włocha Salvatore Sciarrina, który z naturalnych brzmień instrumentów i głosów – bez elektroniki i przetworzeń – tworzy oryginalną, pełną subtelnych brzmień muzykę.

Wspaniałą, zapraszaną przez świat wykonawczynią utworów Sciarrina jest Anna Radziejewska. Czuje się doskonale w tej muzyce półtonów i półcieni. Tu miała wszakże też świetnych partnerów (Artur Janda, Jan Jakub Monowid, Hubert Zapiór, Contemporary Ensemble pod dyrekcją Liliany Krych).

„W oparach opery" – taki był podtytuł tej Jesieni. W owych oparach nie każdy potrafi znaleźć właściwą drogę. Reżyserka Natalia Korczakowska zagłuszyła misterną tkankę „Zagubionej autostrady" Olgi Neuwirth natłokiem bezładnych pomysłów. „Aron S" to mieszanina dźwięków wymyślonych przez Sławomira Wojciechowskiego i bełkotliwego intelektualnie libretta Pawła Krzaczkowskiego. No, ale wybitne dzieła nie rodzą się tłumnie.

Tegoroczna edycja była wyjątkowa jeszcze z jednego powodu. Z festiwalem postanowił rozstać się jego dyrektor, Tadeusz Wielecki, któremu publiczność zawdzięcza 18 interesujących Warszawskich Jesieni.

Wprawdzie oba utwory nie narodziły się dla tego festiwalu, ale ważne, że publiczność Warszawskiej Jesieni wreszcie je poznała. Pierwszy to „Czarodziejska góra" Pawła Mykietyna w reżyserii Andrzeja Chyry. Jej premiera odbyła się rok temu na Malcie w Poznaniu, potem spektakl pojawił się w kilku miastach, wreszcie dotarł do stolicy.

O tej operze napisano już wiele, bo Paweł Mykietyn stworzył „Czarodziejską górą" nową operową jakość, a Andrzej Chyra przemienił ją w pasjonujące widowisko. Teraz pozostaje pytanie, czy zakończy sceniczne życie w jednej inscenizacji czy też inny reżyser odważy się po nią sięgnąć.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Warszawa: Majówka w Łazienkach Królewskich
Kultura
Plenerowa wystawa rzeźb Pawła Orłowskiego w Ogrodach Królewskich na Wawelu
Kultura
Powrót strat wojennych do Muzeum Zamkowego w Malborku
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił