Ordynację topi „partia Kapicy”

Spór o podatki kluczowy dla oceny PO. Rozmowa z Cezarym Kaźmierczakiem, prezesem Związku Przedsiębiorców i Pracodawców

Aktualizacja: 17.02.2015 23:12 Publikacja: 17.02.2015 21:43

Ordynację topi „partia Kapicy”

Foto: Fotorzepa/Rafał Guz

Rz: Wszystkie partie deklarują, że zależy im na małym i średnim biznesie. Czy czujecie się doceniani?

Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców: Politycy w stosunku do tego sektora – a warto powtarzać do znudzenia, że stanowi on ponad 99 proc. firm, wytwarza 67 proc. PKB i zatrudnia 75 proc. Polaków – zachowują się podobnie jak człowiek przechodzący proces uczenia się. Pierwszy etap to poziom: „wie, że nie wie". Taki stan mieliśmy kilka lat temu. Drugi etap to: „wie, ale nie stosuje tego w życiu". Nasi politycy są w tym miejscu. Wiedzą, że sektor MSP jest arcyważny, ale nie stosują rozwiązań, które by to odzwierciedlały.

A jaki jest trzeci etap?

„Wie i stosuje pod przymusem". Staramy się jako organizacja, ale także przy wsparciu mediów do których zaliczam „Rzeczpospolitą", przeprowadzić polityków do tego etapu.

Czy jest pan pewien, że politycy są już na drugim etapie? Jeśli przypomnimy zalecenie wiceministra finansów Jacka Kapicy, w którym mowa, że 80 proc. kontroli skarbowych ma się kończyć karą, to trudno się z tym zgodzić. Tym bardziej że taka praktyka głównie bije w mały biznes – duże firmy mają prawników i stać je na spory z fiskusem.

Pan Kapica znany jest z „przyjaznego" stosunku, szczególnie do polskich firm. Tłumaczy wprawdzie, że kontrole mają być lepiej adresowane, ale chyba kompletnie nie rozumie sposobu myślenia podwładnych. Jeżeli urzędnikowi w Strzelcach Krajeńskich nakaże 80 proc. zakończonych karą kontroli, to będzie on choćby na siłę szukał przewinienia. I karę nałoży. A to, że po drodze pracę straci kilkaset osób i długofalowo budżet podniesie stratę, to już się nie liczy.

Minister mówi jednak, że kontrole będą tam, gdzie dochodzi do nadużyć.

Niedługo nasza administracja podatkowa będzie się powoływać na przykład USA, gdzie fiskus kontroluje zaledwie 4 proc. zeznań podatkowych firm i osób fizycznych. Kontrole są przeprowadzane tam, gdzie jest wysokie podejrzenie nadużyć. W przypadku naszego fiskusa w to nie wierzę.

Co więc za tym stoi?

Brutalny fiskalizm. Minister Kapica mówi to wprost – kontrole mają przynosić pieniądze do budżetu. Intencja jest zatem rozbójnicza – wyciągnąć na siłę pieniądze od podatników.

To mocne słowa.

To, co twierdzi minister, że intencją jest lepsza efektywność kontroli, jest kłamstwem. Gdyby tak było, to 80 proc. urzędników nie zajmowałoby się, jak obecnie, sprawdzaniem PIT od obywateli, gdzie skala oszustwa może sięgnąć kilku złotych. Zajmowaliby się tzw. karuzelą VAT, gdzie wyłudzane są miliardy.

Rząd mówi, że z nimi walczy.

Tak nie jest. Miałem do zwrotu kwotę VAT sięgającą kilku tysięcy złotych i mój księgowy powiedział mi przerażony, by się o to nie ubiegać, bo naślą na nas kontrole. To pytam się publicznie pana Kapicy:  jakim cudem są wypłacane dziesiątki milionów złotych firmom słupom, oszustom, którzy wyłudzają VAT.

Wracając do polityków. Którzy według pana są najbliżej trzeciego etapu uczenia się?

Mamy do czynienia – jeśli chodzi o deklaracje, działanie i to, co myślą politycy – ze swoistą paranoją. Nie ma żadnego ugrupowania, w którym frakcja zdroworozsądkowa – taka, która wie, że od sytuacji firm zależy kondycja gospodarki, a tym samym siła państwa – by nie istniała. Tacy ludzie są w PO, PIS czy PSL. Z jakimkolwiek politykiem rozmawiam, to on się ze mną zgadza, ale później, gdy widzimy realia rządzenia, jest już inaczej.

A może jest tak, że politycy do publiczności mówią co innego niż w prywatnych rozmowach? To, co ludzie chcą usłyszeć.

Czy jest pan przekonany, że ludzie chcą usłyszeć coś takiego, co ostatnio wzbudziło moje gigantyczne zdumienie? Wtedy, gdy nasza żelazna dama, czyli premier Kopacz, podpisała porozumienie z górnikami, że nagrody z zysku będą wypłacane, nawet jeśli kopalnia przynosi stratę?

W powszechnym przekonaniu to PO jest partią przyjazną przedsiębiorcom. Czy to odczuwacie?

Jeżeli chodzi o PO, bardzo dziwi mnie jedna rzecz. Weszła ona w bardzo trudne i kosztowne politycznie sprawy, które wymagały sporej odwagi. Tak było z podnoszeniem wieku emerytalnego czy OFE. Ale nie zrobiła rzeczy, które są bardzo łatwe. Tego, czego domaga się np. mały i średni biznes – jasnego prawa, ograniczenia biurokracji i uproszczenia systemu podatkowego. To są zagadnienia, które nie niosą kosztów finansowych czy politycznych strat. Nie domagamy się przecież w pierwszym rzędzie obniżenia podatków, ale ich uproszczenia. Nie rozumiem tego, ale znam mechanizm blokowania tych zmian.

Co to jest?

Jestem święcie przekonany, że zarówno Kaczyński, jak i Tusk, a nawet pani premier mówili prawdę, że chcą zrobić to, co postulujemy, na przykład uprościć system podatkowy. Natomiast zaraz po tym, gdy o tym wspomną „wjeżdża" do nich, nazwijmy ją, „partia Kapicy", która twierdzi, że od takich zmian zawali się państwo i budżet. Oni zachowują się jak kapłani w starożytnym Egipcie. Przychodzą, rzucają niezrozumiałymi terminami, tabelami, wyliczeniami – jak straszyli w starożytności zaćmieniem słońca. Jaki jest tego efekt? Lider natychmiast się wycofuje. Tak go przestraszą, że nic nie robi. Tak było z Kaczyńskim, Tuskiem, teraz jest z Kopacz.

Czyli nie macie co liczyć na to, że państwo będzie dla was przyjaźniejsze?

Zobaczymy, co stanie się z nowelizacją ordynacji podatkowej zgłoszoną przez prezydenta. Przypomnijmy, że wprowadza oczywistą zagwarantowaną w konstytucji zasadę, że w razie niejasności przepisów wątpliwości mają być rozstrzygane na korzyść podatnika. W czwartek ma się nią zajmować Komisja Finansów Publicznych. Spodziewam się, że zostanie utopiona przez posłów.

Skąd ten wniosek?

Jak się dowiaduję, wyżsi urzędnicy Ministerstwa Finansów biegają pośród polityków i opowiadają, że tej noweli nie wolno wprowadzić, bo upadnie państwo.

Dlaczego?

W Polsce co drugi przepis podatkowy jest niejasny i jeśli miałby być rozstrzygany na korzyść podatnika, to budżet może być pod presją. Urzędnicy przekonują, że aby wprowadzić nowelę, najpierw trzeba naprawić prawo. Ale jej wyrzucenie do kosza oznacza, że rząd nigdy go nie naprawi, bo nie będzie miał żadnego powodu, by to robić. Intencją inicjatywy prezydenta jest to, by zmusić go do sanacji prawa i by przepisy formułować jasno.

A jeśli projekt upadnie?

Będziemy jako związek zaskarżać poszczególne przepisy podatkowe do Trybunału Konstytucyjnego. A to będzie o wiele kosztowniejsze i bardziej dotkliwe dla rządu niż sanacja ordynacji.

Rz: Wszystkie partie deklarują, że zależy im na małym i średnim biznesie. Czy czujecie się doceniani?

Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców: Politycy w stosunku do tego sektora – a warto powtarzać do znudzenia, że stanowi on ponad 99 proc. firm, wytwarza 67 proc. PKB i zatrudnia 75 proc. Polaków – zachowują się podobnie jak człowiek przechodzący proces uczenia się. Pierwszy etap to poziom: „wie, że nie wie". Taki stan mieliśmy kilka lat temu. Drugi etap to: „wie, ale nie stosuje tego w życiu". Nasi politycy są w tym miejscu. Wiedzą, że sektor MSP jest arcyważny, ale nie stosują rozwiązań, które by to odzwierciedlały.

A jaki jest trzeci etap?

„Wie i stosuje pod przymusem". Staramy się jako organizacja, ale także przy wsparciu mediów do których zaliczam „Rzeczpospolitą", przeprowadzić polityków do tego etapu.

Czy jest pan pewien, że politycy są już na drugim etapie? Jeśli przypomnimy zalecenie wiceministra finansów Jacka Kapicy, w którym mowa, że 80 proc. kontroli skarbowych ma się kończyć karą, to trudno się z tym zgodzić. Tym bardziej że taka praktyka głównie bije w mały biznes – duże firmy mają prawników i stać je na spory z fiskusem.

Pan Kapica znany jest z „przyjaznego" stosunku, szczególnie do polskich firm. Tłumaczy wprawdzie, że kontrole mają być lepiej adresowane, ale chyba kompletnie nie rozumie sposobu myślenia podwładnych. Jeżeli urzędnikowi w Strzelcach Krajeńskich nakaże 80 proc. zakończonych karą kontroli, to będzie on choćby na siłę szukał przewinienia. I karę nałoży. A to, że po drodze pracę straci kilkaset osób i długofalowo budżet podniesie stratę, to już się nie liczy.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?