Artur Bartkiewicz: Rosyjska rakieta nad Polską. Czas przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości

Po raz kolejny w przestrzeni powietrznej Polski znalazła się rosyjska rakieta. Czas pogodzić się z tym, że Polska stała się państwem frontowym w zupełnie nowej rzeczywistości geopolitycznej, z jaką przyjdzie nam się mierzyć przez najbliższe lata, a może nawet dekady.

Aktualizacja: 27.03.2024 06:13 Publikacja: 24.03.2024 09:41

Ciężki rosyjski bombowiec Tu-95 – to takich używają Rosjanie do ataków na Ukrainę

Ciężki rosyjski bombowiec Tu-95 – to takich używają Rosjanie do ataków na Ukrainę

Foto: Public domain, via Wikimedia Commons

Tym razem naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjską rakietę trwało niespełna minutę. Rakieta była wymierzona w Ukrainę, ale jako że Rosjanie często atakują pociskami manewrującymi cele w pobliżu naszej granicy, takie incydenty mogą mieć miejsce. Rakiety manewrujące zmieniają kierunek w trakcie lotu, aby trudniej było je zwalczać obronie przeciwlotniczej, i dlatego – mimo że ich ostateczny cel znajduje się w Ukrainie – mogą w ramach wykonywanych manewrów wejść w przestrzeń powietrzną Polski. W takiej rzeczywistości żyjemy, gdyż tuż za naszą granicą toczy się największy konflikt zbrojny w Europie od zakończenia II wojny światowej.

Wojna u granic Polski: co to dla nas oznacza?

Tej wojny już zresztą doświadczyliśmy w tragiczny sposób, gdy w Przewodowie spadła zabłąkana rakieta wystrzelona przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. I gdy rosyjska rakieta przeleciała kilkaset kilometrów nad Polską i spadła w lesie pod Bydgoszczą, o czym dowiedzieliśmy się po kilku miesiącach. Również gdy sygnał GPS samolotu brytyjskiego ministra obrony wracającego z Polski do Wielkiej Brytanii został zakłócony przez Rosjan z obwodu królewieckiego. Musimy się pogodzić z tym, że wojna toczy się tuż obok nas, a my jesteśmy częścią konfrontacji Zachodu z Rosją.

Czytaj więcej

Rosyjska rakieta naruszyła przestrzeń powietrzną RP. Komunikat Dowództwa Operacyjnego

A w związku z tym musimy przyjąć do wiadomości, że ma to dla nas daleko idące konsekwencje – i rakiety, a być może w przyszłości także drony kamikadze wlatujące przypadkowo w przestrzeń powietrzną Polski nie są wcale najpoważniejszymi z nich. Dziś wszystko wskazuje na to, że w najlepszym wypadku czeka nas długa zimna wojna z Rosją, w której nowa żelazna kurtyna będzie przebiegać także przez naszą granicę z obwodem królewieckim i Białorusią. Prawdopodobnie przyjdzie nam przez lata żyć z widmem wojny krążącym nad naszą częścią Europy ze względu na rosyjski imperializm i ambicje Moskwy dotyczące przebudowy architektury bezpieczeństwa na Starym Kontynencie. Renta czasów pokoju, z której korzystaliśmy przez 30 lat, się skończyła.

Trzeba pytać co zrobić, by cel rosyjskiej rakiety ani dziś, ani jutro, ani nigdy, nie znajdował się w Polsce

Musimy zrozumieć, że pieniędzy wydanych na obronność zabraknie na inne cele

Pierwsze konsekwencje tego stanu rzeczy już widzimy – Polska gwałtownie zwiększyła wydatki na obronność. I w najbliższych latach nie należy spodziewać się ich spadku. Kupujemy czołgi i haubice, by zastąpić nimi poradziecki sprzęt przekazywany Ukrainie. Ale będziemy musieli w najbliższych latach inwestować też w obronę przeciwlotniczą i przeciwrakietową – bo konflikt w  Ukrainie pokazuje, jak istotne jest zapewnienie bezpieczeństwa własnego nieba w konfrontacji z wrogiem, który za cel obiera nie tylko zgrupowania wojsk, ale też infrastrukturę krytyczną, transportową, a nawet budynki mieszkalne, szkoły i szpitale. Musimy odtworzyć obronę cywilną – o czym niedawno mówili wicepremier, minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz i szef MSWiA Marcin Kierwiński. Musimy zastanowić się, w jaki sposób, w warunkach armii zawodowej zadbać o przeszkolone rezerwy – bo w wojnie takiej jak ta, która toczy się w Ukrainie, nie wystarczą zawodowi żołnierze. Musimy wreszcie – jak cała Europa – gwałtownie zwiększyć możliwości produkcyjne, jeśli chodzi o amunicję, bo pod tym względem dziś z Rosją przegrywamy. I musimy zrozumieć, że pieniędzy, które będzie trzeba na to przeznaczyć, siłą rzeczy zabraknie gdzieś indziej.

Dlatego dziś nie należy pytać – jak robią niektórzy – dlaczego Polska nie zestrzeliła rakiety, która była w polskiej przestrzeni powietrznej przez kilkadziesiąt sekund. Trzeba pytać, co zrobić, by cel takiej rakiety ani dziś, ani jutro, ani nigdy nie znajdował się w Polsce.

Tym razem naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjską rakietę trwało niespełna minutę. Rakieta była wymierzona w Ukrainę, ale jako że Rosjanie często atakują pociskami manewrującymi cele w pobliżu naszej granicy, takie incydenty mogą mieć miejsce. Rakiety manewrujące zmieniają kierunek w trakcie lotu, aby trudniej było je zwalczać obronie przeciwlotniczej, i dlatego – mimo że ich ostateczny cel znajduje się w Ukrainie – mogą w ramach wykonywanych manewrów wejść w przestrzeń powietrzną Polski. W takiej rzeczywistości żyjemy, gdyż tuż za naszą granicą toczy się największy konflikt zbrojny w Europie od zakończenia II wojny światowej.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Michał Kolanko: „Zderzaki” paradygmatem polityki szefa PO, czyli europejska roszada Donalda Tuska
Komentarze
Izabela Kacprzak: Premier, Kaszub, zrozumiał Ślązaków
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego