Jak z cukrzycą dojechać po olimpijski medal? Mateusz Rudyk: Traktuję ją jak przyjaciółkę do pokonywania przeszkód, a nie wroga

- Musiałem pogodzić się z tym, że mogę zostać mistrzem świata, a później pójdę spać i już się nie obudzę – mówi „Rz” najlepszy polski kolarz torowy Mateusz Rudyk.

Publikacja: 22.01.2024 03:00

Jak z cukrzycą dojechać po olimpijski medal? Mateusz Rudyk: Traktuję ją jak przyjaciółkę do pokonywania przeszkód, a nie wroga

Foto: JOHN THYS / AFP

Zdobył pan właśnie trzy medale mistrzostw Europy: srebrne w sprincie i keirinie oraz brązowy z drużyną. Który smakuje najlepiej?

Trudno powiedzieć, choć radość sukcesu z drużyną to jednak coś innego niż indywidualny wynik. Pokonaliśmy Brytyjczyków, czyli potęgę kolarstwa, a medal zbliżył nas do kwalifikacji olimpijskiej. Mistrzostwa mnie pozytywnie zaskoczyły, bo przed ich rozpoczęciem mówiłem, że stać mnie na walkę o medal w sprincie. Chciałoby się złota, ale Harrie Lavreysen był nie do pokonania.

Czuł pan, że w Apeldoorn gospodarzom pomagają nie tylko ściany, ale także technologia?

Najlepsze i najbogatsze kraje, jak Wielka Brytania, Holandia, Niemcy czy Japonia, inwestują olbrzymie pieniądze w projekt i produkcję roweru. Szukają w ten sposób każdej tysięcznej setnej sekundy, podobnie jest z kombinezonami. Nas na to nie stać, lecz na sprzęt nie mogę narzekać, bo mamy najlepszy, jaki jest dostępny do kupienia na rynku, i nie odstaje mocno od tego produkowanego na zamówienie jakiejś reprezentacji.

Jest pan sportowcem cukrzykiem. Jak przez lata zmieniło się pana nastawienie do choroby?

Nauczyłem się z nią żyć i uprawiać zawodowo kolarstwo. Traktuję cukrzycę jak przyjaciółkę do pokonywania wszystkich przeszkód, a nie wroga. Przez lata zmieniła się też medycyna i to, co jeszcze 10–15 lat temu było nieosiągalne, dzisiaj jest na porządku dziennym. Jem chociażby praktycznie wszystko. Mam oczywiście dietę, ale nie ukrywam, że czasami pozwolę sobie na fast fooda.

Czytaj więcej

Badania: post przerywany skuteczny w utracie wagi u pacjentów z cukrzycą

Niewielu wie, że zmaga się pan także z chorobą Hashimoto…

Jako junior usłyszałem od lekarza, że nawet szybsze wejście po schodach może być dla mnie zagrożeniem życia. Musiałem pogodzić się ze słowami specjalisty, że mogę wprawdzie zostać mistrzem świata, ale kładąc się później spać, już się nie obudzę. Zrezygnowałem z treningów, kiedy wyniki badań się poprawiły – wróciłem. Dziś choroba mi nie przeszkadza, choć muszę mieć ją na uwadze.

Cukrzyca sprawiła, że ma pod skórą czip. Jak to działa?

Nie nazywajmy tego czipem, bo może się źle kojarzyć. Posiadam urządzenie Eversense do monitorowania poziomu cukru. To czujnik, który wszczepia się pod skórę raz na pół roku, a nad nim – na plaster – nakleja nadajnik, który wysyła informacje do aplikacji w telefonie. To pomaga, bo używając tradycyjnego glukometru, musiałbym 20–30 razy dziennie się kłuć, by zbliżyć się dokładnością pomiarów do tego, co mam teraz.

Jest pan ambasadorem Teamu NovoNordisk, w której jeżdżą kolarze z cukrzycą. Jak wygląda wasza współpraca?

To profesjonalna grupa kolarska, gdzie wszyscy, którzy się ścigają, mają cukrzycę typu 1. Biorą udział w największych wyścigach, np. Tour de Pologne. Naszą misją jest pokazanie, że z cukrzycą można robić wszystko. Chcemy zmieniać świadomość i podejście do choroby. Współpracuję z nimi oraz korzystam z wiedzy. Pomagają mi też finansowo, dzięki czemu mogę opłacić psychologa czy dietetyka.

Czytaj więcej

Sport poza granicą bólu. Decyzja WADA w sprawie tramadolu miała mocne podstawy

Jaki był dla pana ten ostatni sezon?

Udany, bo zdobyłem srebro mistrzostw Europy w sprincie, byłem drugi na Pucharze Narodów w Kanadzie i zwyciężyłem w klasyfikacji generalnej tego cyklu. Zająłem też trzecie miejsce w Lidze Mistrzów, co potwierdziło, że należę do światowej czołówki. Mam lekki niedosyt po mistrzostwach globu, gdzie zająłem czwartą pozycję, ale daje mi to motywację do jeszcze cięższej pracy.

Mamy rok olimpijski. Jaką lekcję wyniósł pan po niepowodzeniach na igrzyskach z Tokio?

Zawiodła głowa. Przeszkodziła presja, którą wywarli na mnie ludzie oraz ja sam, ale odrobiłem lekcję. Chodzę do psychologa sportowego, zmieniłem też podejście do treningów i diety oraz tego, co dzieje się wokół mnie.

Zdobył pan właśnie trzy medale mistrzostw Europy: srebrne w sprincie i keirinie oraz brązowy z drużyną. Który smakuje najlepiej?

Trudno powiedzieć, choć radość sukcesu z drużyną to jednak coś innego niż indywidualny wynik. Pokonaliśmy Brytyjczyków, czyli potęgę kolarstwa, a medal zbliżył nas do kwalifikacji olimpijskiej. Mistrzostwa mnie pozytywnie zaskoczyły, bo przed ich rozpoczęciem mówiłem, że stać mnie na walkę o medal w sprincie. Chciałoby się złota, ale Harrie Lavreysen był nie do pokonania.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Magnus Carlsen wraca do Polski. Będzie gwiazdą turnieju w Warszawie
Inne sporty
Rosjanie i Białorusini na igrzyskach w Paryżu. Jak umiera olimpijski ruch oporu
Inne sporty
Rusza Grand Prix na żużlu. Bartosz Zmarzlik w pogoni za piątym złotem
Inne sporty
Polacy zaczynają mistrzostwa świata w cheerleadingu. Nadzieje są duże
Inne sporty
Bratobójcza walka o igrzyska. Polacy zaczęli wyścig do Paryża