Festiwal Biegowy w Piwnicznej - Zdroju: Czas biegów i dobrej zabawy

Piwniczną-Zdrój po raz kolejny opanowali biegacze. Amatorzy mniej lub bardziej ekstremalnego wysiłku ruszyli na trasy, a kibice mogli posłuchać zespołów ludowych na Festiwalu Lachów i Górali.

Publikacja: 11.09.2023 03:00

Festiwal Biegowy w Piwnicznej - Zdroju: Czas biegów i dobrej zabawy

Foto: Tomasz Szwajkowski

To już tradycja, że na początku września ci, którzy kochają bieganie i góry – a te miłości często idą w parze – pojawiają się w Piwnicznej-Zdroju. Dzięki pomysłowi Zygmunta Berdychowskiego, a zwłaszcza jego ciepłym uczuciom wobec gór oraz biegania, powstał festiwal, który co roku przyciąga na południe Polski całe rodziny.

Tutaj każdy może znaleźć coś dla siebie, a do startu – wbrew pozorom – nie trzeba się przygotowywać przez cały rok. Decyzję można podjąć spontanicznie, w ostatniej chwili, szukając pomysłu na ciekawy weekend.

Czytaj więcej

III Festiwal Lachów i Górali. Trzy dni folkloru w Piwnicznej-Zdroju

Dla tych, którzy zaczynają przygodę z bieganiem po górach, są konkurencje rozgrywane w okolicach miasteczka festiwalowego na dystansie kilkuset metrów. Są też próby dla całych rodzin, w szpilkach albo krawacie, czyli biegi przebierańców. Mogą wystartować także dzieci, podzielone na kategorie wiekowe.

Są również dystanse dla tych, którzy wolą się zmęczyć, a może wręcz spróbować przekroczyć granice własnych możliwości, mierząc się z górami. Trenują i startują, żeby wygrać. Dla nich są Koral Maraton czy Biegi 7 Dolin – na dystansach 36, 61 i 100 kilometrów. Nawet oni często przybywają jednak do Piwnicznej całymi rodzinami. Biegają, a bliscy mogą spędzić kilka dni w pięknej okolicy i dobrze się bawić.

Bieg, ból, pot i łzy

Gości i uczestników festiwalu było wielu, a kolejarze wyjaśniali, że pociąg „Nikifor” w ten weekend wyjątkowo został zestawiony z dwóch jednostek, co zdarza się wyjątkowo. Ostrzegali się też, żeby uważać na stacji w Piwnicznej-Zdroju, bo będzie się tam kręciło więcej ludzi niż zwykle. Nic dziwnego, że miasteczko biegowe już w piątek tętniło życiem. Rozstawiali się wystawcy strefy Expo, zawodnicy odbierali pakiety startowe. Dzieci szalały zaś na rowerach na torze pump track i robiły ogromne bańki mydlane.

Pogoda dopisała. Przez trzy dni świeciło słońce, co zachęcało do spędzania czasu na świeżym powietrzu, a biegaczom z jednej strony ułatwiało sprawę, skoro rok temu w błocie i deszczu trzeba było w pierwszej kolejności walczyć, żeby utrzymać się na nogach, a z drugiej na odsłoniętych odcinkach mocniej przygrzewało – wówczas kluczowe okazywało się przede wszystkim właściwe nawodnienie.

Michał Dudczak Zwycięzca Biegu na 36 kilometrów

W zeszłym roku było deszczowo, ale chłodno, więc biegło się przyjemnie. Przeszkadzało natomiast błoto, które wpływało na rozwijane prędkości. W tym roku pogoda była piękna, trasa wygodna, miejscami tylko trochę błota, przez co raz zdarzyła mi się kraksa. W końcowej części trasy słońce dawało się lekko we znaki. Ogólnie jednak warunki były bardzo fajne. Przez pierwszą część dystansu ścigałem się z dwoma, trzema chłopakami, potem został tylko Jasiek Wydra, który ukończył bieg za mną. W drugiej części trasy zdołałem się od niego oderwać i na 25. km miałem już 4,5 minuty przewagi. Czy to dużo? Zależy od tego, czy biegnie się pod górę, czy jesteśmy na zbiegu. Ale jest to w miarę bezpieczna przewaga. W tym roku skończyłem 23 lata, dłuższe dystanse czekają mnie za kilka lat. Na ten moment 36 km mi wystarcza.

Pierwsze biegi zaczęły się już w piątek wieczorem. Festiwal otworzyli Lachy i Górale, którzy najpierw przeszli z pobliskiego kościoła do miasteczka biegowego, a potem stanęli na starcie w strojach ludowych (dozwolone były jedynie sportowe buty). Zaraz za nimi ruszyli biegacze w krawatach i na szpilkach.

W międzyczasie do startu przygotowywali się już uczestnicy Iron Runa. Oni zdecydowali się na ból, pot oraz łzy i przez trzy dni startowali na różnych dystansach. Już w piątek mieli do pokonania Milę oraz trasę Nocnego Biegu na 7 km. Potem na chwilę mogli pójść spać, jeśli zdołali opanować adrenalinę, żeby już w sobotni poranek zameldować się na starcie biegu na 61 km. Po takiej dawce Nocny Bieg na 4 km wydawał się tylko lekką zaprawą. Na deser były jeszcze niedzielne Koral Maraton i bieg na 1 km.

Kanapka w nagrodę

Lekko nie mieli także ci, którzy wyruszyli na trasę Tauron Biegu 7 Dolin na dystansie 100 kilometrów. Tutaj dodatkowym utrudnieniem było to, że pierwszą część dystansu należało pokonać po ciemku, mając do dyspozycji jedynie światło czołówki. Okazało się, że sprzęt potrafi spłatać figle, ale nawet to nie odbiera szans na zwycięstwo, bo liczy się upór i dobra forma.

Justyna Mamala Zwyciężczyni Biegu na 100 kilometrów

Planowałam zejść poniżej 11 godzin, choć wyszło trochę więcej. Miałam kryzys, gdzieś po 40. km rozbolały mnie nogi, pojawiło się lekkie zmęczenie. Kiedy już to zwalczyłam, wstąpiły we mnie nowe siły. Miałam przerwę od biegów górskich, ale stwierdziłam, że wystartuję. Gdzieś ok. 12. km pomyślałam, że bardzo mi tego brakowało. Dlaczego od razu na 100 km? Na tym dystansie czuję się dobrze. Chociaż nie startowałam, to cały czas trenowałam i wiedziałam, że dam radę. Zaczęłam bardzo spokojnie, nie sprawdzałam tętna, jednak czułam się bardzo dobrze. Przez ok. 10 km biegłam w grupie z innymi dziewczynami. Starałam się ich trzymać, ale gdy poczułam się komfortowo, stwierdziłam, że robię swoje. Przed Przehybą moja czołówka zaczęła mrugać, na szczęście miałam drugą.

Zarówno Tomasz Kobos, który wygrał Tauron Bieg 7 Dolin wśród mężczyzn, jak i Justyna Mamala – najlepsza spośród pań – mieli problemy z czołówkami. Pan Tomasz długim fragmentem musiał zbiegać w kompletnych ciemnościach i już był gotów się poddać, jednak opanował nerwy i finiszował na pierwszym miejscu.

Trasa wiodła malowniczymi ścieżkami, po drodze można było odwiedzić schroniska na Przehybie czy Hali Łabowskiej, ale walczący o zwycięstwo nie mieli czasu na podziwianie widoków. Jedli i pili w biegu, bo liczyła się każda minuta. Na mecie zwycięzca dostał od żony kanapkę, a córeczka, wymalowana na buzi, od razu ciągnęła go do kolejnych atrakcji. Sama też lubi biegać, w niedzielę miała wystartować w rywalizacji dzieci. To przecież impreza rodzinna dosłownie i w przenośni. Nic dziwnego, że Koral Maraton wygrało małżeństwo Lidia i Rafał Czarneccy z Bliżyna.

– Nogi trochę odmawiały posłuszeństwa, bo był to mój czwarty bieg na tym festiwalu. Trochę już czuję mięśnie czworogłowe, ale poza tym jest bardzo dobrze. Na trasie było mnóstwo kibiców – mówił na mecie pan Rafał.

Na starty na kilku dystansach zdecydował się również Kamil Walczyk, który w niedzielę wygrał w półmaratonie śladami św. Kingi, a wcześniej był pierwszy w Biegu Nocnym na 7 km oraz Sądeckiej Dyszce.

Przyjechali górale

Festiwal Biegowy po raz kolejny pokazał, że w jego trakcie każdy znajdzie coś dla siebie i nie doświadczy nudy. Nie masz ochoty biegać? Przejdź się między stoiskami, gdzie spróbujesz regionalnych potraw, albo zajdź do namiotu numer dwa i posłuchaj występów zespołów ludowych. Ta formuła coraz prężniej się rozwija.

Tomasz Kobos Zwycięzca Biegu na 100 kilometrów

To chyba był mój najciekawszy bieg w życiu. Miałem problemy na najbardziej technicznym odcinku trasy, bo popsuła mi się czołówka. Straciłem przewagę. Pomyślałem, że to koniec. Ryzykowałem cały czas, co powodowało ogromne napięcie. Kiedy wybiegłem na łatwą, szeroką drogę, nogi miałem jak z waty, całe ciało było sztywne, a to był dopiero 35. km trasy. Na 90. km był stromy podbieg, słońce świeciło i znów miałem kryzys. Byłem jednak pierwszy, więc mnie to nie zdołowało.

Przybywa ludzi na widowni i startujących zespołów. W tym roku przyjechało ich aż 35 – 24 z nich wzięły udział w konkursie, a wśród nich chociażby goście z Wileńszczyzny, serdecznie witani przez Berdychowskiego, ubranego w strój sądeckiego Lacha. Byli też górale ochotniccy, podhalańscy, biali, czarni czy Pogórzanie.

W tym roku po raz pierwszy przyjechali też górale z Koniakowa – obowiązkowo z wielką koronką. Wszyscy artyści występowali w strojach ludowych, starsi mówili gwarą, młodsi zaś się przysłuchiwali i uczyli. Występy oceniała profesjonalna komisja. Chodziło nie tylko o atrakcyjność występu, ale również – a może nawet przede wszystkim – o zgodność z tradycją choreografii, strojów i muzyki.

Kto spacerował po terenie miasteczka, ten też nie narzekał na brak atrakcji. Ze sceny przemawiali ciekawi goście. Można było posłuchać co nieco o treningu przewagi tlenowej, któremu ostatnio reklamę zrobiła Iga Świątek.

Pojawił się nawet Marek Kamiński, zdobywca dwóch biegunów, który opowiadał, jak w przygotowaniach nieocenione było bieganie. Nie każdy musi od razu ruszać na Antarktydę. Najważniejsze, żeby po prostu wstać z kanapy. A później ruszyć – chociażby do Piwnicznej-Zdroju.

JACEK DENEKA

Główne biegi 14. Festiwalu Biegowego w Piwnicznej-Zdroju

Bieg na Milę

1. Patryk Marmon, Nawojowa 4:46

2. Tomasz Ogorzały, Przysetnica 4:49

3. Michał Kaczmarek, Kraków 4:50

 Bieg Lachów i Górali o Puchar Prezesa SKT Sądeczanin

1. Paweł Legierski, Jaworzynka 1:40

2. Jakub Ogar, Gródek nad Dunajcem 1:43

3. Bartosz Sromek, Łososina Dolna 1:49

Bieg Nocny 7 km im. Romana Stramki, kuriera sądeckiego

1. Kamil Walczyk, Maków 22:59

2. Michał Kaczmarek, Kraków 23:31

3. Łukasz Borycki, Kielce 23:37

Sądecka Dycha po rekord im. Premiera Tadeusza Mazowieckiego

1. Kamil Walczyk, Maków 30:35

2. Rafał Sułkowski, Limanowa 30:51

3. Tomasz Ogorzały, Przysetnica 32:03

TAURON Bieg 7 Dolin 100 km – Wyszehrad Ultramaraton im. Lecha Kaczyńskiego

1. Tomasz Kobos, Kraków 9:26:08

2. Artur Jabłoński, Warszawa 9:42:31

3. Tomasz Skupień, Stawinki 9:47:38

Bieg 7 Dolin 61 km

1. Jarosław Zbozień 5:49:18

2. Robert Jachymiak, Nowy Targ 5:58:24

3. Marek Gawin 6:13:35

Bieg 7 Dolin 36 km

1. Michał Dudczak, Rytro 2:51:26

2. Jan Wydra, Mszana Dolna 2:53:45

3. Karol Sioła, Grywald 2:53:57

Bieg Górski 11 km

1. Przemysław Wróbel, Stryszów 46:52

2. Piotr Pociecha, Gródek nad Dunajcem 48:54

3. Mirosław Urban 50:13

Bieg Górski 23 km

1. Wojciech Tarasek, Stara Wieś 1:50:01

2. Mariusz Miśkiewicz 1:53:18

3. Damian Bulanda, Nowy Sącz 1:58:31

Półmaraton śladami św. Kingi

1. Kamil Walczyk, Maków 1:13:49

2. Kamil Wojnicki, Sufczyn 1:17:41

3. Jakub Karpiński, Suchedniów 1:19:58

Koral Maraton

1. Rafał Czarnecki, Bliżyn 2:45:49

2. Krzysztof Jaworski 2:46:52

3. Grzegorz Banaszczyk, Szydłowiec 2:48:11

Iron Run

1. Janusz Gawron, Limanowa 11:05:48

2. Karol Kuliński, Radom 11:21:53

3. Wojciech Agiejczyk, Kraków 11:51:48

To już tradycja, że na początku września ci, którzy kochają bieganie i góry – a te miłości często idą w parze – pojawiają się w Piwnicznej-Zdroju. Dzięki pomysłowi Zygmunta Berdychowskiego, a zwłaszcza jego ciepłym uczuciom wobec gór oraz biegania, powstał festiwal, który co roku przyciąga na południe Polski całe rodziny.

Tutaj każdy może znaleźć coś dla siebie, a do startu – wbrew pozorom – nie trzeba się przygotowywać przez cały rok. Decyzję można podjąć spontanicznie, w ostatniej chwili, szukając pomysłu na ciekawy weekend.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Garri Kasparow dla "Rz": Donald Tusk wie, że wojna trwa. Władimir Putin może ruszyć dalej
Kajakarstwo
Puchar Świata. Osiem medali Polaków, nadzieje na igrzyska rosną
Inne sporty
Rozbić bank u ubogiego krewnego. Ile zarabia Bartosz Zmarzlik?
Inne sporty
3. edycja Superbet Rapid & Blitz. Do Warszawy przyjechały największe gwiazdy
szachy
Radosław Wojtaszek: Szachy bez Rosji niczego nie tracą