Przez pierwsze cztery miesiące tego roku do Polski przyjechało z Niemiec ponad 50 tys. ton detergentów, mydeł, past oraz innych środków do prania, czyszczenia i szorowania za prawie 490 mln zł. Jak wynika z danych GUS, wartościowo import wzrósł o 10,6 proc., czyli nawet więcej niż w całym minionym roku, gdy chemii gospodarczej zza Odry sprowadziliśmy za ponad 1,4 mld zł (o niespełna jedna dziesiątą więcej niż rok wcześniej).
W rzeczywistości mógł być on jeszcze większy. Oficjalne statystyki nie uwzględniają bowiem przygranicznych zakupów w niemieckich marketach, które trafiają na bazary i do sklepików w Polsce.
W sieci i hipermarkecie
Dane GUS dotyczące importu wskazują, że rzesza amatorów „chemii z Niemiec", którą handluje w Polsce dziesiątki hurtowni i sklepów internetowych, nie maleje. Co więcej, proszki i płyny do prania „Made in Germany" dostępne wcześniej głównie na bazarach i targowiskach oraz w sklepach online, można dziś spotkać także na półkach hipermarketów i dużych sieci dyskontów.
– Produkty chemii gospodarczej wyprodukowane w Niemczech cieszą się wśród klientów ogromnym powodzeniem, a ich sprzedaż stale rośnie, tym bardziej że oferujemy je po konkurencyjnych cenach – podkreśla Dorota Patejko, dyrektor komunikacji i CSR w Auchan Polska, gdzie detergenty zza Odry są w ofercie od kilku lat.
Tomasz Małek, prezes hurtowni Bamal, specjalizującej się w handlu chemią gospodarczą z importu (głównie z Niemiec), przekonuje, że klienci, którzy raz sięgnęli po zagraniczne środki czystości, zwykle przy nich pozostają. – Polscy konsumenci są coraz bardziej wymagający i coraz częściej kupują już nie tylko najtańsze, ale także droższe produkty – zaznacza Małek, dodając, że zachodnią (w tym niemiecką) chemię chętnie kupują też osoby, które przekonały się do jej zalet, mieszkając czy pracując za granicą.