Formalnie, decyzja o powołaniu szefa Komisji Nadzoru Finansowego, należy do premiera. Nadal wiele wskazuje na to, że decyzję w tej sprawie będzie podejmował Mateusz Morawiecki. Według naszych rządowych źródeł, sam Morawiecki ma brać pod uwagę głównie trzy osoby: obecnie urzędującego szefa KNF Jacka Jastrzębskiego, szefa PFR Pawła Borysa oraz Beatę Daszyńską-Muzyczkę, która stoi na czele BGK. Ewentualną, czwartą opcją, która mogłaby liczyć na poparcie premiera jest Leszek Skiba, obecny prezes banku Pekao. Ten może liczyć też na wsparcie Jacka Sasin, ministra aktywów państwowych. Dlaczego jest to takie istotne?

Chociaż formalnie to premier wyznacza szefa KNF, to stanowisko to budzi obecnie bardzo duże zainteresowanie obozu Prawa i Sprawiedliwości, gdzie również w tej sprawie są podzielone zdania. Szef KNF jest bowiem praktycznie nieodwołalny, więc obsadzenie tego stanowiska zaufanym człowiekiem, który mógłby dobrać odpowiednie osoby do zespołu, stało się priorytetowym tematem obozu rządzącego. Według naszych ustaleń Mateusz Morawiecki liczył na to, że proces wyboru szefa KNF przejdzie bez większego echa. Tak się jednak nie stało. Sprawa nabrała też charakteru politycznego i Morawiecki musi się też liczyć z różnymi naciskami i walką polityczną. Swoją rolę chce w tym procesie też odegrać m.in. prezydent, który z częścią osób od lat związanych z PiS ma forsować swojego kandydata, chociaż nasze źródła nie zdradzają, o kogo dokładnie chodzić. Jak jednak można usłyszeć, kandydatura ta wcale nie jest bez szans.

Czytaj więcej

Kolejne pomysły na szefa KNF. Jest nowy stary faworyt

Sam prezydent ma bowiem do odegrania w całym procesie istotną rolę. To on teraz zdecyduje, komu powierzy misję tworzenia nowego rządu. Według naszych źródeł, jeśli Mateusz Morawiecki będzie nadal forsował swoich kandydatów, może zapłacić za to wysoką polityczną cenę.

Kadencja obecnie urzędującego szefa KNF Jacka Jastrzębskiego kończy się 23 listopada.