Czy tropienie win Krzysztofa Skowrońskiego jest tak zaciekłe, bo wyniki radiowej Trójki pod jego kierownictwem nie potwierdzajš tezy o pisowskich szkodnikach?
Szef Programu III Polskiego Radia to ostatni dyrektor anteny, jaki został do zwolnienia nowym (tymczasowym) władzom PR czyszczšcym radio z ludzi poprzedniej ekipy. Każdy zarzšd ma prawo dobierać sobie ludzi, jak chce, nikt nie jest szefem dożywotnio wie to i Skowroński, i ci, którzy go chcš zwolnić. Dziwiš jednak niektóre manewry wokół jego odwołania.
Poniżej dalsza częć artykułu
Najpierw w sobotniej Gazecie Wyborczej ukazuje się artykuł, w którym pojawia się sugestia, że Krzysztof Skowroński sam sobie podpisywał wypłatę honorariów, a w dodatku, kiedy dawano mu podwyżkę w 2007 r., to jš przyjšł. Potem pełnišcy od tego samego dnia obowišzki prezesa radia Robert Wijas zapowiada, że jeli okaże się, że jest tak, jak wynika z nagłonionego audytu, dyrektor Skowroński zostanie odwołany. Jednoczenie poprzedni p.o. prezesa Bogdan Kiernicki mówi, iż za uchybienia odpowiadajš służby ekonomiczne radia i nie ma w tym żadnej winy Skowrońskiego. A były prezes Krzysztof Czabański, który Skowrońskiego zatrudniał i jego wypłaty podpisywał, odpowiada, że zarzuty Wijasa to bzdura.
Trójka w ostatnich badaniach słuchalnoci Radio Track odnotowała najwyższy rezultat od 2001 r., czyli od chwili, kiedy te badania rozpoczęto (6,9 proc. udziału w rynku). Ma, niestety, feler: jej szefem jest człowiek nominowany przez niewłaciwego prezesa, bo prezesa z czasów rzšdów PiS. Winny, niewinny to nieważne: grunt, że po ostatniej awanturze przylgnie do niego opinia człowieka zamieszanego w machlojki.
Dziwiš jednak podwójne standardy. Te same media niedawno goršco kibicowały dziennikarzom zwalnianym z pracy przez Czabańskiego, gdy wytaczali mu procesy za niesłuszne zwolnienie. I te same media dzi lansujš tezę, że dziennikarza Skowrońskiego należy wyrzucić, choć w sprawie jego domniemanej winy jedynym dowodem jest audyt, które same nagłoniły, a którego prawdziwoci nie potwierdził jeszcze nawet prezes, pragnšcy na tej podstawie usunšć Skowrońskiego.
Ale zapowied Wijasa jest zadziwiajšca z innego powodu. Pracujšc w kierownictwie Polskiego Radia jeszcze w czasach Czabańskiego, był członkiem zarzšdu odpowiedzialnym od czerwca 2007 r. za... sprawy finansowe. Może i Robert Wijas nie jest takim ostatnim kandydatem do przewietlenia?
W tym czasie nie było słychać, by zbyt głono protestował przeciw obyczajom w spółce. Albo więc nie uznawał ich za naganne, albo o nich nie wiedział. Jeli mu nie przeszkadzały, oznacza to, że dopiero teraz szuka cynicznie wygodnej pałki, żeby przyłożyć Skowrońskiemu w ramach dorzynania watahy. Jeli nie wiedział, to pytanie brzmi: jak rada nadzorcza mogła powierzyć kierowanie radiem komu, kto przez półtora roku nie miał pojęcia, co się dzieje w jego firmie?