Lahti 2017: Pierwsza polska dekoracja

Piotr Żyła, już w pełni świadom okoliczności, odebrał w piątek wieczorem brązowy medal mistrzostw świata w Lahti. Konkurs drużynowy w sobotę o 16.15

Aktualizacja: 04.03.2017 05:58 Publikacja: 03.03.2017 21:19

Lahti 2017: Pierwsza polska dekoracja

Foto: Fotorzepa/ Krzysztof Rawa

Korespondencja z Lahti

Do rynku idzie się ze stadionu może jakieś 10 minut. Droga jest prosta, najpierw parę kroków po Salpausselänkatu, potem Sireenikuja, Hollolankatu i światła Aleksanterinkatu zaraz wskażą skręt na rynek. Wielkie napisy: Medal Awards Plaza ze strzałkami we właściwym kierunku też mogą pomóc.

Wielka scena stoi na rynku od dwóch tygodni dni, proste podium (ekologiczne, z surowców wtórnych) pracuje od 10 dni. Crowd Supporters, czyli polska firma animująca takie zdarzenia, dostała robotę także przy medalach, więc było swojsko, tak samo jak pod skocznią – głośno i barwnie. Uroczystość zaczęła się od dekoracji męskich sztafet 4x10 km, więc trzeba było poczekać 20 minut, aż nacieszą się Norwegowie, Rosjanie i Szwedzi, a potem na scenie pojawiła się szóstka skoczków (okolicznościowe podarki dostają w konkurencjach indywidualnych także zawodnicy z miejsc 4-6 – przybył zatem także Maciej Kot).

Oczywiście główne światła padły na podwójnego mistrza Stefana Krafta, ale Piotr Żyła też był bohaterem rynku, tym bardziej, że odzyskał humor i znany powszechnie rezon. Pozował do zdjęć, rozdawał uśmiechy, odpowiadał rezolutnie na każde pytanie.

– Tak, jest ze mną już dużo lepiej. Starałem się jakoś to wszystko przetworzyć i trochę pamiętam. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się coś takiego, że całkiem odciąłem się od rzeczywistości. Tak, jakbym schował się tylko w swoim świecie. Nic innego dookoła nie było. Tylko ja i skocznia. Skoncentrowałem się najlepiej, jak potrafię. Wykonałem pracę z automatu. Bez zastanawiania się, bez myślenia. Piękna chwila, nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. Do tej pory nie wiem, jak to się stało. Po skoku mój mózg w ogóle przestał pracować. Jakbym był na innej planecie. Zacząłem przytomnieć podczas kontroli antydopingowej. Spotkałem tam fizjoterapeutę Norwegów, ten się mnie pytał, co paliłem, bo też chciałby spróbować – mówił do dziennikarzy pod sceną, praktycznie na jednym oddechu.

Opowiedział jeszcze parę słów o starych butach, które w ostatniej chwili zmienił na nowe (są jednak odłożone na wszelki wypadek), a potem trzeba było spytać o ciąg dalszy, w konkursie drużynowym.

– Na razie nie mam żadnych oczekiwań, nie myślimy o tym, co wydarzy się w sobotę. Pewnie najpierw odbędzie się spotkanie organizacyjne. Myślę że każdy z nas będzie chciał wykonać założony plan, bo to działa. Wciąż pracujemy na sto procent możliwości, czasem nawet więcej – zawodnicy i sztab. W konkursie drużynowym nie będzie nerwowych ruchów, po prostu znów zrobimy swoje – mówił Piotr Żyła.

Zapewne brązowy medalista mistrzostw świata rozwinąłby liczne nowe wątki, ale dyrektor Adam Małysz, świadom nakazów trenerskich, zdecydowanie uciął pogawędkę i zabrał Żyłę do autobusu. W sumie dobrze zrobił, bo ostatni konkurs skoków ma chyba największą wagę dla podsumowania kilkumiesięcznej działalności Stefana Horngachera w polskich skokach. Medal wydaje się na wyciągnięcie ręki, nawet ten najcenniejszy, więc niczego nie wolno zaniedbać. Dbałość o szczegóły to jedna z żelaznych zasad Austriaka.

Maciej Kot, który trochę wcześniej mógł porozmawiać mediami, cały czas podkreślał, że sukces przyjaciela był dla niego wspaniałym przeżyciem. – Wszyscy trzymaliśmy za niego kciuki. Gdy wygrywa lub staje na podium jeden z nas, zwycięża cała drużyna – powtarzał.

W kwestii składu tej drużyny w sobotę wątpliwości żadnych nie ma, kto uważał, że posłanie Jana Ziobry i Stefana Huli na piątkowy trening coś znaczy – nie miał racji. Polscy rezerwowi skakali po dwa razy, raczej dla rozruszania kości (pan Janek lądował nieco dalej). Podobnie traktowała tę możliwość większość ekip – w treningach brało udział tylko 23 skoczków, w miarę poważnie ćwiczyli chyba tylko Niemcy – zjawili się na rozbiegu Markus Eisenbichler i Richard Freitag. Z Austriaków: Gregor Schlierenzauer.

Pierwsza dekoracja za nami. Czas na drugą w sobotę? Jeśli będzie, to nie trzeba będzie czekać na nią całą dobę. Kibice skoków świetnie wiedzą, ale nie zaszkodzi powtórzyć: konkurs drużynowy na dużej skoczni zaczyna się o 16.15. Dekoracja o 19.50.

Korespondencja z Lahti

Do rynku idzie się ze stadionu może jakieś 10 minut. Droga jest prosta, najpierw parę kroków po Salpausselänkatu, potem Sireenikuja, Hollolankatu i światła Aleksanterinkatu zaraz wskażą skręt na rynek. Wielkie napisy: Medal Awards Plaza ze strzałkami we właściwym kierunku też mogą pomóc.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
WADA walczy o zachowanie reputacji. Witold Bańka mówi o fałszywych oskarżeniach
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast