François Fillon traci szanse na prezydenturę

Ten skandal musi pogrążyć Fillona. Tylko czy prawica znajdzie kandydata, który pokona Le Pen?

Aktualizacja: 03.02.2017 20:57 Publikacja: 02.02.2017 18:02

Walijka Penelope Fillon od 30 lat jest w cieniu męża. Nieźle na tym zarabia.

Walijka Penelope Fillon od 30 lat jest w cieniu męża. Nieźle na tym zarabia.

Foto: AFP, Christophe Archambault

– Nigdy nie byłam asystentką mojego męża, nigdy nie zajmowałam się organizacją kontaktów z mediami – te słowa Penelope Fillon, żony byłego premiera Francji, pochodzą z wywiadu nagranego dla „Sunday Times" dziesięć lat temu, ale Francuzi odkryli je dopiero w czwartek wieczorem w popularnej audycji „Envoye Special" telewizji publicznej France 2. I po raz kolejny w ostatnich dniach zdecydowana większość z nich musiała poczuć niesmak do człowieka, który jeszcze parę tygodni temu wydawał się pewny wygranej batalii o Pałac Elizejski.

25 stycznia tygodnik satyryczny „Le Canard enchaine" opublikował na trzeciej stronie artykuł o tym, że Penelope pracowała jako asystentka Fillona w czasach, gdy był deputowanym, a kiedy został premierem – dla jego następcy. Później się okazało, że w latach 1998–2013 otrzymała z tego tytułu łącznie milion euro. Prawo francuskie tego nie zakazuje, o ile praca nie jest fikcyjna. Tymczasem nikt nigdy nie widział w Zgromadzeniu Narodowym Penolope, nie miała tam nawet skrzynki e-mailowej i identyfikatora. Deklaracja z 2007 r. jest tylko kolejnym dowodem, że żona byłego premiera po prostu oszukiwała francuskie państwo.

– Fillon prezentował się jako kandydat w życiu osobistym nieskazitelny, który będzie forsował radykalne reformy, aby przywrócić etos pracy i zlikwidować nadmierne wydatki socjalne państwa. Teraz te dwa filary jego kampanii runęły, nie bardzo wiadomo, jak miałby się z tego podnieść – mówi „Rz" Eduard Lecerf, dyrektor Kantar Public, czołowej agencji badania opinii publicznej we Francji.

Na zamkniętym posiedzeniu dyrekcji swojej partii Republikanie były premier zarzucił „władzy" i „siłom lewicy", że stoją za skandalem i dopuściły się „zinstytucjonalizowanego zamachu stanu". Zaapelował też o „wytrzymanie 15 dni": w tym czasie prokuratura, która przeszukała już m.in. biura Fillona i przesłuchała jego żonę, ma rozstrzygnąć, czy otworzyć formalne śledztwo w tej sprawie.

Wątpliwe, czy aparat Republikanów będzie czekał tak długo. Skandal przynosi bowiem porażające skutki. Opublikowany w czwartek sondaż dla dziennika „Les Echos" zepchnął Fillona (19,5 proc. poparcia) na trzecie miejsce po Marine Le Pen (26,5 proc.) i centryście i byłym ministrze gospodarki Emmanuelu Macron (22,5 proc.), co wyklucza go z drugiej tury majowych wyborów prezydenckich.

– Prawica myślała, że te wybory ma w kieszeni, bo Francuzi chcą zmiany po pięciu latach nieskutecznych rządów socjalistów. Stąd ogromna frustracja – mówi Lecerf.

Co gorsza, od publikacji artykułu w „Le Canard Enchaine" nie ma właściwie dnia, aby nie pojawiały się kolejne zarzuty wobec Fillona. Okazuje się, że Penelope otrzymała też 100 tys. euro od właściciela literackiego periodyku „La Revue des deux mondes", za półtora roku pracy. W tym czasie napisała... dwie krótkie recenzje. Sam Fillon jako deputowany zatrudnił też dwójkę swoich dzieci, kiedy jeszcze nie skończyły studiów. A między 2002–2015 jego firma konsultingowa 2F zarobiła 756 tys. euro, kiedy jej właściciel oferował klientom swoje ogromne wpływy na szczytach francuskiego aparatu władzy.

W ostatnich dniach Fillon kilka razy zmieniał strategię obrony. Najpierw oskarżył swoich oponentów o seksizm – bo jak można zarzucać kobiecie, że chce mieć „samodzielne miejsce pracy"? Potem zaatakował politycznych oponentów za „podrzucenie śmierdzącej kuli" na ostatniej prostej wyborów, kiedy „wszystko od lat było (rzekomo) wiadomo". A w czwartek rzucił dziennikarzom: demokracja? Słyszeliście o czymś takim? – odwołując się do spektakularnego zwycięstwa w listopadowych prawyborach na prawicy, w których dostał 66 proc. spośród 4,5 mln głosów. Ale w sytuacji, gdy 76 proc. Francuzów tłumaczenia Fillona nie przekonują, a 69 proc. domaga się porzucenia przez niego kampanii wyborczej, prawica myśli o „planie B".

– Zbudowanie wizerunku nowego kandydata na trzy miesiące przed wyborami nie będzie łatwe. Nie ma już czasu na prawybory, decyzję musi podjąć aparat partyjny. I postawić na kogoś, kto jest antytezą Fillona, być może na przegranego prawyborów mera Bordeaux Alaina Juppe – mówi Lecerf.

Z tego może tylko się cieszyć Marine Le Pen. Fillon kojarzony z tradycyjną katolicką prawicą odbierał jej być może nawet jedną czwartą elektoratu. Jeśli do drugiej tury przejdzie bardziej centrowy czy wręcz lewicowy kandydat, ci wyborczy wrócą do liderki Frontu Narodowego.

– W przypadku, gdyby prawica szybko nie znajdzie silnego kandydata, sytuacja może stać się niebezpieczna, choć wciąż uważamy, że zwycięstwo Le Pen już w tych wyborach jest mało prawdopodobne – mówi dyrektor Kantar Public.

Na razie do walki w drugiej turze z Le Pen szykuje się Macron, ale i on ma słabości. Dla wielu Francuzów 39-letniemu ekonomiście, który tylko przez dwa lata sprawował funkcje rządowe, brakuje doświadczenia. Jego program jest mało spójny, nie wiadomo, kogo miałby sobie dobrać na premiera. Zwycięstwo Macrona to byłby więc „skok w nieznane".

Niespodziewanie zaczęły też rosnąć notowania Benoit Hamona, byłego ministra edukacji, który wygrał niedzielne wybory w Partii Socjalistycznej. Choć do niedawna relatywnie mało znany, może już liczyć na 16,5 proc. głosów, tylko 3 pkt proc. mniej niż Fillon. I to mimo że jego program jest radykalny: ograniczenie czasu pracy do 32 godzin tygodniowo, wprowadzenie gwarantowanego dochodu dla wszystkich 750 euro/miesięcznie.

– Wyborcy są rozedrgani jak nigdy, łatwo zmieniają opinię – przyznaje Lecerf.

Coraz bardziej prawdopodobna porażka Fillona oznacza jedno: niezależnie od tego, kto będzie nowym prezydentem, kraj po raz kolejny straci okazję do przeprowadzenia bardzo potrzebnych, zdecydowanych reform rynkowych. Były premier był zdeterminowany, aby zmusić Francuzów do zaciśnięcia pasa, nawet jeśli tego zalecenia nie stosował do siebie.

– Nigdy nie byłam asystentką mojego męża, nigdy nie zajmowałam się organizacją kontaktów z mediami – te słowa Penelope Fillon, żony byłego premiera Francji, pochodzą z wywiadu nagranego dla „Sunday Times" dziesięć lat temu, ale Francuzi odkryli je dopiero w czwartek wieczorem w popularnej audycji „Envoye Special" telewizji publicznej France 2. I po raz kolejny w ostatnich dniach zdecydowana większość z nich musiała poczuć niesmak do człowieka, który jeszcze parę tygodni temu wydawał się pewny wygranej batalii o Pałac Elizejski.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 807
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 806
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 805
Świat
Sędzia Szmydt przyjął prezent od propagandysty. Symbol ten wykorzystuje rosyjska armia
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Świat
Miss USA rezygnuje z tytułu. Powód? Problemy ze zdrowiem psychicznym