IPN służy Polsce, nie partiom

Ochrona Instytutu przed upolitycznieniem leży w rękach mojego następcy – mówi prezes tej instytucji Łukasz Kamiński.

Aktualizacja: 12.07.2016 23:03 Publikacja: 11.07.2016 19:33

dr Łukasz Kamiński, prezes IPN

dr Łukasz Kamiński, prezes IPN

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Rz: Zbrodnia Wołyńska była ludobójstwem, czy czystką etniczną o znamionach ludobójstwa?

Dr Łukasz Kamiński, prezes IPN: Pojęcie „ludobójstwo" ma swoją definicję prawną. To co wydarzyło się na Wołyniu ją wypełnia. Z tego powodu w śledztwach, jakie w tej sprawie były i są prowadzone przez IPN, przyjęto taką kwalifikację prawną. Najważniejsze jednak, byśmy w ogóle pamiętali o tej zbrodni. Na szczęście w ostatnich latach wiedza o tym, co latem 1943 roku wydarzyło się na Wołyniu jest coraz powszechniejsza. Z sondażu przeprowadzonego przez CBOS w 2013 roku wynikało, że połowa Polaków nie miała pojęcia o tamtych dramatycznych wydarzeniach. Respondentom myliła się na przykład Zbrodnia Wołyńska ze Zbrodnią Katyńską. Na Ukrainie ta świadomość jest jeszcze mniejsza. Problem ze Zbrodnią Wołyńska polega na tym, że ta jedna z największych zbrodni z okresu II wojny światowej została w polskiej pamięci zmarginalizowana.

11 lipca powinien być dniem pamięci o ofiarach ludobójstwa dokonanego przez UPA, czy też wystarczy uznać 17 września jako wspólny dzień pamięci męczeństwa Kresowian?

Nie ulega wątpliwości, że ofiary Zbrodni Wołyńskiej powinny być upamiętnione w specjalnym dniu. Ze względu na kulminację zbrodni najlepszym dniem jest 11 lipca.

Szef IPN Ukrainy Wołodymyr Wiatrowycz twierdzi, że Zbrodnia Wołyńska nie była ludobójstwem.

Dialog ze stroną ukraińską nie jest łatwy. W ubiegłym roku udało się wznowić rozmowy z ukraińskimi historykami. Opinie dr. Wiatrowycza są bardzo krytykowane przez polskich badaczy. Liczę, że w toku tego trudnego dialogu dr Wiatrowycz dostrzeże te elementy, których dziś nie chce widzieć. To człowiek, który budując wizję historii UPA stara się pomniejszyć znaczenie Zbrodni Wołyńskiej, stara się ją ukazać jako rzekomą wojnę polsko-ukraińską. A wręcz sugeruje, że był to jakiś rodzaj spontanicznych wystąpień chłopskich. To oczywiście nieprawda.

Ukraińcy nazywają ulice imieniem Stepana Bandery.

Duża część Ukraińców nie zauważa, że tego typu działania są źle odbierane w Polsce. Dla nich UPA to przede wszystkim główna siła oporu antysowieckiego, stąd przemianowano Prospekt Moskiewski.

Również sprawa Jedwabnego wciąż budzi kontrowersje. Pana zdaniem powinna być ona zbadana na nowo?

Trzeba pamiętać, że śledztwo IPN w tej sprawie było prowadzone bardzo wnikliwie. Od tego czasu nie odnaleziono nowych dokumentów. Ewentualne wznowienie śledztwa mogłoby nastąpić w dwóch przypadkach: gdyby pojawiły się nowe, istotne materiały dowodowe, lub też w celu dokończenia przerwanej w 2001 r. ekshumacji.

Powinno dojść do tych ekshumacji?

Z jednej strony dla pełnego wyjaśnienia i rozwiązania wątpliwości taka ekshumacja byłaby przydatna, ale z drugiej strony musimy pamiętać o wrażliwości społeczności żydowskiej, która z przyczyn religijnych jest zdecydowanie przeciwna takim działaniom.

Może niektórzy nie chcą przyjąć, że to Polacy zamordowali Żydów w Jedwabnem?

Ci, którzy kwestionuję wersję wydarzeń przyjętą w postanowieniu o umorzeniu śledztwa raczej domagają się ekshumacji licząc, że być może w ten sposób uzyskane będą dowody na większy udział Niemców w tej zbrodni.

Jak powinniśmy zatem pamiętać tę zbrodnię?

Przede wszystkim jako element niemieckiego planu wymordowania Żydów. Była to zbrodnia popełniona z inspiracji niemieckiej, ale dokonała się rękami Polaków.

Coś usprawiedliwia tych Polaków?

Nie, zbrodni nic nie usprawiedliwia.

Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki zapowiedział, że IPN pod nową prezesurą wróci do tradycji Janusza Kurtyki. Co to oznacza?

Współpracowałem przez blisko pięć lat z prezesem Kurtyką. Pamiętam słowa prezesa Kurtyki: – IPN jest instytucją niepodległego państwa Polskiego i jego zadaniem jest służyć państwu.

Temu przesłaniu byliśmy wierni. To co czyniliśmy przez ostatnie pięć lat w IPN było w dużym stopniu kontynuacją dorobku prezesa Kurtyki. I nie chodzi tylko o konkretne projekty, ale również o wartości: pamięć o polskich bohaterach i ofiarach reżimów totalitarnych, odkrywanie prawdy o przeszłości i przywracanie sprawiedliwości.

Teraz IPN będzie służył partii rządzącej, nie państwu?

Kształt nowelizacji ustawy tego nie przesądza. Ochrona przed upolitycznieniem IPN leży w rękach mojego następcy. Instytut jest tak skonstruowany, że najwięcej zależy od wizji IPN przyjętej przez prezesa i jego działań. IPN pod moją prezesurą służył Polsce, nie partiom politycznym. I tak powinno pozostać.

Marszałek Terlecki powiedział, że po zmianie prezesa IPN: „Trzeba ujawnić materiały pokazujące kto służył przeciwko narodowi polskiemu. Kto służył bezpiece i sowietom."

Ten proces już w dużym stopniu się dokonał. Ponad 99% archiwum IPN jest jawne. Jeśli chodzi o tzw. zbiór zastrzeżony to za mojej kadencji opuściło ok. 16 tys. jednostek archiwalnych, o wiele więcej, niż przez pierwsze 10 lat istnienia IPN. Dobrze, że wkrótce zbiór zastrzeżony przestanie istnieć. Warto pamiętać, że dokumenty nie tylko muszą być formalnie dostępne, ale też dostęp do nich musi był łatwy. W ostatnich latach udało się dokonać rewolucyjnej zmiany przez wprowadzenie systemu cyfrowego archiwum. Łatwiej jest znaleźć dokumenty, a ich udostepnienie jest szybsze.

W zbiorze zastrzeżonym IPN mogą się znaleźć materiały obciążające osoby ze świata bieżącej sceny politycznej?

Nie możemy tego wykluczać, pamiętajmy jednak, że te dokumenty były wykorzystywane w postępowaniach lustracyjnych. Oczywiście może odnaleźć się sprawa, która przykuje uwagę opinii publicznej. Tysiące już ujawnionych teczek nie wzbudziły jednak takiego zainteresowania. Nie wiem co jest w zbiorze zastrzeżonym, ale nie spodziewałbym się ujawnienia materiałów, które wywrócą naszą wiedzę o najnowszej historii Polski.

Politycy PiS twierdzą, że IPN pod pańskim przewodnictwem wydawał dużo pieniędzy na liczne podróże po świecie osób z kierownictwa.

Chciałbym, żeby to było poparte przykładami. Tak jak za kadencji prezesa Kurtyki IPN był aktywny na arenie międzynarodowej. To zresztą ustawowy obowiązek IPN. Realizując go pięciokrotnie zwiększyliśmy liczbę prezentacji wystaw za granicą. Zwiększyliśmy też pomoc IPN dla szkół polskich i archiwów poza granicami kraju, pozyskujemy kopie dokumentów z archiwów obcych dotyczących Polski i Polaków, to oczywiście musi to być związane z wyjazdami zagranicznymi pracowników IPN. Moim zdaniem działania te były uzasadnione i leżały w najlepszym interesie Polski.

Nie wykorzystuje pan potencjału historyków i archiwistów IPN.

Zarzut nietrafiony, tym bardziej że pozbawiony przykładów. Wystarczy spojrzeć na książki jakie opublikowali nasi historycy w ostatnich latach, gdzie zwiększyła się liczba publikacji monograficznych i syntetycznych. O wykorzystaniu potencjał archiwistów świadczą zmiany w archiwum, o których mówiłem wcześniej.

Nie ma pan sobie nic do zarzucenia?

Oczywiście, mam swoją listę porażek. Nie udało się przekonać polityków do zmiany struktury IPN, tak aby była powiązana z podziałem administracyjnym Polski. Problemem Instytutu jest przypisanie do struktury sądów apelacyjnych, a nie województw. Po przejęciu części kompetencji Rady Ochrony i Pamięci Walki i Męczeństwa ten problem się jeszcze nasili. Parlament nie uwzględnił także naszych propozycji, by prezes IPN miał większy wpływ na działalność pionu śledczego.

Boleję, że nie udało się istotnie zmienić stanu świadomości Polaków na temat stanu wojennego. Wciąż 40 proc. Polaków uważa, że decyzja Wojciecha Jaruzelskiego o jego wprowadzeniu była słuszna. Poniosłem porażki, ale też IPN pod moim kierownictwem odniósł sukcesy, których moi krytycy nie chcą dostrzec. Nie wspominają oni o edukacyjnej roli IPN, modernizacji archiwów, znacznym przyspieszeniu lustracji mimo braku wzrostu zatrudnienia. Sukcesów też jest sporo.

Czy podczas uroczystości rocznicowych, jak Czerwiec'56, powinny być odczytywane apele smoleńskie?

Rozumiem chęć wpisania katastrofy smoleńskiej, jednego z najważniejszych wydarzeń w najnowszej historii, w pamięć narodową. Jednak te kontrowersyjne decyzje szefa MON, mogą bardziej zaszkodzić pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej, niż pomóc. Jest wiele innych uroczystości, podczas których można wspomnieć ofiary katastrofy smoleńskiej.

—rozmawiał Jacek Nizinkiewicz

Rz: Zbrodnia Wołyńska była ludobójstwem, czy czystką etniczną o znamionach ludobójstwa?

Dr Łukasz Kamiński, prezes IPN: Pojęcie „ludobójstwo" ma swoją definicję prawną. To co wydarzyło się na Wołyniu ją wypełnia. Z tego powodu w śledztwach, jakie w tej sprawie były i są prowadzone przez IPN, przyjęto taką kwalifikację prawną. Najważniejsze jednak, byśmy w ogóle pamiętali o tej zbrodni. Na szczęście w ostatnich latach wiedza o tym, co latem 1943 roku wydarzyło się na Wołyniu jest coraz powszechniejsza. Z sondażu przeprowadzonego przez CBOS w 2013 roku wynikało, że połowa Polaków nie miała pojęcia o tamtych dramatycznych wydarzeniach. Respondentom myliła się na przykład Zbrodnia Wołyńska ze Zbrodnią Katyńską. Na Ukrainie ta świadomość jest jeszcze mniejsza. Problem ze Zbrodnią Wołyńska polega na tym, że ta jedna z największych zbrodni z okresu II wojny światowej została w polskiej pamięci zmarginalizowana.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany