Reguł dziedziczenia nie można pominąć, np. stosując wprost przepisy ustawy o likwidacji niepodjętych depozytów. To sedno najnowszej uchwały Sądu Najwyższego, który dokonał istotnej wykładni niejasnych i niespójnych z zasadami dziedziczenia przepisów ustawy z 8 października 2006 r. o likwidacji niepodjętych depozytów (ustawa). Choć ustawa przewiduje drobiazgową procedurę zwracania depozytów osobom uprawnionym, to życie pokazało, że jest niewystarczająca.
Formalna likwidacja
Zgodnie z art. 6 ustawy, gdy nie jest znane miejsce zamieszkania uprawnionego do depozytu, przechowujący ma obowiązek wystąpić do odpowiednich ewidencji, rejestrów o informacje umożliwiające ustalenie tego miejsca. Gdy nie uda się ustalić uprawnionego, musi zamieszczać odpowiednie ogłoszenie na tablicy informacyjnej w swojej siedzibie przez sześć miesięcy, a jeśli depozyt przekracza 5 tys. zł, również w gazecie.
Z tej procedury skorzystał należący do powiatu olsztyńskiego dom pomocy społecznej po śmierci jednego z pensjonariuszy. Miał on kilkaset złotych oszczędności z emerytury, ale uprawniony do ich odebrania się nie zgłosił. Powiat wystąpił więc do sądu o formalną likwidację depozytu.
Sąd rejonowy uznał jednak, że nie ma do tego podstaw. Wskazał, że urzędnicy czy pracownicy domu powinni podjąć czynności zmierzające do ustalenia spadkobiercy, a sam depozyt złożyć do depozytu sądowego. Tych obowiązków nie zastąpi bowiem procedura likwidacji niepodjętego depozytu, gdy chodzi o poważną ingerencją w prawo własności, prawo do dziedziczenia.
Pełnomocnik powiatu mecenas Renata Naruszewicz wskazywała przed SN, że były czynione też próby dotarcia do krewnych, choć formalnego postępowania o stwierdzenie nabycia spadku nie wszczęto.