Gołym okiem
Wydłużenie widać niemal we wszystkich kategoriach spraw. W 2015 r. proces przed sądem rejonowym trwał średnio cztery miesiące, w 2017 r. już 5,4 miesiąca. Spowolnienie widać także w sprawach upadłościowych – dwa lata temu było 6, 4 miesiąca, w 2017 r. jest już 7, 7 miesiąca. I kolejna kategoria spraw – gospodarcze: w 2015 r. trwały średnio 13,5 miesiąca, a dwa lata później już miesiąc dłużej. Co zawiniło? Sędziowie wymieniają kilka powodów.
Sędzia Dariusz Wysocki orzekający dziś w Sądzie Okręgowym w Płocku nie ma wątpliwości, że przede wszystkim brakuje ludzi.
– Z próżnego i Salomon nie naleje – przyznaje. I wyjaśnia: – sędziów jest mniej z różnych powodów. Wylicza urlopy macierzyńskie, zwolnienia lekarskie oraz delegacje do wyższej instancji lub nawet do ministerstwa. – Pracujemy siedem dni w tygodniu – mówi i zastrzega, że tak właśnie pracuje się w jego sądzie.
Winne jest też niestabilne prawo.
– Trzeba się naprawdę postarać, żeby prawidłowo rozstrzygnąć, jaki stan prawny obowiązuje w konkretnej sprawie – uważa sędzia.
Niepewność nie służy
Aneta Łazarska, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie, za złe wyniki wini nie tylko braki kadrowe, choć o tych wspomina jako pierwszych. Jej zdaniem jednak dobrej, spokojnej pracy nie służy też atmosfera wokół sądów.