Koszty sądowe: czy cennik rozpraw w prywatnych procesach ma sens

Wprowadzenie cennika rozpraw spowodowałoby, że każdy płaciłby za swoją sprawę i własne pieniactwo.

Aktualizacja: 01.03.2016 07:03 Publikacja: 29.02.2016 17:11

Koszty sądowe: czy cennik rozpraw w prywatnych procesach ma sens

Foto: Fotolia.com

Poseł PiS Krystyna Pawłowicz zwróciła się niedawno do ministra sprawiedliwości z pytaniem, czy opłaty w procesach rozwodowych w pełni pokrywają koszty ponoszone przez państwo. Kryła się w tym sugestia, że państwo może poniekąd wspierać rozwody.

Wiceminister Marcin Warchoł zwrócił się do Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości o analizę statystycznych kosztów spraw o rozwód. Problem opłat nie dotyczy jednak tylko kilkudziesięciu tysięcy rozwodów rocznie, ale 15 mln spraw, jakie sądy rozpatrują, a lwia ich część to sprawy cywilne.

Tanie rozwody

– Moim zdaniem opłaty są zbyt niskie – mówi sędzia Dorota Hildebrand-Mrowiec, prezes Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce. – Absolutnym kuriozum jest obowiązek zwrotu przez sąd połowy pobranej opłaty, gdy strony rozwodzą się bez orzekania o winie. Powoduje to konieczność dokonywania przelewów w sytuacji, gdy strony przez kilka miesięcy lub lat udowadniają sobie winę, a na ostatniej rozprawie zawierają porozumienie i opłata wynosi nie 600, ale 300 zł.

– Zablokowanie rozwodów wysokimi opłatami sądowymi spowodowałoby, że małżeństwa po rozpadzie istniałyby tylko formalnie, zwiększając liczbę związków i dzieci pozamałżeńskich, co skomplikowałoby stosunki prawno-rodzinne i poszerzyło obszar konfliktów – wskazuje adwokat Rafał Wąworek. Jego zdaniem problemem nie jest zbyt niska opłata sądowa, ale to, że mamy do czynienia z dysfunkcjonalną strukturą procesu rozwodowego: towarzyszy mu prawnie usankcjonowane znęcanie się stron nad sobą, swoisty ring na koszt podatnika. – Trzeba ograniczyć to zjawisko, ale też koszty. Może warto zrezygnować z badania winy – uważa.

Cennik z waloryzacją

Rozwiązaniem mógłby być swoisty cennik opłat sadowych.

– Moim zdaniem każdy rodzaj postępowania powinien mieć opłaty dostosowane do jego specyfiki – mówi adwokat Dariusz Pluta. – Jestem zwolennikiem niewygórowanej stałej opłaty wstępnej przy wnoszeniu pozwu (i odpowiednio apelacji, zażalenia, kasacji), a opłatę końcową ustalałby sąd w orzeczeniu kończącym postępowanie w danej instancji – dodaje.

W takim systemie zasadniczą kwestią jest przyjęcie w miarę zobiektywizowanego miernika ustalania opłaty końcowej. Może nim być liczba rozpraw, przy czym należałoby określić, np. w drodze rozporządzenia, zryczałtowany koszt jednej rozprawy, który podlegałby corocznej waloryzacji.

– Przy ustalaniu zryczałtowanego kosztu jednej rozprawy należałoby uwzględniać czas pracy sędziego, koszty obsługi asystenckiej i sekretarskiej oraz koszty utrzymania budynków sądowych – uważa mecenas Pluta.

Podobnego zdania jest sędzia Hildebrand-Mrowiec:

– Moim zdaniem powinna być pobrana opłata tymczasowa, a w orzeczeniu końcowym sąd powinien orzekać o kosztach sądowych, których wysokość powinna być uzależniona od długości postępowania i sytuacji materialnej stron.

Prawo i pieniactwo

Zdaniem adwokata Jerzego Naumanna konstytucyjnie określone zadania, jakie wykonuje sądownictwo, oraz wysokie wartości, jakim służy, nie pozwalają na uproszczone podejście, że koszty procesu wykładane przez strony powinny być równe faktycznym kosztom działania aparatu sądowego.

– Z podobnych powodów składka zdrowotna nie odpowiada faktycznym kosztom leczenia, lecz jest wielokrotnie niższa, a edukacja publiczna jest w całości nieodpłatna. Istnieje wprawdzie system sądzenia, w którym całość kosztów funkcjonowania sądu pokrywają strony (sądownictwo arbitrażowe), ale jest to nisza dostępna wyłącznie dla bogatych – wskazuje mec. Naumann.

Trzeba pamiętać, że jednym z celów opłaty sądowej jest ograniczenie pieniactwa. Pokazują to. np. pozwy za tzw. ciasne cele, w których osadzeni, zwolnieni z opłat, żądają często kwot idących w miliony złotych. Inne osoby w podobnej sytuacji ograniczają żądania, aby nie płacić 5 proc. wpisu, albo nie idą do sądu, bo nie mają na to pieniędzy.

– Blokadę przed wybujałymi roszczeniami widziałbym nie w ustalaniu progu w postaci opłaty, ale uświadomieniu powodowi, że w wypadku przegranej będzie musiał refundować drugiej stronie poczynione na proces wydatki, bo pazerność niesie ryzyko – wskazuje adwokat Krzysztof Czyżewski. – Problem mnożenia pieniactwa widzę mniej w przepisach, bardziej w praktyce i nierespektowaniu zasady „przegrywasz – płacisz" – mówi Czyżewski. Jego zdaniem większość klientów jest przekonana, że zasada ta jest nienaruszalna, tymczasem spis kosztów, jakie składają pełnomocnicy, jest zwykle przez sąd ignorowany. – Zasadą jest zasądzanie najniższych dopuszczonych taksą kwot – dodaje adwokat.

Powiedzieli dla „Rz"

Radosław Góral, adwokat, Kalifornia

Polski model opłaty sądowej zależnej od wartości i rodzaju sprawy przypomina cennik usług pocztowych. Dziś podatnik i strony „rentownych" sporów subsydiują postępowania „deficytowe". Trywialny spór o zaległą fakturę nie powinien kosztować tyle co 150 trudnych rozwodów. Dla porównania, w USA wpis jest zwykle stały, a strony organizują i opłacają wiele czynności procesowych, które w Polsce obciążają sąd. W efekcie koszt sprawy zależy mniej od jej przedmiotu, a bardziej od realnego nakładu czasu i pracy. Wzorem Amerykanów doceńmy wpływ pieniędzy – także na Temidę.

Andrzej Michałowski, warszawski adwokat

Opłaty nigdy nie dopasują się do realnych kosztów poszczególnych rodzajów spraw. To niebezpieczna iluzja, która gdyby zaczęła się materializować, pogłębi niesprawiedliwość. Dlatego w ramach prawa do sądu obywatele powinni mieć zapewniony nieodpłatny dostęp do sprawiedliwości. W końcu płacą podatki na utrzymanie instytucji służących wspólnocie. Aby przeciwdziałać ekscesom pieniaczy sądy powinny mieć natomiast możliwość żądania kaucji, a po zakończeniu karnie obciążać pieniacza kosztami. Należy odwrócić zasadę: promować uczciwych i karać nieuczciwych, zamiast łupić wszystkich, a zwalniać wybranych.

Sąd nie zrobi niczego za darmo

Ile i za co się należy

Bez opłaty sąd nie nada biegu pozwu czy apelacji. Przepisy wymieniają trzy rodzaje opłat:

1. Stosunkowa, która wynosi 5 proc. wartości sporu, nie mniej niż 30 zł i nie więcej niż 100 tys. zł;

- jednak w pozwie grupowym wynosi ona 2 proc.,

- a przy sporach bankowych nie więcej niż 1000 zł.

2. Opłata stała, która wynosi, np.:

- 100 zł od skargi na czynności komornika;

- 200 zł przy zaprzeczeniu ojcostwa czy naruszeniu posiadania;

- 600 zł od rozwodu i separacji, przy ochronie dóbr osobistych czy praw autorskich;

- 2000 zł o rozwiązanie spółki, wyłączenie wspólnika czy uchylenie uchwały w spółce.

3. Opłata tymczasowa, którą sąd wyznacza, jeśli sporu nie da się „wycenić" na początku, wynosi ona od 30 zł do 1000 zł; opłatę ostateczną sąd określa przy wyroku.

Na podstawie ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych

Poseł PiS Krystyna Pawłowicz zwróciła się niedawno do ministra sprawiedliwości z pytaniem, czy opłaty w procesach rozwodowych w pełni pokrywają koszty ponoszone przez państwo. Kryła się w tym sugestia, że państwo może poniekąd wspierać rozwody.

Wiceminister Marcin Warchoł zwrócił się do Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości o analizę statystycznych kosztów spraw o rozwód. Problem opłat nie dotyczy jednak tylko kilkudziesięciu tysięcy rozwodów rocznie, ale 15 mln spraw, jakie sądy rozpatrują, a lwia ich część to sprawy cywilne.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Prawo karne
Przeszukanie u posła Mejzy. Policja znalazła nieujawniony gabinet
Prawo dla Ciebie
Nowe prawo dla dronów: znikają loty "rekreacyjne i sportowe"
Edukacja i wychowanie
Afera w Collegium Humanum. Wykładowca: w Polsce nie ma drugiej takiej „drukarni”
Edukacja i wychowanie
Rozporządzenie o likwidacji zadań domowych niezgodne z Konstytucją?
Praca, Emerytury i renty
Są nowe tablice GUS o długości trwania życia. Emerytury będą niższe