Koszt szkolenia pilota jest duży, może przekroczyć 100 tys. funtów za 18-miesięczny kurs. Wielu kandydatów wybiera rozwiązania częściowe, kosztujące kilkadziesiąt tysięcy funtów. Według ekspertów, linie lotnicze będą mieć problemy z obsadzeniem stanowisk, jeśli nie udzielą pomocy finansowej kandydatom do latania.
- Sektor powinien działać wspólnie — uważa sekretarz generalny brytyjskiej organizacji pilotów liniowych BAPA, Jim McAuslan. — Każdy zrzuca odpowiedzialność na jednostkę, która marzy o zostaniu pilotem, ale jeśli przewoźnicy i rząd nie zapewnią dostatecznych inwestycji, to w bliskiej przyszłości zabraknie pilotów w W. Brytanii.
Problem zaostrzył się wraz ze zmianą finansowania szkolenia. 20 lat temu linie lotnicze pokrywały większość kosztów, a piloci trafiali do nich po służbie wojskowej. W sektorze transportu zaczęto jednak robić oszczędności, by zapewnić mu rentowność, więc ciężar kosztów przerzucono stopniowo na kandydata; większość musiała brać kredyt w banku albo korzystać z pomocy rodziny. Taki kandydat może zadłużyć się na 70-100 tys. funtów bez żadnej gwarancji, że dostanie pracę. Jeśli chce pilotować jakiś konkretny samolot, np. B747 czy A320, to musi wyłożyć dalsze 30 tys. funtów.
Niektórzy przewoźnicy pomagają programami sponsorowania szkolenia; udzielają pożyczki, która jest spłacana wraz z podjęciem u niego pracy. Takie rozwiązania proponują British Airways i easyJet, ale liczba miejsc jest ograniczona. BA szkoli rocznie 50-100 pilotów, ale nie uda jej się dojść do 360, jakich musi zatrudnić w bieżącym roku.
Szef operacji lotniczych w Emirates, w największej z trzech linii znad Zatoki, kapitan Henry Donohoe przygotował plany uporania się z niedoborem. W bieżącym roku zacznie 3.5 letni program szkolenia dla początkowo 160-200 kandydatów. Jego linia musi w tym roku zatrudnić 450 pilotów.