Korespondencja z Londynu
Godzina gry na korcie centralnym z Agnieszką Radwańską i Kateryną Kozłową minęła błyskawicznie. Rozgrzewka, losowanie, kilka piłek rozgrzewki i już grały, stała bywalczyni najbardziej prestiżowego salonu Wimbledonu oraz debiutantka.
Ukrainka wybrała na Polkę metodę dość śmiałą – oddać siłą to, co rywalka przebijała sposobem. Wyszło średnio, choć kilka potężnych uderzeń trafiło do celu, ale zebrać je w cały gem okazało się zadaniem bardzo trudnym. Kozłowa niekiedy próbowała też trochę naśladować Radwańską, grała loby i skróty, lecz imitacja nie była zbyt wierna.
Trochę emocji wzbudziła ostatnia minuta spotkania, w której mieliśmy piłki spadające po taśmie, dwie (słuszne) prośby o komputerowa sprawdzenie miejsca lądowania piłki, ale też asa Agnieszki Radwańskiej. Ostatnie brawa były zasłużone, bo mecz w sumie był bardziej przyjemny do oglądania, niż sufluje wynik. Jednak podczas konferencji prasowej Polki o Kozłową już nikt nie zapytał – taki los skazanych na porażki.
Rywalką Radwańskiej w drugiej rundzie będzie Ana Konjuh (103. WTA), druga rakieta Chorwacji, która także w środę, tylko wieczorem, wygrała z Włoszką Karin Knapp 6:3, 6:3. Agnieszka z Aną nie grała, za to młodsza z sióstr Radwańskich Urszula – tak, i to pięć razy. Bilans siostry: 3-2 dla Chorwatki.