Gastropornografia czy fotografowanie jedzenia

Sfotografowane jedzenie smakuje lepiej.

Aktualizacja: 07.10.2016 20:48 Publikacja: 06.10.2016 19:29

Najprostszy sposób na poprawienie wrażeń

Najprostszy sposób na poprawienie wrażeń

Foto: 123RF

Para w średnim wieku je kolację w restauracji. Na stole napełnione kieliszki i pełne talerze, obok chłodzi się wino w coolerze. Pogrążona w rozmowie para nie zauważa nachylającego się nad nimi zaniepokojonego kelnera. – Czy wszystko w porządku? Nie sfotografowaliście państwo jeszcze swojego jedzenia.

Ten rysunkowy dowcip z brytyjskiego „Spectatora" przypomina mi się za każdym razem, gdy widzę ludzi zasiadających do stołu i natychmiast sięgających po smartfony, by sfotografować to, co mają na talerzach (przyznaję się – sam też tak czasem robię). Zdjęcia natychmiast lądują na Facebooku, Snapchacie czy Instagramie – niech znajomi, jeśli nie mogą spróbować, choć posmakują wzrokiem.

Zjawisko to przybiera niekiedy zabawne formy. Znajoma dziennikarka i blogerka kulinarna przed zjedzeniem ciastka przez parę minut ustawia talerze na stole (Boże broń wtedy sięgnąć po choć mały kęs! To popsułoby kompozycję). Niekiedy staje na krześle, by mieć lepsze ujęcie całego talerza.

To odprysk zjawiska tzw. foodporn – epatowania zmysłowością jedzenia. Jest znane i wykorzystywane (m.in. w reklamach) od lat 70. ubiegłego wieku. Teraz, dzięki mediom społecznościowym i aparatom fotograficznym w smartfonach, stało się powszechne. Na tyle, że zaczęło się powoli nudzić, a współbiesiadnicy potrafią takiego fotografa nieźle ofuknąć.

Ale – uwaga – wygląda na to, że „gastropornografowie" mają dobre uzasadnienie dla swoich działań. Otóż sfotografowane jedzenie po prostu lepiej im smakuje. Badający ten fenomen naukowcy z Uniwersytetu San Diego poddali testom 120 ochotników. Żeby wykluczyć wpływ osobistych preferencji badanych, postawili przed nimi talerze z sałatką owocową oraz z ciastem red velvet cake (amerykański klasyk, rodzaj tortu z biało-czerwonymi warstwami). Część mogła od razu spróbować, część najpierw robiła zdjęcia.

Później zapytano ich, jak im smakowało. Ci, którzy fotografowali, byli generalnie bardziej zadowoleni z jedzenia. Psychologia tłumaczy to następująco: odwlekając moment degustacji, budujemy w sobie oczekiwanie, nadzieję, wyobrażamy sobie, jak też ciastko czy sałatka mogą smakować. A kiedy już spróbujemy, nasz mózg podpowiada nam, że jest pyszne – inaczej musielibyśmy sami przed sobą przyznać, że oczekiwanie nie miało sensu.

Nowa technologia pozwala nie tylko poprawić smak jedzenia (co z tego, że tylko subiektywnie), ale również sprawdzić, czy pasuje do naszej diety. Aplikacja Snap It dla smartfonów wymaga tylko sfotografowania talerza. Później sama próbuje obliczyć, ile kalorii za chwilę pochłoniemy. Tym samym oddala od odchudzających się nieszczęśników obowiązek prowadzenia rachunków kaloryczności posiłków. Co z tego, że jest nieprecyzyjna i potrafi pomylić się o kilkaset kalorii, skoro wystarczy tylko dotknąć ekranu? Za jednym zamachem uspokajamy sumienie żądające trzymania się diety i poprawiamy smak!

A co do diety, sumienia i nowych technologii – mam złe wiadomości. Popularne opaski fitnessowe mierzące ruch, bicie serca, czas biegu i tym podobne parametry nie pomagają schudnąć. Właściwie to wręcz przeciwnie. Osoby, które ćwiczenia rejestrują za pomocą takich gadżetów, zrzucają kilogramy wolniej niż koledzy i koleżanki niekorzystający z najnowszej technologii. Z badań wynika, że bez elektronicznej pomocy można stracić na wadze dwa razy szybciej niż z opaskami na nadgarstku.

Wyniki tych testów były zaskoczeniem dla samego autora – John Jakicic współpracował m.in. z producentem takich urządzeń, firmą Jawbone. To, dlaczego tak się dzieje, jest dla niego zagadką.

Para w średnim wieku je kolację w restauracji. Na stole napełnione kieliszki i pełne talerze, obok chłodzi się wino w coolerze. Pogrążona w rozmowie para nie zauważa nachylającego się nad nimi zaniepokojonego kelnera. – Czy wszystko w porządku? Nie sfotografowaliście państwo jeszcze swojego jedzenia.

Ten rysunkowy dowcip z brytyjskiego „Spectatora" przypomina mi się za każdym razem, gdy widzę ludzi zasiadających do stołu i natychmiast sięgających po smartfony, by sfotografować to, co mają na talerzach (przyznaję się – sam też tak czasem robię). Zdjęcia natychmiast lądują na Facebooku, Snapchacie czy Instagramie – niech znajomi, jeśli nie mogą spróbować, choć posmakują wzrokiem.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Warszawa: Majówka w Łazienkach Królewskich
Kultura
Plenerowa wystawa rzeźb Pawła Orłowskiego w Ogrodach Królewskich na Wawelu
Kultura
Powrót strat wojennych do Muzeum Zamkowego w Malborku
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił