Niepokój, jeśli był, trwał może do wtorku. W czwartek, gdy utwardzono mocno naśnieżony zeskok, Adam Małysz mógł ogłosić, że wszystko poszło dobrze, nawet jeśli białego puchu było nawet trochę za dużo. Deptacze i ratrak zrobili swoje, można było posłać na rozbieg przedskoczków i spokojnie czekać na rywalizację.
W czwartkowe popołudnie reprezentacja Polski znalazła chwilę na spotkanie z dziennikarzami w Hotelu Gołębiewski. Zapewnień o nadzwyczajnej formie może nie było, ale optymizm dało się wyczuć. Kamil Stoch zapewniał, że forma idzie w górę, że przygotowania były udane, także, że cieszy go dobra dyspozycja Dawida Kubackiego i Macieja Kota, bo z takim wsparciem jemu też łatwiej się skacze.
Prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner wspomniał, że konkursy w Wiśle są już we wstępnym kalendarzu na kolejną zimę, a współczesna technologia przygotowania skoczni może wkrótce doprowadzić do startu sezonu nawet w październiku – w domyśle: ponownie na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle-Malince.
Piotr Żyła dorzucił słowo w swoim stylu, odpowiadając na pytanie o zalety skoków w domu: – W domu się nie skacze, tylko na skoczni.
Stefan Horngacher również mówił, że przygotowania poszły właściwie, plan został wypełniony bez zakłóceń, nie było kontuzji, więc czemu nie być optymistą. Trener nie chciał powiedzieć, który z reprezentantów skakał ostatnio najlepiej, dodałtylko, że widzi znaczny postęp u Jakuba Wolnego.