Zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni. Wielki Szlem Kamila Stocha

Był pokłon od Svena Hannawalda, były dwa Mazurki Dąbrowskiego i bało-czerwone fajerwerki. Kamil Stoch wygrał w Bischofshofen i dopełnił dzieła w 66. Turnieju Czterech Skoczni

Aktualizacja: 06.01.2018 21:55 Publikacja: 06.01.2018 18:24

Zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni. Wielki Szlem Kamila Stocha

Foto: AFP

Kamil Stoch już zasługuje na wielki sportowy pomnik, ale idzie dalej – do dwukrotnego mistrzostwa olimpijskiego, do licznych medali mistrzostw świata, do Pucharu Świata dodał niesamowitą powtórkę z sukcesu w Turnieju Czterech Skoczni. Zrobił to najbardziej efektownie jak można – wygrał wszystkie konkursy, także ten finałowy na skoczni im. Paula Ausserleitnera w Bischofshofen

Hannawald dotrzymał słowa – choć miał ważne obowiązki komentatorskie to nie mógł nie pobiec na zeskok i nie pogratulować Polakowi po ostatniej próbie. Gdy trybuny stadionu im. Seppa Bradla już wiwatowały na cześć zwycięzcy, gdy koledzy czekali by porwać mistrza w ramiona, gdy media prześcigały się w zachwytach nad wyczynem Kamila, Niemiec potrafił skłonić się i przyjąć drugiego członka do elitarnego klubu zwycięzców perfekcyjnych.

Stoch wytrzymał presję, choć w Bischofshofen wcale łatwo nie było, rywale okazali się bardzo groźni. Anders Fannemel i Andreas Wellinger skakali prawie tak samo doskonale. Dzięki drugiemu miejscu w finałowym konkursie Norweg zdołał zdobyć trzecie miejsce na podium turniejowym, tylko o 0,2 punktu wyprzedził Junshiro Kobayashiego. Dawid Kubacki był w sobotę dziewiąty i został 6. zawodnikiem 66. TCS.

Już po pierwszej serii można było otwierać szampany z okazji powtórki sukcesu Polaka w turnieju. Stoch skoczył, jak na niego, spokojnie – 132,5 m, styl bez zatrzeżeń, nota zapewniała prowadzenie. Rywale, jakby onieśmieleni, jeszcze przesadnie nie naciskali. Na pewno pamiętali pokaz siły lidera z serii próbnej – 139,5 m z uśmiechem na ustach. Andreas Wellinger stracił kolejne 8 punktów. Z zagranicznych kandydatów do wygrania finałowego konkursu najbliżej polskiego mistrza był Austriak Stefan Kraft oraz dwóch Norwegów: Anders Fannemel i Andreas Stjernen.

Jednak wiceliderem został zwycięzca kwalifikacji Dawid Kubacki – 132 m. Oczywiście kalkulatory poszły szybko w ruch – do wyporzedzenia Japończyka Kobayashiego na podium TCS brakowało wówczas Polakowi trochę ponad 3 punkty, lub niespełna 2 m długości skoku, jeśli ktoś wolał takie porównania.

Na skoki pozostałych Polaków patrzyło się w tych wyjątkowych okolicznościach nieco mniej wnikliwie. Powodów do większej uwagi jednak nie było. Koledzy mistrza turnieju skakali w ten sobotni wieczór w kratkę.

Stefan Hula pokonał Aleksa Insama z Włoch, ale po pierwszej próbie zajmował 17. pozycję. Piotr Żyła zmierzył się z Timim Zajcem, nadzieją słoweńskich skoków i też przegrał, ale jako szczęśliwy przegrany – awansował na 26. miejscu. Potem obaj Polacy trochę się poprawili. Maciej Kot przegrał wyraźnie pojedynek z Junshiro Kobayashim, noty nie wystarczyły na awans w piątce pokonanych. Tomasz Pilch nie wypadł źle, ale zapłacił cenę debiutu, Jakub Wolny chyba był już mocno zmęczony turniejem i zajął ostatnie miejsce.

Decydujące skoki drugiej serii należało oglądać mniej więcej od próby Michaela Hayboecka, Austriak przekroczył 130 m. Kolejna ważna próba – Kobayashi. Japończyk walczył pięknie: 134,5 m, potem dowiedzieliśmy się, że jednak o włos nie obronił podium przed atakiem Fannemela.

Norwegowie okazali się w finale najgroźniejsi, Fannemel (139 m), Robert Johansson (140), Stjernen (138,5), a także Niemiec Wellinger (139,5) spowodowali, że o to ostatnie zwycięstwo jednak trzeba było się trochę bać.

Trener Stefan Hoirngacher dodał pikanterii do rywalizacji, obniżył belkę Kubackiemu i Stochowi o jeden stopień. Dawidowi ryzyko nie pomogło, ale mistrzowi Kamilowi tak – 137 metrów, zielona linia przekroczona, lot nienaganny, lądowanie też, można było zacząć wiwaty, choć sędziowie jeszcze chwilę przedłużali niepewność. W końcu ogłosili. Złoty Orzeł na przejrzystym postumencie (plus 20 tys. franków szwajcarskich premii) poszedł w najlepsze ręce. Komplet zwycięstw – też jest. Jedno z najważniejszych i najładniejszych zwycięstw polskiego sportu stało się faktem.

Wspaniały 66. Turniej Czterech Skoczni za nami, przed nami ciąg dalszy sportowej zimy: zawody Pucharu Świata (Stoch jest już liderem klasyfikacji), mistrzostwa świata w lotach, ale tak naprawdę wszyscy kibice skoków czekają od tej niezwykłej soboty na wydarzenia na olimpijskich skoczniach w Pjongczangu. To jednak dopiero w lutym, na razie jest czas radości z Wielkiego Szlema Kamila Stocha.

Konkurs w Bischofshofen: 1. K. Stoch (Polska) 275,6 (132,5 i 137); 2. A. Fannemel (Norwegia) 272,4 (130 i 139); 3. A. Wellinger (Niemcy) 270,5 (129 i 139,5); 4. S. Kraft (Austria) 268,6 (130,5 i 135,5); 5. R. Johansson (Norwegia) 268,2 (127 i 140); 6. A. Stjernen (Norwegia) 267,2 (129,5 i 138,5); 7. J. Kobayashi (Japonia) 255,4 (126,5 i 134,5); 8. P. Prevc (Słowenia) 253,8 (127,5 i 131,5); 9. D. Kubacki (Polska) 253,3 (132 i 127,5); 10. M. Eisenbichler (Niemcy) 244,5 (126,5 i 129);...14. S. Hula 233,0 (123,5 i 126); 23. P. Żyła 220,7 (121 i 125,5); 34. T. Pilch 98,7 (116,5); 41. M. Kot 90,3 (113,5); 50. J. Wolny (wszyscy Polska) 58,7 (97,5).

Klasyfikacja końcowa 66. TCS: 1. Stoch 1108,8 pkt.; 2. Wellinger 1039,2; 3. Fannemel 1021,3; 4. Kobayashi 1021,1; 5. Johansson 1009,4; 6. Kubacki 1003,0; 7. Eisenbichler 993,8; 8. D. A. Tande 992,3; 9. A. Forfang (obaj Norwegia) 977,4; 10. J. Damjan (Słowenia) 974,1;...12. Hula 957,0; 15. Żyła 914,5; 23. Kot 811,7; 38. Wolny 397,4; 55. Pilch 201,4.

Klasyfikacja PŚ: 1. Stoch 723; 2. R. Freitag (Niemcy) 711; 3. Wellinger 569; 4. Tande 485; 5. Kobayashi 410; 6. Kraft 399; 7. Fannemel 360; 8. Forfang 352; 9. Eisenbichler 312; 10. Johansson 294; 11. Kubacki 283;... 15. Żyła 213; 16. Hula 190, 19. Kot 148; 37. Wolny 31.

Puchar Narodów: 1. Niemcy 3062; 2. Norwegia 3027; 3. Polska 2438; 4. Austria 1602; 5. Słowenia 1318; 6. Japonia 1212.

Kamil Stoch już zasługuje na wielki sportowy pomnik, ale idzie dalej – do dwukrotnego mistrzostwa olimpijskiego, do licznych medali mistrzostw świata, do Pucharu Świata dodał niesamowitą powtórkę z sukcesu w Turnieju Czterech Skoczni. Zrobił to najbardziej efektownie jak można – wygrał wszystkie konkursy, także ten finałowy na skoczni im. Paula Ausserleitnera w Bischofshofen

Hannawald dotrzymał słowa – choć miał ważne obowiązki komentatorskie to nie mógł nie pobiec na zeskok i nie pogratulować Polakowi po ostatniej próbie. Gdy trybuny stadionu im. Seppa Bradla już wiwatowały na cześć zwycięzcy, gdy koledzy czekali by porwać mistrza w ramiona, gdy media prześcigały się w zachwytach nad wyczynem Kamila, Niemiec potrafił skłonić się i przyjąć drugiego członka do elitarnego klubu zwycięzców perfekcyjnych.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Rosjanie i Białorusini na igrzyskach w Paryżu. Jak umiera olimpijski ruch oporu
Inne sporty
Rusza Grand Prix na żużlu. Bartosz Zmarzlik w pogoni za piątym złotem
Inne sporty
Polacy zaczynają mistrzostwa świata w cheerleadingu. Nadzieje są duże
Inne sporty
Bratobójcza walka o igrzyska. Polacy zaczęli wyścig do Paryża
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej