Wór przepełniony

Zasypywanie dzieci prezentami gwiazdkowymi działa na ich szkodę.

Aktualizacja: 17.12.2015 20:50 Publikacja: 17.12.2015 20:00

Sterta prezentów przyprawia o zawrót głowy, ale św. Mikołaj raczej nie może być z tego dumny

Sterta prezentów przyprawia o zawrót głowy, ale św. Mikołaj raczej nie może być z tego dumny

Foto: 123RF

Co roku powtarza się ten sam rytuał: dorośli wychodzą ze skóry, wydają krocie, aby pod choinką znalazł się worek przepełniony – właśnie tak: przepełniony, a nie zwyczajnie wypełniony – prezentami dla dzieci.

„Ta tendencja do nadmiaru pojawiła się wraz z ukształtowaniem się społeczeństwa hołdującego konsumpcji, traktującego dzieci niczym monarchów" – taką opinię wyraziła prof. Francine Ferland, psycholog i pedagog z Uniwersytetu w Montrealu.

Jej głos nie jest odosobniony – wyraża obawy bardzo wielu psychologów, którzy są przekonani, że dorośli wyświadczają milusińskim niedźwiedzią przysługę, przekształcając dziecinne pokoje w magazyny, hurtownie zabawek.

W rezultacie – podkreśla prof. Ferland – dzieci nabierają niczym nieuzasadnionego przekonania, że dawanie podarunków jest oznaką miłości, że wszystko to im się należy, a na końcu tego łańcucha skojarzeń pojawia się zachłanność, uczucie z gatunku „nigdy dość".

Psychologowie już dawno odkryli i wyliczyli przyczyny z pozoru niewinnych działań prowadzących do rozpuszczania dzieci. Nie najmniej ważna z nich to tak zwana satysfakcja wizualna na widok sterty prezentów, poczucie mocy (przynajmniej finansowej) przejawiające się przyjemnością czerpaną z dawania i oglądania zadowolenia obdarowanych, rozpowszechnione przekonanie utożsamiające szczęście z obfitością.

Ale w tej prezentomanii może się też kryć drugie dno, zakrawające na wodewil, mianowicie niektóre prezenty, pozornie przeznaczone dla pociech, są w gruncie rzeczy refleksem własnych pragnień. Prof. Ferland przytacza tu wręcz klasyczny przykład: kolejka – parowozik z wagonikami – którą zostawia pod choinką Mikołaj dla trzyletniego malucha, to marzenie ojca niespełnione w dzieciństwie; w rezultacie tatuś jest o wiele bardziej zachwycony tym prezentem niż dziecko, któremu bardziej podoba się kolorowy papier, w który zawinięte było pudło.

Zarzucanie dziecka prezentami to forma zadośćuczynienia za kiepskie wypełnianie roli ojca, za zbytnie poświęcanie się pracy kosztem rodziny.

To niekiedy także wynik rywalizacji o względy dziecka między rozwiedzionymi rodzicami lub – co jeszcze gorsze – między dziadkami i babciami po mieczu i po kądzieli. Ta rywalizacja rodem z farsy przybiera postać lawiny podarków, możliwie najwymyślniejszych, najdroższych, najbardziej wyszukanych.

Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać, ale posłuchać zawsze warto, zwłaszcza że prof. Francine Ferland jest uznanym autorytetem, autorką książki „W co się bawić? Zabawy dzieci od narodzin do sześciu lat" (Editions Sainte-Justine). Otóż prof. Ferland radzi, aby potraktować Boże Narodzenie jako okazję do swoistej inicjacji dziecka, pokazania mu szlachetnej przyjemności otrzymywania i zarazem obdarowywania.

Lepiej nie dawać dziecku więcej niż jednego prezentu naraz. W przeciwnym razie przyjemność płynąca z otrzymywania zostanie zniweczona przez gorączkę pospiesznego, gwałtownego rozpakowywania prezentów, rozwiązywania czy wręcz rozszarpywania kokardek i rozrywania – notabene infantylnych – papierów w gwiazdki, renifery i śnieżne bałwany.

Dzieje się tak, ponieważ nie jest możliwe autentyczne pasjonowanie się jednocześnie 10 tysiącami przedmiotów; dziecko miota się od jednego prezentu do drugiego, nie mając czasu porządnie im się przyjrzeć i przekonać, co to takiego. To najkrótsza droga do wprowadzenia dziecka w świat marnotrawstwa i zachłanności – ostrzega doświadczony psycholog.

Prof. Francine Ferland jest Kanadyjką, więc nie zna polskiego przysłowia, że od przybytku głowa nie boli. Z jej wykładu wynika, iż pod choinką nie jest ono prawdziwe.

Co roku powtarza się ten sam rytuał: dorośli wychodzą ze skóry, wydają krocie, aby pod choinką znalazł się worek przepełniony – właśnie tak: przepełniony, a nie zwyczajnie wypełniony – prezentami dla dzieci.

„Ta tendencja do nadmiaru pojawiła się wraz z ukształtowaniem się społeczeństwa hołdującego konsumpcji, traktującego dzieci niczym monarchów" – taką opinię wyraziła prof. Francine Ferland, psycholog i pedagog z Uniwersytetu w Montrealu.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Co z Ukraińcami, których Kijów widziałby w wojsku? Urząd ds. cudzoziemców tłumaczy
Społeczeństwo
Groził, wyzywał i wybijał szyby. Policja nie widziała podstaw do interwencji
Społeczeństwo
W Warszawie wyją syreny alarmowe? Wyjaśniamy dlaczego
Społeczeństwo
Sondaż: Połowa Polaków za małżeństwami par jednopłciowych. Co z adopcją?
Społeczeństwo
Ponad połowa Polaków nie chce zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach