3 listopada około godz. 14.30 wyszedł ze szkoły w Białymstoku 14-letni Michał. Odnalazł się dwa dni później. W październiku z domu uciekła 12-letnia Nika z Białegostoku. Odnalazła się po 48 godzinach. Podobnych przypadków jest więcej. Tylko we wrześniu i w październiku podlaska policja zanotowała 60 zaginięć nastolatków. – Jedną z najczęstszych przyczyn zaginięć osób małoletnich jest ucieczka z domu lub placówki opiekuńczo-wychowawczej z powodu problemów rodzinnych czy też problemów w szkole – mówi sierż. Elżbieta Zaborowska z podlaskiej policji.
Jednak teraz powód może być też inny. To 48 Hours Challenge – czyli Wyzwanie 48. To gra, w której uczestnicy muszą upozorować swoje zniknięcie, a im więcej osób będzie ich szukać – m.in. przez ponowne udostępnienie informacji o ich zaginięciu na Facebooku, tym więcej punktów do zdobycia. Dziecko wychodzi z ukrycia dopiero po dwóch dobach. Wtedy wolno mu się odezwać do rodziców, by powiedzieć, że był to żart. Dla dobrego wyniku w grze liczy się także selfie, które odnaleziony nastolatek zrobi sobie na komisariacie lub w radiowozie.
Oficjalnie policja nie chce potwierdzić, że fala ucieczek nastolatków z domu ma coś wspólnego z grą od kilku miesięcy popularną we Francji, Irlandii czy Wielkiej Brytanii. – Zaginięć tych nie wiążemy z żadną grą – podkreśla nadkom. Tomasz Krupa, rzecznik podlaskiej policji.
Jednak nieoficjalnie funkcjonariusze przyznają, że w niektórych przypadkach może być taka przyczyna. – Dzieci są podatne na mody, poza tym chcą zaimponować swoim rówieśnikom – mówi jeden z funkcjonariuszy.
Podobnie było z „Niebieskim wielorybem" – inną grą, o której głośno było na wiosnę. Polega ona na wykonywaniu kilkunastu niebezpiecznych zadań. Ostatnie z nich to samobójstwo.