Stanie się to dzięki poszerzeniu dostępu do Ściany Płaczu i utworzeniu nowej, trzeciej sekcji – koedukacyjnej. Nie zabierze ona miejsca obecnym – dla mężczyzn (duża) i dla kobiet (znacznie mniejsza).
W niedzielę za stworzeniem dodatkowego miejsca modlitw, wspólnych dla kobiet i mężczyzn, zadecydował rząd Benjamina Netanjahu. "Za: głosowało 15 ministrów, przeciw było pięciu. Przeciwnicy to, jak pisze portal libearalno-lewicowego dziennika „Haarec", wyłącznie politycy partii ortodoksów żydowskich. Jeden z ortodoksyjnych posłów Mosze Gafni uznał, że „reformatorzy", którzy walczyli o zmianę, to „grupa klaunów, którzy wbijają nóż w świętą Torę". I zapowiedział, że nigdy nie pogodzi się z decyzją. Ministrowie z partii ortodoksyjnych nie postawili jednak weta, bo nie chcą, by się rozpadła rządząca Izraelem koalicja.
To ważny kompromis i sukces organizacji kobiecych i liberalnych. Walka stowarzyszenia „Kobiety Ściany" trwała dwadzieścia kilka lat. Pierwszy sukces odniosło ono w połowie 2013 roku, gdy sąd jerozolimski uznał, że aresztowania kobiet, które przychodzą, by w grupach modlić się w specjalnych szalach modlitewnych pod Ścianą Płaczu, są niezgodne z prawem. Wcześniej, gdy „Kobiety Ściany" organizowały takie modlitwy, najpierw były obrzucane wyzwiskami, a czasem i kamieniami przez ortodoksów, a potem niektóre aresztowała policja - pod zarzutem używania szali modlitewnych. Od tej pory policja chroni kobiety w tym miejscu. Nadal nie wolno im się jednak modlić na głos, śpiewać i czytać Tory.
Ortodoksi, w tym uczniowie szkół religijnych, czują się gospodarzami terenu przed Ścianą Płaczu. Jego administratorem jest ortodoksyjny rabin Szmuel Rabinowitz. Nazywa on „Kobiety Ściany" organizacją „niszową" i oskarża o wykorzystywanie mediów do swoich celów.
Nowa sekcja, koedukacyjna, z której korzystać będą wspólnie Żydówki i Żydzi z synagog reformowanych i konserwatywnych (czyli innych niż ortodoksyjna), będzie miała 900 metrów kwadratowych. Jej tworzenie potrwa kilka miesięcy.