Dziewczynka urodziła się z wrodzoną wadą serce i płuc. Mając trzy lata, dzięki pomocy ówczesnego ministra zdrowia Zbigniewa Religi, przeszła operację w Stanach Zjednoczonych. Chirurdzy zrekonstruowali Julii naczynia płucne i wszczepili zastawkę serca.
Problemy wróciły 10 lat później. Wszczepiona wcześniej zastawka była za mała i potrzebna była kolejna operacja. Zaplanowany zabieg był jednak bardzo skomplikowany i podjąć się go mógł tylko jeden lekarz - profesor Frank Hanley z ośrodka medycznego w Stanford w USA. Na drodze stanęły jednak pieniądze. Operacja kosztowała 3 miliony złotych.
Z pomocą przyszli internauci. Zorganizowana na początku roku zbiórka zakończyła się sukcesem 15 czerwca. W akcję włączyło się ponad 111 tysięcy osób.
21 czerwca Julia poleciała z mamą do USA. Operacja rozpoczęła się w czwartek wieczorem czasu polskiego. Zabieg zakończył się nad ranem w piątek. Obecnie Julia jest nadal pod respiratorem. "Otrzymuje dużą dawkę leków przeciwbólowych, usypiających i relaksujących, bo nasza Samosia chciała się pozbyć rurki. Jest problem z niestabilnym ciśnieniem. Jula jeszcze samodzielnie nie oddycha, a skutkiem operacji i leków jest opuchlizna. Dzisiaj praktycznie cały dzień śpi. Lekarze mówią, że tak jest dobrze, ponieważ się nie denerwuje i nabiera sił" - relacjonuje matka dziewczynki.