Rozmowa dotyczyła głównego tematu ostatnich dni, czyli protestu lekarzy rezydentów, którzy żądają podwyżek wynagrodzenia. - Na pewno wynagrodzenie 3200-3600 brutto, co daje netto ponad 2 tys. to nie jest dużo. Z drugiej strony, jak spojrzymy ile wynosi przeciętne wynagrodzenie, to nie jest ono też niskie - mówił Balicki. - Jak spojrzymy na inne zawody, które wymagają studiów magisterskich, czyli np. asystenci na uczelniach czy psychologowie, to ono jest niższe - dodał.
Były szef resortu zdrowia zwracał uwagę również na naukę lekarzy rezydentów, z których niemal połowa po ukończeniu studiów nie została zagospodarowana przez państwo. - Jak spojrzymy na nabór rezydentów, to okazuje się, że około połowa z nich nie została wykorzystana - mówił Balicki.
- Jak czytam, że w ciągu trzech lat ma się zwiększyć finansowanie służby zdrowia o 50 proc., to wiadomo, że jest to nierealne - powiedział gość programu. - W tak krótkim czasie, zwiększenie finansowania jest niemożliwe, bo ten system nie jest przygotowany do takich zmian, wyłączając podwyżki wynagrodzeń - dodał.
Były minister skrytykował też pomysł z wprowadzanym projektem sieci szpitali, który jego zdaniem niczego nie usprawni w ich funkcjonowaniu. - Niestety sieć szpitali i tzw. ryczałt nie jest czymś, co zmieni funkcjonowanie szpitali - mówił.
Prowadząca wspomniała, że minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zrezygnował z członkostwa w Naczelnej Radzie Lekarskiej. - To jest tak jak lider związku zawodowego miałby zostać ministrem gospodarki i stanąć po drugiej stronie barykady - powiedział Balicki. Dodał, że właśnie w takiej sytuacji znalazł się minister Radziwiłł. - Przecież sam eksponował postulaty rezydentów, dopóki nie został ministrem zdrowia.