Zmorą w polskich sądach są bezzasadne odroczenia rozpraw. I choć przepisy kodeksu postępowania cywilnego są w tym względzie bardzo restrykcyjne, to praktyka sądów im przeczy. Jeśli sięgniemy do statystyk sądowych, okaże się, że w wielu sądach wskaźniki odroczeń utrzymują się na poziomie 30, 40 lub nawet 50 proc. rozpoznawanych spraw. Oznacza to, że jedna trzecia lub nawet połowa spraw, które sędzia kieruje na rozprawę, są z różnych przyczyn przesuwane na kolejne terminy.
Urlop wypoczynkowy to nie jest powód
Kodeks postępowania cywilnego jedynie wyjątkowo dopuszcza zgodnie z art. 214 § 1, że rozprawa ulega odroczeniu, jeżeli sąd stwierdzi nieprawidłowość w doręczeniu wezwania albo jeżeli nieobecność strony jest wywołana nadzwyczajnym wydarzeniem lub inną znaną sądowi przeszkodą, której nie można przezwyciężyć. Nadzwyczajne wydarzenie powinno być rozumiane jako wyjątkowa okoliczność, w praktyce jednak jest rozumiane jako przeszkoda, niekoniecznie nieusuwalna w przeprowadzeniu rozprawy. I tak, w orzecznictwie wśród nadzwyczajnych wydarzeń uniemożliwiających stawiennictwo strony na rozprawę wymienia się przykładowo wypadek komunikacyjny, trudne warunki pogodowe, śmierć osoby bliskiej, ale też fakt, że pełnomocnik ma kolizję terminów, nie dysponuje aktualnym pełnomocnictwem, przebywa na urlopie wypoczynkowym czy leczeniu uzdrowiskowym. Sędziowie z kolei nie wykładają tych przepisów zbyt rygorystycznie, jako że nawet bez wniosków stron niejednokrotnie odraczają rozprawę najczęściej ze względu na potrzebę kontynuowania przesłuchania świadków.
Z pewnością liczba odroczeń jest konsekwencją narzucania sędziom w drodze zarządzeń nadzorczych tzw. pensum spraw na wokandy. Niekiedy są tak wyśrubowane, że sędziowie odraczają rozprawy bez powodu. Jeśli bowiem nadają jednoczesny bieg wszystkim sprawom, które wpływają do sądu, to nie są w stanie ich wszystkich jednocześnie zakończyć i uzasadnić. Dlatego często szukają pretekstu do odroczeń. Sędziowie nierzadko więc dzielą postępowanie dowodowe i na każdym posiedzeniu przesłuchują po dwóch lub trzech świadków. W konsekwencji postępowania trwają nawet latami.
Tendencja do niekończenia spraw na pierwszym posiedzeniu jest często także wynikiem nieprzygotowania rozprawy w sposób wymagany przez ustawę oraz braku planowanego działania sędziego. Wielu sędziów nie poświęca czynnościom przygotowawczym zbytniej uwagi. Skutkuje to wadliwym mechanicznym przygotowywaniem spraw, gdzie pierwszą rozprawę traktuje się jako posiedzenie przeznaczone do wydania postanowień dowodowych. Tak zwany decernat, obejmujący zarządzenia przygotowujące rozprawę, załatwia się mechanicznie, w wielu przypadkach pozostawiając przygotowanie tych zarządzeń sekretariatowi. W niektórych sądach błędna praktyka oddaje przygotowanie rozprawy przewodniczącemu wydziału, w rezultacie otrzymuje on akta na kilka dni przed rozprawą i nie ma wpływu na sposób przygotowania rozprawy.
Deprecjacja rozprawy
Niestety sami sędziowie i strony nie przywiązują zbytniej wagi do prawidłowego i efektywnego przygotowywania spraw. Tymczasem należy ją postrzegać jako punkt kulminacyjny, a zarazem wieńczący postępowanie. System koncentracji materiału procesowego oraz mechanizmy przygotowywania postępowania powinny umożliwić na wstępnym etapie – przed rozprawą selekcję okoliczności spornych i katalog środków służących do ich wykazania.