Więcej szacunku dla siebie nawzajem

Obawiam się, że przed Polakami jeszcze daleko do tego, aby powszechnie darzyli szacunkiem prawo, fundamentalne i wyrażone w konstytucji zasady, swoją historię z wszystkimi jej blaskami i cieniami, doświadczenia pokoleń, które oddawały życie za wolność oraz... siebie nawzajem.

Aktualizacja: 29.07.2017 17:19 Publikacja: 29.07.2017 02:00

Więcej szacunku dla siebie nawzajem

Foto: PAP/Jacek Turczyk

Kiedy w niedzielę 16 lipca zmierzałam w kierunku Sądu Najwyższego, aby wziąć udział w łańcuchu świateł i tym samym oddać, niemy, ale zdecydowany głos sprzeciwu wobec zmian w ustawach o ustroju sądów powszechnych i Krajowej Radzie Sądownictwa oraz wobec prac nad ustawą o Sądzie Najwyższym, przechodziłam przez przejście dla pieszych na ulicy Świętojerskiej.

Choć nie powinno go tam być, pośród tłumu przechodniów, niestety na pasach, stał samochód marki „skoda starego typu", a w nim Ona, typowa starsza pani z barankiem w odcieniu subtelnej lawendy na głowie i torebką na kolanach, i On – siwiuteńki, w szarej wiatrówce i okularach w rogowych oprawkach, pamiętających lata 70.

Typowi starsi ludzie i typowa sytuacja: kierowca nie dostosował decyzji o podjętym manewrze wjazdu na skrzyżowanie do ogromu pieszych wokół, nie zdążył więc z niego zjechać przed zapaleniem się czerwonego światła dla samochodów, a zielonego dla przechodniów. Nietypowe było jednak to, że oboje byli swoim położeniem niezwykle przejęci.

Może wzruszeni? – pomyślałam. Bądź co bądź to budujące obserwować, zwłaszcza po doświadczeniu czasów słusznie minionych, gdy wolność wyrażania poglądów była towarem deficytowym, że obywatele nie oczekują upolitycznienia sądów, lecz prawdziwych reform: odformalizowania i uproszczenia procedur, zniesienia barier sądowych, wprowadzenia rozwiązań prawnych zwiększających tempo rozpoznawania spraw, w tym nowoczesnego zarządzania i szerokiej informatyzacji wymiaru sprawiedliwości, podniesienia efektywności modelu rozpoznawania spraw. Kto wie, może milczeli, bo chwilę wcześniej jedno do drugiego powiedziało, że niezależny wymiar sprawiedliwości to wspólne dobro wszystkich Polaków – gwarancja podstawowych praw i wolności obywatelskich, a drugie pierwszemu odrzekło: naruszenie wspomnianych przez ciebie wartości godzi w interesy obywateli oraz wyklucza nasz kraj z grona demokratycznych państw prawa?

Cóż, gdyby nie fakt, że okrążający samochód przechodnie, obrońcy demokracji i protestujący propagatorzy monteskiuszowskiej zasady trójpodziału władzy, omijając auto, wznosili okrzyki „gdzie wjechałeś, idioto?", „nie widzisz, że tu ludzie chodzą" i „zjeżdżaj z pasów!" poszłabym istotnie bardziej poruszona pod siedzibę Sądu Najwyższego. Poruszona nie tylko samym uczestniczeniem w ważnym wydarzeniu, ale i obserwowanym obrazkiem oraz przypisanym przeze mnie staruszkom emocjom oraz ich dumie z rodaków.

Obawiam się jednak, że przed Polakami jeszcze daleko do tego, aby powszechnie darzyli szacunkiem prawo, fundamentalne i wyrażone w konstytucji zasady, swoją historię z wszystkimi jej blaskami i cieniami, doświadczenia pokoleń, które oddawały życie za wolność oraz... siebie nawzajem. Warto mieć bowiem świadomość, że tak jak czasy komunizmu minęły dzięki pisanej nie tylko z wielkiej litery solidarności, tak i na niej należy budować demokrację. Bez niej bowiem istotę polskości już zawsze będzie wyrażać opowiastka o złotej rybce, która chciała spełnić jedno życzenie Polaka, zastrzegając, iż czegokolwiek zechce, jego sąsiad dostanie to samo w dwójnasób... Polak poprosił o wybicie mu jednego oka.

Cóż, tu na dzień dzisiejszy jest Polska właśnie.

Autorka jest adwokatem, redaktorem naczelnym „Pokoju adwokackiego" (www.pokojadwokacki.pl), członkiem NRA.

Kiedy w niedzielę 16 lipca zmierzałam w kierunku Sądu Najwyższego, aby wziąć udział w łańcuchu świateł i tym samym oddać, niemy, ale zdecydowany głos sprzeciwu wobec zmian w ustawach o ustroju sądów powszechnych i Krajowej Radzie Sądownictwa oraz wobec prac nad ustawą o Sądzie Najwyższym, przechodziłam przez przejście dla pieszych na ulicy Świętojerskiej.

Choć nie powinno go tam być, pośród tłumu przechodniów, niestety na pasach, stał samochód marki „skoda starego typu", a w nim Ona, typowa starsza pani z barankiem w odcieniu subtelnej lawendy na głowie i torebką na kolanach, i On – siwiuteńki, w szarej wiatrówce i okularach w rogowych oprawkach, pamiętających lata 70.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Co ma sędzia Szmydt do reformy wymiaru sprawiedliwości
Opinie Prawne
Rafał Adamus: Możliwa korporacja doradców restrukturyzacyjnych
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Sędziowie nie potrzebują poświadczeń bezpieczeństwa, bo sami tak zadecydowali
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Tomasz Szmydt to czarna owca czy w sądach mamy setki podobnych sędziów?
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Prawne
Kajetan Bartosiak: O badaniu trzeźwości nie tylko w Dniu Strażaka