Chyba żaden premier od wielu lat nie musiał zderzyć się z tak dużym sceptycyzmem własnej partii, jak Mateusz Morawiecki. Jeden z posłów PiS, z którymi rozmawialiśmy, przyznał, że nastrój, jaki panuje w klubie, najlepiej oddają słowa „A po co to nam". Dlatego w ponadgodzinnym exposé premiera Morawieckiego nie mogło zabraknąć odwoływania się do przeszłości i dokonań rządu premier Szydło. Wprost padły słowa o „solidarnościowej rewolucji", których miała stać się symbolem. Jednocześnie nowy premier zapowiedział zwrot ku centrum: w wykonaniu wyroku ETS w sprawie Puszczy Białowieskiej, apelach o sklejenie Polski i o to, by „na wigilijnych stołach nie było barykad."
Romantyczne cele
Trzecia droga Morawieckiego to znana już, ale opakowana w nowe szczegóły, deklaracja, że nie ma sprzeczności między solidarnością a rozwojem, między zaangażowaniem na europejskich i światowych rynkach a budową narodowych czempionów. Morawiecki chce realizować jednocześnie „romantyczne" cele za pomocą „pozytywistycznych środków". Ta mieszanka spojrzenia w przyszłość ładu społeczno-gospodarczego, pragmatyzmu ideowego i technokratyczno-korporacyjnego podejścia do polityki może być dla opozycji bardzo trudne do skutecznego kontrowania. Zwłaszcza że już teraz media jako główny problem opozycji wskazują brak merytorycznych pomysłów. Nowy premier próbował też bon motów, jak ten dotyczący piłkarzy, ale to zdecydowanie nie jest jego najmocniejsza strona.
Morawiecki zapowiedział, że chce, aby rząd Zjednoczonej Prawicy był jednocześnie rządem zjednoczonej Polski. Pytanie oczywiście, na ile będzie w stanie te zapowiedzi realizować. Bo o ile wdrażanie niektórych jego propozycji – jak powołanie rządowego Centrum Analiz Strategicznych – to zmiana tonu polskiej polityki będzie relatywnie łatwe. Zwłaszcza dla osoby, której głównym politycznym problemem jest konsternacja własnego zaplecza, jeśli chodzi o przyczyny zmiany na stanowisku szefa rządu. – Jedno exposé nie wystarczy, ale to punkt wyjścia – zauważa umiarkowanie niechętny Morawieckiemu poseł PiS. Regionalne plany odpowiedzialnego rozwoju – które też zostały zapowiedziane w exposé – przydadzą się Zjednoczonej Prawicy w kampanii samorządowej.
Morawiecki, wymieniając priorytety swojego gabinetu, zapowiedział też kształt styczniowych dymisji. W obszarze jego kluczowych zainteresowań są między innymi zdrowie, środowisko, infrastruktura, energetyka i bezpieczeństwo energetyczne, walka ze smogiem. Trudno nie odczytać listy priorytetów jako zapowiedzi rekonfiguracji wewnętrznej rządu i zmian na stanowiskach ministrów zdrowia, środowiska i infrastruktury.
Padła też deklaracja, że cały rząd ma się zajmować cyfryzacją, co nietrudno zinterpretować jako sugestię, że odrębne ministerstwo nie jest potrzebne. Za to zadowolony może być wicepremier Gowin. Morawiecki jednoznacznie zapowiedział, że potrzebna jest reforma szkolnictwa wyższego, jego flagowy projekt. I to projekt, wobec którego wielu polityków PiS – jak wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki – jest bardzo sceptycznych. Premier odwołał się też do słów prezydenta Dudy z niedawnego orędzia przed Zgromadzeniem Narodowym – co nie było przypadkowe.