Pytanie takie postawił Europie papież Franciszek, gdy na początku maja odbierał w Watykanie Międzynarodową Nagrodę Karola Wielkiego.
Papieskie przesłanie tak spodobało się przewodniczącemu PE Martinowi Schulzowi, szefowi KE Jeanowi-Claude'owi Junckerowi i kierującemu Radą Europejską Donaldowi Tuskowi, że postanowili je przesłać wszystkim przywódcom i rządom państw UE.
Co spodobało się najbardziej? Uwagę przykuło zdanie, w którym Franciszek mówił, że marzy o Europie, „gdzie bycie imigrantem nie byłoby przestępstwem, ale zaproszeniem do większego zaangażowania na rzecz godności wszystkich istot ludzkich".
Podziw dla papieża w kwestii uchodźców pobrzmiewał w oficjalnych wystąpieniach. Schulz akcentował, że „egoizmy narodowe, racjonalizacja i partykularne interesy narodowe są w natarciu", a 25 lat po upadku żelaznej kurtyny są państwa, które „chcą znowu wznosić w Europie mury i płoty, przez co narażają na niebezpieczeństwo jedno z naszych największych europejskich osiągnięć – swobodę przemieszczania się!". Mówił zaś, że ma nadzieję, iż przemówienie papieża „przeczytają z uwagą rządy krajów, które uważają, że nie mają nic wspólnego ze sprawami uchodźców". W podobnym tonie wypowiadał się Jean-Claude Juncker, który podkreślał, że Franciszek, wracając z wyspy Lesbos, zabrał ze sobą 12 muzułmańskich uchodźców.
Problem imigrantów jest ważny, ale europejscy przywódcy wykorzystali papieskie słowa dla własnego interesu, by uderzyć w tych, którzy mają obawy związane z przyjmowaniem uchodźców.