Nieprawidłowości na niespotykaną dotąd skalę – tak niezależna firma audytorska Fraud Control określiła to, co odkryła w państwowej – należącej do Polskiej Grupy Zbrojeniowej – spółce Mesko. „Rzeczpospolita" dotarła do raportu z audytu za lata 2012–2017, który zlecił w grudniu ubiegłego roku ówczesny prezes spółki Mariusz Kolankowski i który po jego odejściu z firmy nie został dokończony. Trafił jednak na biurka szefów PGZ oraz ministra obrony.
Skarżyskie Mesko to największa państwowa spółka zbrojeniowa, zatrudnia 5 tys. pracowników. W 2016 r. zdobyła tytuł Orła Eksportu, była nominowana do nagrody gospodarczej prezydenta. Okazuje się jednak, że tak naprawdę jest to kolos na glinianych nogach, który jest trwale nierentowny. Jak wyliczyli audytorzy Fraud Control, łączny zysk brutto spółki w latach 2012–2016 wyniósł ok. 23 mln zł. Jednak aż 160 mln zł jej przychodów pochodziło z dotacji resortu obrony oraz Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Mimo fatalnych wyników spółka w 2015 i 2016 r. wypłaciła akcjonariuszom dywidendę.
Dziwni kontrahenci
Mesko mogłoby mieć lepsze wyniki finansowe, ale od lat żerują na spółce „budzący wątpliwości dostawcy" wybrani – jak twierdzą audytorzy – w niejasny sposób i sprzedający towar po zawyżonych cenach. Chodzi o spółkę Radena-S, której właścicielem jest były oficer bułgarskiego wojska. To zdaniem audytorów „firma fasadowa" (sztuczny pośrednik), przez którą Mesko kupuje po znacznie zawyżonych cenach (marże nawet po 75 proc.) produkty dwóch bułgarskich prywatnych firm zbrojeniowych: Arsenal i Arkus.
Radena-S handluje tylko z Mesko i otrzymuje od spółki 100 proc. wartości kontraktu w przedpłacie – nie ponosi więc żadnego ryzyka. Sprzedaje do Skarżyska m.in. proch do pocisków małokalibrowych za ok. 46 euro za kg – tymczasem na rynku można ten sam proch kupić ponad trzy razy taniej. Mesko mogłoby korzystać z oferty firm z grupy PGZ, np. Cenzin i Cenrex, ale tego nie robi. W ciągu trzech lat Radena-S wystawiła Mesko faktury za blisko 12 mln zł netto.
Kontrowersje audytorów wzbudziła też wypłata ponad 1,3 mln zł w latach 2016–2017 firmie prawniczej z Bułgarii. Zdaniem audytorów„kwota ta była 30-proc. prowizją wypłaconą za kontrakt na dostawy paliw rakietowych z Mesko do ukraińskiej firmy Artom". W tym samym czasie MON zaprosił Artom do zawarcia kontraktu na dostawę pocisków rakietowych za 128 milionów zł (40 sztuk) – ponad dwa razy drożej niż za rakiety indyjskie.