Wybory na Węgrzech: Plebiscyt w sprawie Orbána

Stawką niedzielnych wyborów było nie tylko utrzymanie prymatu Fideszu, ale i polityki wobec Brukseli.

Aktualizacja: 09.04.2018 10:14 Publikacja: 08.04.2018 19:11

Wybory na Węgrzech: Plebiscyt w sprawie Orbána

Foto: AFP

W skomplikowanym węgierskim systemie wyborczym nie jest łatwo wskazać zwycięzcę natychmiast po zakończonym głosowaniu. Wygląda jednak na to, że ugrupowanie Viktora Orbána Fidesz wybory wygrało – co oznacza, że zdobyło największą liczbę głosów.

Po przeliczeniu głosów z 98,96 procent okręgów wyborczych, koalicja Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej uzyskała 48,83 proc. głosów.

Na Jobbik zagłosowało 19,63 proc. wyborców, a trzecia w wyborach była koalicja Węgierskiej Partii Socjalistycznej i Partii Dialog, która uzyskała poparcie 12,44 proc. wyborców.

Na kolejnych miejscach uplasowały się ugrupowania: Polityka Może Być Inna (LMP) (6,98 proc.) oraz Koalicja Demokratyczna byłego socjalistycznego premiera Ferenca Gyurcsanya (5,62 proc.).

Według projekcji liczby miejsc w parlamencie, Fidesz mógłby liczyć na 133 mandaty, Jobbik na 26, socjaliści na 20, Koalicja Demokratyczna na 9, a LMP na 8. Pozostałe 3 mandaty trafiłyby do przedstawiciela niemieckiej mniejszości, reprezentanta socjalliberalnej partii Razem (Együtt) oraz kandydata niezależnego.

Na ostateczne trzeba będzie jednak poczekać do czasu policzenia głosów oddanych listownie oraz w przedstawicielstwach dyplomatycznych, co może potrwać nawet do 14 kwietnia.

Wybory upłynęły pod znakiem rekordowej frekwencji. Przed niektórymi lokalami wyborczymi w stolicy Węgier ustawiły się długie kolejki. Niektórzy czekali nawet 3 godziny, aby oddać głos. O 19.00 przed jednym z lokali przy ul. Bocskai stało jeszcze 3-4 tysiące wyborców.

Cztery lata temu Fideszowi i jego koalicjantowi, ugrupowaniu Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP) wystarczyło niespełna 45 proc. głosów, by uzyskać 133 mandaty w 199-osobowym parlamencie, a to oznaczało większość konstytucyjną.

Jak wygląda porażka

106 deputowanych wybieranych jest w jednomandatowych okręgach wyborczych. Wiadomo, że w około 30 z nich partie opozycyjne postanowiły głosować na wspólnego kandydata mającego największe szanse na pokonane kandydata Fideszu. Była to skuteczna taktyka w czasie niedawnych wyborów burmistrza miasta Hódmezővásárhely (matecznika Fideszu), gdzie partia musiała oddać władzę. W skali kraju wypróbowaną ją w niedzielę.

Porażką Fideszu miało być nieuzyskanie większości dwóch trzecich, a więc 133 miejsc w parlamencie. To była prawdziwa stawka niedzielnych wyborów.

Partia i premier Orbán postawili wszystko na jedną kartę, udowadniając, że walczą ze śmiertelnym zagrożeniem dla kraju w postaci imigracji oraz amerykańskiego miliardera George'a Sorosa, który chciałby osiedlić na Węgrzech i całej UE miliony przybyszów z Afryki.

Z sondaży wynika, że dla większości Węgrów ważniejszym od imigracji problemem są jedynie sprawy ochrony zdrowia. – Takie nastroje są wynikiem rządowej propagandy uchodźców i imigrantów na Węgrzech już nie ma – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Peter Balazs, były szef dyplomacji i polityczny przeciwnik Orbána.

Fidesz do końca eksploatował te resentymenty w kampanii. Niejako mimochodem wspominano o sukcesach gospodarczych Fideszu, który objął władzę osiem lat temu, w chwili gdy kraj był na dnie nie tylko ekonomicznie, ale i politycznie.

O czym lepiej nie mówić

W ubiegłym roku Węgry zanotowały 4-proc. wzrost gospodarczy. Biorąc jednak pod uwagę sąsiadów z Europy Środkowo-Wschodniej, nie jest to wynik rewelacyjny.

Fidesz uznał także, że może to być temat niebezpieczny, bo opozycja zaczęła pytać, dlaczego pół miliona Węgrów (a więc 5 proc. ludności) wyemigrowało w ostatnich latach za granicę w poszukiwaniu pracy. To ludzie młodzi, wielu z nich to wyborcy Jobbiku, drugiego po Fideszu najbardziej popularnego ugrupowania w kraju.

Skrajnie prawicowy Jobbik zmienił w ostatnim roku profil i nie jest już partią antyunijną oraz faszyzującą. Ma mu to przynieść dodatkowo znaczną ilość głosów i umocnić jego pozycję jako drugiej siły na scenie politycznej.

Opozycja nie była w stanie narzucić żadnego tematu wyborczego ani też przeciwstawić się propagandzie państwowych mediów. Liczne informacje na temat afer korupcyjnych w rządzie czy otoczeniu Orbána były przedmiotem komentarzy, lecz nie należy przeceniać ich wpływu na wynik wyborów. Przede wszystkim dlatego, że sam premier nie był bohaterem żadnego skandalu.

Końcowym akcentem kampanii Fideszu była piątkowa uroczystość odsłonięcia w Budapeszcie pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej z udziałem premiera Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego. Viktor Orbán mówił tam, że wspólnym celem Polaków i Węgrów jest obrona swojej ojczyzny „w takim kształcie, jakiego chcemy: chrześcijańskiej i z wartościami narodowymi".

Opinia

Siergiej Markow, rosyjski politolog, bliski Kremlowi

Dalsza przyjazna wobec Rosji polityka Węgier będzie zależała od tego, które część tamtejszego establishmentu zyska podczas niedzielnych wyborów. Jeśli narodowo-konserwatywna (do której należy i w której dominuje Fidesz) to nasze stosunki pozostaną nadal dobre. Socjaliści (którzy swymi ideowymi korzeniami sięgają partii rządzącej w komunistycznych Węgrzech) przyjęliby postawę neutralności, raczej z pewnym odcieniem życzliwości. Jeśli zaś zyska grupa związana z brukselską eurobiurokracją, z brukselskim Biurem Politycznym (rosyjska, ironiczna nazwa centrum decyzyjnego UE, porównująca go do organu rządzącego partią komunistyczną-red.) to Budapeszt stanie się nam nieprzyjazny.

Rosyjskie inwestycje na Węgrzech pozostaną jednak nie zagrożone przede wszystkim dlatego, że nie są zbyt duże. Z gospodarczego bowiem punktu widzenia Węgry mają (dla nas) dość niewielkie znaczenie. W przeciwieństwie do politycznego. Tutaj odgrywają znaczną rolę, właśnie z powodu zajmowania prorosyjskich pozycji, artykułowania rosyjskich racji.

Jeśli sam Victor Orban wyjdzie z wyborów osłabiony to będzie miał on mniejszą możliwość niezależnego wypowiadania się w obronie węgierskich interesów narodowych. Nasze stosunki mogą się wtedy pogorszyć. Ale wszystko będzie zależało właśnie od konfiguracji powyborczych czyli która grupa establishmentu zyska w czasie niedzielnego głosowania. Na ile dopuszczona do władzy, do rządu będzie ta z związana z eurobiurokracją.

W skomplikowanym węgierskim systemie wyborczym nie jest łatwo wskazać zwycięzcę natychmiast po zakończonym głosowaniu. Wygląda jednak na to, że ugrupowanie Viktora Orbána Fidesz wybory wygrało – co oznacza, że zdobyło największą liczbę głosów.

Po przeliczeniu głosów z 98,96 procent okręgów wyborczych, koalicja Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej uzyskała 48,83 proc. głosów.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
W Korei Północnej puszczają piosenkę o Kim Dzong Unie, "przyjaznym ojcu"
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Wybory w Indiach. Modi u progu trzeciej kadencji
Polityka
Przywódcy Belgii i Czech ostrzegają UE przed rosyjską dezinformacją
Polityka
Zakaz używania TikToka razem z pomocą Ukrainie i Izraelowi. Kongres USA uchwala przepisy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Kaukaz Południowy. Rosja się wycofuje, kilka państw walczy o wpływy