To mocno zwiększy koszty.
To będzie możliwe, jeśli wzmocnimy gospodarkę. A ta idzie teraz siłą rozpędu. Aby gospodarka mogła dalej się rozwijać, potrzebne są zmiany. Odbiurokratyzowanie, urynkowienie. Jak najmniej państwa w gospodarce. System, o którym mówi Morawiecki, zbankrutował w 1989 roku. To wówczas była gospodarka centralnie planowana. To wtedy – wbrew wskaźnikom ekonomicznym – wymyślano inwestycje centralne. Ja wierzę we własność prywatną.
Czy przed wyborami do Sejmu Schetyna zaprezentuje wizję i powie: "takiej Polski chcemy"?
Tak. Chcemy Polski, która nie tylko jest w UE, ale też w niej jednostka ma prymat nad państwem. Wolność, ale we wszystkich jej przejawach. Musimy zmierzyć się z budowanym przez PiS wśród ludzi fałszywym przekonaniem, że wolność i bezpieczeństwo wzajemnie się wykluczają. W kampanii stworzono wrażenie, że Polska jest zagrożona. Stworzono fałszywą narrację o nielegalnych imigrantach, o bliżej nieokreślonym wrogu - jak teorie o zamachu smoleńskim. To miało uzasadniać te zmiany wewnętrzne, które wolność jednostki ograniczają. Np. poprzez inwigilację, ale też poprzez zawłaszczanie niezależnych instytucji.
Czy PO przestała zwracać uwagę na sondaże, jak w sprawie euro? Ludzie deklarują, że nie chcą wspólnej waluty, a PO zapowiada dyskusję na ten temat.
My przede wszystkim jesteśmy antypopulistami. Takie decyzje powinny być odważne. Takiej dyskusji w Polsce nie ma. W mediach publicznych nie będzie rzetelnej dyskusji na żaden z ważnych tematów, bo PiS nie ma pomysłów. PiS na antyeuropejskiej retoryce buduje swój wyborczy fundament. My mówimy jasno: euro to element naszego bezpieczeństwa.
PO i Nowoczesna się połączą?
Mam nadzieję, że wybory samorządowe będą pierwszym krokiem do takiego zjednoczenia. W znaczeniu albo listy, albo koalicji.
Politycy Nowoczesnej mówią, że nie chcą być gowinowcami PO.
Nie dziwię się, że politycy Nowoczesnej nie chcą porównania do Jarosława Gowina czy Zbigniewa Ziobry. Co do takiej współpracy – cenię to, że chcą własnej tożsamości. Nie będę im tego zabierał. Natomiast jedna lista, jeśli się sprawdzi w wyborach samorządowych, powinna być też w wyborach do parlamentu.
W tym kontekście, czy nie ma pan wrażenia, że PO nie ma lewego skrzydła?
PO bardzo mocno pokazuje to skrzydło. Mamy bardzo rozbudowaną ofertę społeczną. Być może nie tak jak powinniśmy, eksponowaliśmy kwestie socjalne, gdy rządziliśmy. Ale tu PO przeszła ewolucję.
Ale to nie to samo, co kwestia np. związków partnerskich.
Oczywiście, jest wiele kwestii, które można było zrobić i nie udało nam się. Związki partnerskie to jest coś, co musi zostać załatwione – tu chodzi o godność człowieka.
PO poprze projekt o związkach partnerskich, który ma złożyć Nowoczesna?
Słyszymy o tym projekcie od wielu miesięcy. Rozmawiałem z posłanką Moniką Rosą z Nowoczesnej, znam jego założenia. Gdy będzie złożony, to na pewno będziemy o tym rozmawiać. Ale przed jednym przestrzegam. Składanie projektu dla samego złożenia to tylko gest polityczny. W tym Sejmie nie ma szans na jego uchwalenie.
W kontekście sytuacji opozycji myśli pan, że Donald Tusk wróci do polskiej polityki?
Nigdy bym się nie pokusił o to, by być jego rzecznikiem. Nie znam jego planów. Na mojego nosa będzie starał się walczyć o pozycję Polski tak jak teraz – czyli w Europie. Nie podejrzewam, by wracał i próbował budować inne ugrupowanie czy startował w wyborach prezydenckich.
Dużo pan biega. Czy bieganie czegoś uczy, jeśli chodzi o politykę?
Systematyczności. Pokory. I pracy. Biegam długie dystanse. Polityka też jest długodystansowa. Jeśli ktoś biegnie maraton, a finiszuje już na dwudziestym kilometrze, to nie dobiegnie do mety. Gdy biegam, nigdy nie biorę telefonu ze sobą. To czas na rozmowę z kolegami, gdy biegamy w grupie. Albo czas wyciszenia i przemyśleń, gdy biegam sam.
A jaki jest pana cel na długi dystans w polityce?
Moim marzeniem jest być w drużynie, która Polskę będzie naprawdę reformować, zmieniać i naprawiać po obecnych rządach.
Chce być pan liderem PO?
Dojrzałe ugrupowanie polityczne można porównać do sztafety, w której przekazuje się pałeczkę. W Platformie Tusk przekazał pałeczkę Ewie Kopacz, ona zaś Schetynie. Każdy biegacz wie, że najlepsze są te zmiany, w których jest współpraca. Gdy ktoś pałeczkę chce wyrwać, cała sztafeta może przegrać. Wiem, że gdy przyjdzie na to czas, będziemy umieli zrobić najlepszą zmianę.
rozmawiał Michał Kolanko