Tomasz Terlikowski: Jak Kościół będzie traktował mrożenie ludzi?

Czy na cmentarzach będą niebawem stały wielkie lodówko-zamrażarki? To wcale nie jest śmieszne. A Kościół – może jeszcze nie teraz, ale za jakiś czas – będzie się musiał zmierzyć z pytaniem o to, jak traktować mrożenie ludzi.

Aktualizacja: 26.11.2016 15:58 Publikacja: 25.11.2016 00:00

Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Kilkanaście dni temu przez media przemknęła informacja o tym, że sąd uznał prawo czternastoletniej Brytyjki do bycia zamrożoną. Dziewczynka umierała na raka i stwierdziła, że zamrożenie da jej w przyszłości – gdy lekarze znajdą lekarstwo czy metodę leczenia jej schorzenia – szansę na długie i owocne życia. Mama wspierała ją w tej walce, ojciec był przeciwny. Sąd przychylił się do zdania dziewczyny i po śmierci została ona zamrożona.

Historia byłaby zapewne tylko smutnym przykładem tego, jak pseudomedycyna daje ludziom pseudonadzieję (bo nikt przecież nie wie, czy rozmrożony mózg podejmie działania, jakie zmiany w nim zajdą, jakie będą ich skutki), odciągając ich od przygotowań na własną śmierć (co jest, choćby wedle Platona, najważniejszym celem człowieka), gdyby nie to, że wskazuje ona na pewien problem teologiczny i filozoficzny.

O co chodzi? Otóż na razie mrozi się ludzi błyskawicznie po śmierci, co – z punktu widzenia ludzi wierzących – oznacza, że doszło już do rozłączenia się duszy i ciała. Człowiek jest martwy i nie ma możliwości, by nagle ożył. Lodówka (a w zasadzie zamrażarka) jest zatem – dość drogim i wymagającym stałej opieki – nowym rodzajem grobowca, pomnikiem ludzkiego pragnienia nieśmiertelności, które znalazło fałszywe ujście.

Takiego podejścia nie da się jednak utrzymać, gdy mówimy już (a niebawem zapewne dojdzie do pierwszych takich przypadków) o człowieku, który zamrożony zostanie przed śmiercią, w momencie konania albo jeszcze wcześniej. A że do tego dojdzie, jestem pewny. Jeśli człowiek ma prawo poprosić o eutanazję, gdy uznaje, że jego życie dobiegło już końca albo cierpienie jest nie do wytrzymania, to niby dlaczego – szczególnie gdy za to zapłaci – nie ma zażyczyć sobie, by jeszcze za życia go zamrożono? Argument, że to może mu zaszkodzić, nie będzie miał znaczenia, bo eutanazja szkodzi bardziej, a jest uznawana za prawo człowieka.

Mrożenie osób żywych zrodzi naprawdę wiele niezwykle interesujących kwestii. Trudno bowiem nie zapytać, co dzieje się w tym czasie z ludzką duszą? Czy człowiek zamrożony jest martwy czy żywy? Czy można odprawić jego pogrzeb? Czy jego dusza jest w jakimś stanie przejściowym? Czy jest uwięziony między życiem a śmiercią?

Nie są to pytania tylko katolików czy chrześcijan. Identyczne mogą zadawać muzułmanie czy Żydzi, a nawet buddyści czy hinduiści. W ich przypadku powstaje pytanie, co z reinkarnacją takiej osoby. A dalej, już nie koncentrując się na pytaniach teologicznych czy religijnych, ale czysto ludzkich, nie sposób nie zapytać, jak traktować miejsca, w których przetrzymywane będą ciała osób zamrożonych. Czy to jakieś paracmentarze? Czy raczej miejsca opieki nad ludźmi żyjącymi, coś analogicznego do ośrodków opieki nad osobami w stanie wegetatywnym? A jak traktować zamrożone ciała ludzkie – jako zwłoki czy też jako żyjących pacjentów?

To wszystko są całkiem poważne pytania i trzeba będzie na nie odpowiedzieć na różnych poziomach. Dla Kościoła istotna jest nie tylko odpowiedź na pytanie o pozamrożeniowy los duszy (ta kwestia pojawia się już w odniesieniu do zamrożonych zarodków z in vitro), ale także próba zastanowienia, skąd bierze się w ludziach pragnienie takiej procedury, jak walczyć z takim – z punktu widzenia wiary – zwiedzeniem i jakie stanowisko zająć wobec procedury.

To wszystko jeszcze przed nami, ale nie wątpię, że za kilka, kilkanaście lat ze wszystkimi tymi problemami będzie się trzeba zmierzyć, także na poziomie kongregacji. Ale zanim to się stanie, warto poważnie przerobić katechezę o śmierci, umieraniu, cierpieniu.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Kilkanaście dni temu przez media przemknęła informacja o tym, że sąd uznał prawo czternastoletniej Brytyjki do bycia zamrożoną. Dziewczynka umierała na raka i stwierdziła, że zamrożenie da jej w przyszłości – gdy lekarze znajdą lekarstwo czy metodę leczenia jej schorzenia – szansę na długie i owocne życia. Mama wspierała ją w tej walce, ojciec był przeciwny. Sąd przychylił się do zdania dziewczyny i po śmierci została ona zamrożona.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Historia ludowa czy ludożercza. Matka Boska z Bardo kontra szeptuchy
Plus Minus
Demograf: Czeka nas półwiecze rządów pań
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Abp Wojda nie zaskakuje. Niestety
Plus Minus
Wygoda bez kompromisów. Jak sport podbił świat mody
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Plus Minus
Prof. Wojciech Fałkowski: Trump nie chciał usiąść na tle „Batorego pod Pskowem”