Akcja „Everspace" toczy się w czasach, w których takie wycieczki najwyraźniej nie są niczym skomplikowanym. Mało tego, okazują się niesamowicie przyjemne z uwagi na widoki za oknami. Kolejne losowo wygenerowane lokacje zachwycają swoją różnorodnością. Małe i duże planety przedzielone skalnymi okruchami, imponujące pierścienie otaczające niektóre globy czy sektory pełne wyładowań elektromagnetycznych wyglądają lepiej niż Tatry z wkomponowanym w zbocze gigantycznym hotelem. Gdzie jest więc pies pogrzebany? Ano w fabule, która zmusza gracza do toczenia efektownych kosmicznych walk z kolejnymi przeciwnikami!

Jako jeden z wielu klonów żołnierza kosmicznej federacji gracz przemierza kosmos w towarzystwie sarkastycznej sztucznej inteligencji. Co jakiś czas trafia na agresywne, wrogie jednostki, od myśliwców po olbrzymie niszczyciele. Atakuje też bazy zaopatrzone w zaawansowane systemy obronne. Starcia wymagają refleksu i zręczności, ale i taktycznego pomysłu na zwycięstwo. Przede wszystkim jednak trzymają w napięciu.

Gra ma poważną wadę koncepcyjną. Początkowo wydaje się niesamowicie trudna. Gracz posiada słaby statek i nie rozwinął jeszcze swojego bohatera, dlatego często ginie. Losowość rozgrywki sprawia zaś, że rzadko natrafia na naprawdę cenne „skarby". Na szczęście po kilku godzinach zabawy wszystko zaczyna wydawać się prostsze. I okazuje się, że ten kosmos – choć szalenie rozległy – da się jednak polubić!

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95