I jak tę funkcję zamierza spełniać Ośrodek?
Na razie mamy już uzgodnione, że za rok przyjadą do nas studenci z prestiżowego amerykańskiego Uniwersytetu Yale, którzy będą sczytywać spisane i przetłumaczone przez nas zeznania jako anglojęzyczni młodzi historycy. Jednocześnie poprawiając je, będą poznawać polską historię u źródeł. Planujemy także dużo większą wymianę pomiędzy polskimi i zachodnimi uczelniami. A także chcemy uczyć polskich naukowców, którzy dostają stypendia zagraniczne, pisania w języku angielskim. Jeśli dostaną stypendia naukowe, będą mogli przyjść do nas – żeby nabrać pewności siebie. W obecnym systemie skazani są na samych siebie.
Naukowego pisania?
Nie tylko, bo chcemy nauczyć ich tego, co na Zachodzie jest na porządku dziennym: pisania esejów i recenzji. Niestety, na naszych uczelniach prace pisze się raz na rok, jeśli w ogóle. A w Yale i w Oxfordzie eseje i recenzje należy pisać co tydzień. Pisanie jest umiejętnością, której można się nauczyć i którą można rozwinąć. Sztuka pisania jest równie ważna jak zawartość merytoryczna i warsztat naukowy. Problemy z popularyzacją naszego doświadczenia historycznego wynikają nie tylko z bariery językowej, ale także z tego, że nasze książki historyczne są napisane ciężkim, hermetycznym językiem. To nie jest zaleta, to jest wyraźna wada tych książek. Chcemy pokazać chętnym trochę chwytów pisarskich, które powszechnie stosuje się w książkach anglojęzycznych. Warsztaty pisarskie będą prowadzili mistrzowie pióra: pisarze, scenarzyści, eseiści.
Wciąż jednak na zachodnich uczelniach brakuje katedr historii naszego regionu. Dalej będą tam kształcić się jedynie rosjoznawcy i niemcoznawcy, którzy na naszą historię patrzeć będą głównie przez pryzmat narracji naszych sąsiadów.
To jest duży problem, ale nie da się wszystkiego załatwić od zaraz. Mamy wstępne plany, by rozbudować polskie programy na jednym uniwersytecie brytyjskim i na jednym amerykańskim. Należy krok po kroku popularyzować nasze doświadczenie i zmieniać obraz Polski. Problem w tym, że do tej pory zrobiliśmy bardzo, bardzo niewiele.
Myśli pani, że jest szansa, by wywołać jakąś modę intelektualną na polską historię?
Powiem więcej, to już się dzieje. Czuję, że taka moda powoli rzeczywiście nadchodzi, co widać choćby po zainteresowaniu książkami Tymothy'ego Snydera o historii naszego regionu, która do tej pory nie była w Stanach odkryta. Widać wielkie zapotrzebowanie na takie książki, więc potencjał jest, trzeba go tylko rozsądnie wyzwolić. Indywidualne działania nie wystarczą.
Z tym że jeśli ma go wyzwolić Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami, to pojawia się problem zakresu jego zainteresowań. Bo polska historia to nie tylko totalitaryzmy...
Cała nasza historia jest bardzo ciekawa, średniowiecze, okres i wieloetnicznej, i wieloreligijnej Rzeczypospolitej, historia parlamentaryzmu etc. Ale największe problemy Polska ciągle ma z wiekiem XX. Problemy Polski wynikają z tego, że należycie nie opowiedzieliśmy światu naszej XX-wiecznej historii i nie dostarczyliśmy zachodnim badaczom narzędzi do samodzielnego jej badania. Ośrodek zajmuje się nie tylko II wojną światową, ale wszystkimi skutkami totalitaryzmów, które trwały aż do upadku komunizmu. Pół tysiąca świadectw, wcześniej rozproszonych i nieuporządkowanych, od 5 sierpnia dostępnych w bazie „Zapisy Terroru", to dowód, że twórcy Ośrodka nie zmarnowali czasu. Proszę poszukać, może znajdzie pan w bazie zeznających własnych krewnych. Albo ulicę, na której pan mieszka.
—rozmawiał Michał Płociński
Dr Magdalena Gawin jest historykiem, sekretarzem stanu w Ministerstwie Kultury i Generalnym Konserwatorem Zabytków. Zasiada w Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Z jej inicjatywy powstał Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, którym opiekuje się z ramienia ministerstwa.
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95