Cuchnie i robi furorę. Światowe szaleństwo na punkcie duriana

Czipsy i przecier z duriana, suszony durian w kawałkach i sprasowany w cukierki. Do tego pizza z durianem, a nawet mrożona kawa z durianowym musem i durianowa kawa instant. Skąd ta nagła kariera nowego króla owoców?

Publikacja: 13.07.2018 10:00

Farmerom, którzy naruszą standardy jakości duriana, grozi nawet odsiadka. Na zdjęciu klient na targu

Farmerom, którzy naruszą standardy jakości duriana, grozi nawet odsiadka. Na zdjęciu klient na targu sprawdza, czy owoc jest dojrzały

Foto: Bloomberg

Przez lata amatorzy specyficznego smaku duriana mogli się nim raczyć wyłącznie na miejscu, a i to głównie na lokalnych targowiskach. Świeże duriany nie mają wstępu do eleganckich restauracji, do hoteli ani nawet do środków komunikacji miejskiej w Tajlandii. To ze względu na specyficzną woń cieszącego się zasłużoną sławą najbardziej śmierdzącego owocu świata.

W kwietniu z jego powodu ewakuowano kilkuset studentów i profesorów z budynku biblioteki uniwersyteckiej w australijskim Melbourne. Jej pracowników zaniepokoił dziwny zapach, który wzięto za ulatniający się gaz albo opary trujących chemikaliów. Po przeszukaniu biblioteki okazało się, że winowajcą był gnijący durian, na którego strażacy natrafili w jednej z bibliotecznych szafek.

Charakterystyczny zielonobrązowy kolczasty owoc wielkości arbuza z kremowożółtym miąższem był bohaterem tegorocznego Thaifex, jednych z największych w Azji targów spożywczych, które na przełomie maja i czerwca zorganizowano w Bangkoku.

Targi, skierowane głównie do zagranicznych firm, mają promować tajlandzki eksport żywności, w tym jego najnowszej gwiazdy, określanej w Azji Południowo- -Wschodniej mianem króla owoców.

Uwaga na spadające duriany. Uprawa w Malezji, jednym z czterech największych eksporterów tych owoców

Uwaga na spadające duriany. Uprawa w Malezji, jednym z czterech największych eksporterów tych owoców

Bloomberg

Nuta czosnku czy stare skarpety

Smakosze duriana porównują jego zapach do kremowych francuskich serów z nutą czosnku. Sceptycy mówią raczej o smrodzie wymiocin, starych skarpet i gnijącego mięsa. W gronie jego amatorów są ponoć tygrysy – te sumatrzańskie miały plądrować w czasie zbiorów plantacje, zwabione wonią dojrzałych durianów.

Do tygrysów dołączyli ostatnio Chińczycy, którzy oszaleli na punkcie króla owoców z Tajlandii. Nie wiadomo, czy zachwycił ich smak, czy inne właściwości duriana, który w chińskiej medycynie uchodzi za owoc silnie rozgrzewający, a dodatkowo cieszy się w Azji (szczególnie w Indonezji) opinią bardzo skutecznego afrodyzjaku.

Tak czy inaczej, w ostatnich miesiącach Chiny ogarnęła prawdziwa durianowa gorączka. Gdy w kwietniu chiński gigant e-handlu Alibaba wprowadził do oferty swojej platformy detalicznej Tmall świeże duriany z Tajlandii, w pierwszych minutach klienci serwisu zamówili... 80 tys. durianów z Monthong! To najbardziej popularna z ponad 60 odmian uprawianych na tajlandzkich plantacjach.

Dzień później szef Alibaby Jack Ma podpisał z władzami w Bangkoku trzyletnią umowę dotyczącą promocji i sprzedaży tajlandzkiej żywności na chińskiej e-platformie.

– W tym sezonie mamy już zamówienia na ponad 800 tys. durianów – podkreślał na spotkaniu z polską delegacją Pitakphong Santasiri, dyrektor wykonawczy tajlandzkiego Eastern Economic Corridor, wycenianego na 43 mld dol. projektu inwestycyjnego, w którym poczesne miejsce zajmie rozwój innowacyjnych technologii spożywczych.

To właśnie one – w tym nowe technologie mrożenia i pakowania próżniowego – umożliwiły w ostatnich latach rozwój eksportu smrodliwego króla owoców. Dzięki nim świeże duriany można dziś kupić także w dobrych tajlandzkich supermarketach, gdzie klimatyzacja dodatkowo ogranicza rozprzestrzenianie się ich specyficznego zapachu.

Rozwój nowych technologii suszenia owoców – na czele z liofilizacją, czyli suszeniem przez wymrażanie – sprawił z kolei, że zarówno w tajlandzkich supermarketach, jak również w lotniskowych sklepach bezcłowych z półek wysypują się przekąski z duriana. Króla owoców w suszonej postaci bez problemu można wysyłać w świat i przywozić samolotem jako pamiątkę z Tajlandii. Wkrótce amatorzy duriana będą mogli raczyć się jego smakiem także w kawie instant, którą tajlandzka firma Abee zamierza wprowadzić na rynek jeszcze w tym roku. Tak w promowanej podczas Thaifex kawie, jak i w przekąskach wyraźnie czuć smak duriana, ale nie grozi już porażenie węchu jego zapachem.

Apetyt turysty i złodzieja

Jednak dla prawdziwych smakoszy liczy się zarówno smak, jak i zapach duriana. Wśród nich są turyści z Chin, którym Tajlandia zawdzięcza znaczną część z ubiegłorocznego wzrostu wpływów z eksportu owoców – świeżych, mrożonych, puszkowanych i suszonych. W ubiegłym roku eksport durianów oszacowano na 76 mld bahtów (2,3 mld dol.). To oznacza aż 40-proc. wzrost w porównaniu z 2016 r.

Wicepremier Tajlandii Somkid Jatusripitak przyznał podczas Thaifex, że obecny durianowy boom nie jest bynajmniej zasługą działań promocyjnych władz w Bangkoku, ale właśnie chińskich turystów. To oni w ostatnich latach stali się największą grupą zagranicznych gości w Tajlandii (w 2017 r. na 35,4 mln turystów z zagranicy niemal 10 mln przyjechało z Chin), rozkręcając modę na duriany. Według danych Ministerstwa Handlu Tajlandii sprzedaż świeżych durianów w 2017 r. stanowiła prawie jedną trzecią ubiegłorocznych wpływów z eksportu tajlandzkich owoców.

Ten rok powinien być znacznie lepszy, bo już przez pierwsze cztery miesiące eksport świeżych durianów zwiększył się prawie trzykrotnie. O ile jeszcze w zeszłym roku głównym odbiorcą króla owoców z Tajlandii był Wietnam, to kontrakt z Alibabą sprawił, że teraz zdecydowanie na czoło wysforowały się Chiny.

Chińskie zamówienia podbiły też ceny durianów na plantacjach i targowiskach, Na popularnym wśród turystów targu przy Grand Palace w Bangkoku (już zbliżając się do straganów, czujemy, że sprzedają tam duriany) porcja miąższu z połówki sporego owocu kosztuje ponad 500 bahtów, czyli ponad 50 zł.

Ceny durianów na plantacjach wzrosły z 50–65 do 70–110 bahtów (3,5 dol.) za kilogram. Za dorodne duriany z Monthong trzeba zapłacić ok. tysiąc bathów, czyli 30 dol. za sztukę. Podczas czerwcowej aukcji charytatywnej The King of Durian przedstawiciel najdroższej odmiany kan yao osiągnął cenę 300 tys. bahtów, przebijając o ponad 40 proc. rekord z minionego roku.

Duriany stały się na tyle atrakcyjne, że w tajlandzkich mediach pojawiły się też doniesienia o ich kradzieżach z targowych straganów. Do jednej z nich miał nakłaniać diler narkotyków, który w ramach zapłaty przyjmował... dojrzałe duriany.

Więzienie dla farmera

Skala durianowej hossy zaniepokoiła władze Tajlandii, które zaczęły się obawiać, czy aby nie zepsuje ona rynku. Nie chodzi bynajmniej o rosnące ceny, ale o utrzymanie standardów produkcji, bo część farmerów, starając się zaspokoić szybko rosnący popyt, zaczęła sprzedawać niedojrzałe duriany. Departament rolnictwa szybko podjął działania – nakazał niedawno, by w każdej prowincji kraju powołano inspektorów, którzy będą sprawdzać, czy farmerzy sprzedają dojrzałe owoce, instruując ich także, kiedy powinno się je zbierać.

Ci, którzy naruszą standardy jakości, ryzykują nie tylko wysoką grzywnę (60 tys. bahtów, czyli ponad 1800 dol.), ale nawet karę więzienia. Departament rolnictwa radzi też konsumentom, jak odróżnić dojrzałe duriany: powinny mieć ciemnobrązowe i łamliwe końcówki kolców i wyraźny zapach. Z kolei zapach zbyt ostry oznacza, że durian jest przejrzały.

– Ten jest chyba trochę przejrzały – ocenia Korakoj Rimchala, pierwsza sekretarz ambasady Królestwa Tajlandii w Warszawie, gdy próbujemy duriana na targowisku przy Grand Palace. Rozłożony na plastikowej tacce miąższ przypomina dwie duże cykorie o smaku, którego nie da się pomylić z żadnym innym. Rimchala przyznaje, że nie jest amatorką króla owoców; wspomina, że gdy kupowali go jej rodzice, to wonią duriana przechodziła cała lodówka, nawet woda w zamkniętej butelce!

Kosmiczna promocja

Władze Tajlandii zastanawiają się, co zrobić, by utrzymać obecną modę na duriany na dłużej. Aat Pisanwanich, dyrektor Centrum Studiów nad Handlem Międzynarodowym z University of Thai Chamber of Commerce, w rozmowie z dziennikiem „Bangkok Post" nie kryje obaw, że durianowe szaleństwo wywinduje produkcję króla owoców. To zaś doprowadzi do nadmiernej podaży i spadku cen w kolejnych latach.

Ryzyko jest tym większe, że na duriany nastawia się nie tylko Tajlandia, która w tym roku ma wyprodukować ich 600 tys. ton. Wśród eksporterów są także Indonezja, która produkuje ponad milion ton tych owoców rocznie, a także Malezja i Kambodża. Ta ostatnia w zeszłym roku kupiła ponad milion sadzonek tajlandzkich durianów.

Według statystyk World Trade Atlas w ubiegłym roku na świecie (czyli w Azji Południowo-Wschodniej) wyprodukowano 2,2 mln ton durianów. To znacznie powyżej szacowanego na 700 tys. ton światowego popytu, za który odpowiadają na razie głównie Chiny i Hongkong.

Zdaniem Pisanwanicha tajlandzkiemu durianowi potrzebne jest wsparcie rządu, który powinien stanąć na straży jakości jego produkcji. Idąc w ślady Malezji, gdzie rządowa agencja zawiera kontrakty na dostawy z plantatorami durianów, zapewniając odpowiednie ceny ich skupu, a także doradztwo marketingowe.

Tym opiniom wtóruje Pramoj Ruamsuke, doradca Thai Chamber of Commerce; on też mówi o pilnej potrzebie skutecznej strategii produkcji i marketingu duriana, narzekając, że teraz jego rynkiem w Tajlandii manipulują Chińczycy, na czele z Alibabą.

– Partnerstwo z Alibabą jest kluczowym elementem rozwoju tajlandzkiego eksportu owoców; pomaga poprawić jakość produkcji i rozwinąć kanały marketingowe – argumentuje Sontirat Sontijirawong, minister handlu Tajlandii, która nie liczy już tylko na Chińczyków w promocji duriana. Sama się do niej zabrała.

Za przykład takich działań można uznać ogłoszone na początku czerwca i podchwycone przez serwisy internetowe na całym świecie plany tajlandzkiej agencji kosmicznej GISTDA. Jej rzecznik zapowiedział, że agencja jeszcze tego lata wyśle duriana w przestrzeń kosmiczną. Ma to być test możliwości wykorzystania pieczonego, próżniowo pakowanego króla owoców w posiłkach dla astronautów.

Część mediów sceptycznie podeszła do tych planów, powątpiewając, by astronauci z innych państw zajadali się durianem, bo sama Tajlandia jeszcze nikogo w kosmos nie wysłała.

Jednak pomysł na kosmiczną promocję naprawdę może zostać zrealizowany – już teraz GISTDA ma apetyt na więcej, a jej rzecznik zapowiada, że w ślad za durianem w kosmos polecą także tajlandzkie mango i pad thai – słynne tajskie danie ze smażonego makaronu.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Przez lata amatorzy specyficznego smaku duriana mogli się nim raczyć wyłącznie na miejscu, a i to głównie na lokalnych targowiskach. Świeże duriany nie mają wstępu do eleganckich restauracji, do hoteli ani nawet do środków komunikacji miejskiej w Tajlandii. To ze względu na specyficzną woń cieszącego się zasłużoną sławą najbardziej śmierdzącego owocu świata.

W kwietniu z jego powodu ewakuowano kilkuset studentów i profesorów z budynku biblioteki uniwersyteckiej w australijskim Melbourne. Jej pracowników zaniepokoił dziwny zapach, który wzięto za ulatniający się gaz albo opary trujących chemikaliów. Po przeszukaniu biblioteki okazało się, że winowajcą był gnijący durian, na którego strażacy natrafili w jednej z bibliotecznych szafek.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków