Janusz Jankowiak: Walczmy o otwarty projekt euro 2.0

Jeśli kolejne rozwiązania instytucjonalne UE nie będą otwarte lub zostaną bezmyślnie odrzucone przez eurosceptyków, strefa euro stanie się prawdziwą Unią.

Publikacja: 23.03.2017 20:24

Janusz Jankowiak

Janusz Jankowiak

Foto: Rzeczpospolita, Jerzy Dudek

Duży projekt europejski, obejmujący całą Unię, ma przed sobą ciężką próbę. Strefa euro będzie się zmieniać, stając się coraz ściślej zintegrowanym organizmem. Luki, które uwypuklił kryzys z lat 2009–2015, zostaną domknięte. Ten kierunek już zarysował „Raport pięciu prezydentów". Ale to nie Komisja Europejska (KE) odegra tu wiodącą rolę. Pięć alternatywnych scenariuszy z ostatniej propozycji Junckera to oddanie przez organ wykonawczy UE inicjatywy rządom narodowym. KE jest za słaba, by udźwignąć ciężar odpowiedzialności za los dużego projektu europejskiego.

Projekt strefy euro zostanie dokończony w ciągu kilku najbliższych lat za sprawą inicjatyw wypracowywanych na linii Berlin–Paryż. W tych dwóch największych krajach ze wspólną walutą nie da się wygrać wyborów i sformować rządu, którego celem byłoby wyjście ze strefy euro. Tu każdy rząd musi być proeuropejski. Kiedy w Europie opadnie jesienią wyborcza gorączka, głównym tematem stanie się dokończenie unii monetarnej.

Tego nic nie odwróci. Strategii „mniej Europy w Europie", „więcej narodowej suwerenności", odrzucania z odrazą projektu Europy wielu prędkości nikt czynnie zwalczać nie będzie. Ale też nikt w strefie euro na taki wkład w dzieło naprawy Europy nie zwróci najmniejszej uwagi. Prowadzi to do wniosku, że naprawa dużego projektu europejskiego, w sposób niekończący się katastrofą realnej dezintegracji, dokonać się może tylko poprzez naprawę niedokończonego projektu euro. Jest jeszcze czas, by zastanowić się, jak to zrobić.

Otóż najwłaściwszym rozwiązaniem byłoby forsowanie jak największej liczby integracyjnych projektów o charakterze otwartym. Takich, które inicjować będą kraje „twardego jądra", ale które nie wykluczałyby dobrowolnego udziału innych krajów UE, nawet nienależących do strefy euro. Trzeba wymóc na rządach Niemiec i Francji i na KE inkluzywny charakter reform w strefie euro. Jeśli te rozwiązania będą miały charakter obligatoryjny, nic nie zapobiegnie realizacji scenariusza Europy wielu prędkości. Postępująca fragmentacja Unii sprawi, że jedyną alternatywą dla proeuropejskiej opozycji w krajach eurosceptycznych będzie nawoływanie do natychmiastowego przyjęcia euro.

To nieunikniony rozwój wydarzeń, ale nie wróżę dziś hasłom akcesji do strefy euro sukcesu. Pomijając już kwestię szerokiego poparcia opinii publicznej, inicjatywa w kwestii zdjęcia derogacji jest tylko w rękach rządu. Żeby wejść do strefy euro, trzeba więc najpierw przejąć władzę, i to w sposób dający konstytucyjną większość. A czy postulat przyjęcia euro otwiera dziś drogę do przejęcia władzy?

Otwarty charakter naprawy projektu europejskiego stawia eurosceptyczne rządy w trudnym położeniu. Godnościowa postawa to za mało, by wytłumaczyć się przed wyborcami z braku udziału np. w sfinalizowanych projektach unii bankowej, jednolitego rynku kapitałowego czy projekcie paneuropejskiego produktu bankowego. Tam, gdzie w grę wchodzą wymierne korzyści dla wszystkich konsumentów w UE, trudniej jest wygrać eurosceptykom, wymachując z godnością hasłami samostanowienia.

Mądra strategia proeuropejskiej opozycji w eurosceptycznych krajach Unii to dziś zmuszanie własnego rządu do forsowania na forum europejskim otwartego charakteru integracyjnych projektów, które domykać będą zmieniającą się strefę euro. Bo strefa euro, „mniejsza Unia", będzie silną przeciwwagą dla dużego projektu europejskiego, obejmującego 27 krajów. Wytyczone już kierunki dla ujednoliconego systemu nadzoru nad europejskimi bankami to pierwszy krok na drodze do zdominowania UE przez strefę euro. Niemcy ustąpiły tu ostatecznie miejsca francuskiej wizji politycznego zjednoczenia, jak przedtem przy starcie euro. Agencja EDIRA odpowiadać będzie za sanowanie banków, EDGAR – za gwarancje depozytów.

Jeśli propozycje udziału w kolejnych rozwiązaniach instytucjonalnych nie będą „włączające" lub zostaną bezmyślnie odrzucone przez eurosceptyków, strefa euro stanie się prawdziwą Unią z homogenicznym rynkiem we wszystkich segmentach. Z działającą unią bankową wyposażoną w mechanizmy sanacji, rekapitalizacji i gwarancji dla depozytów na całym obszarze unii bankowej. Strefa euro uzyska też wspólny budżet i ujednoliconą politykę gospodarczą. Będzie też mieć ministra finansów. Pierwszym krokiem do tego jest polityczna zgoda na ujednolicony mechanizm nadzoru nad wszystkimi bankami w UE.

Reszta dzisiejszej Unii, poza strefą euro, pozostanie luźnym obszarem zewnętrznym dla tej Unii jutra. Znacznie luźniejszym niż dzisiaj. Brytyjczycy to rozumieli. Ich polityka separowania się od UE nie jest w żadnym wypadku wzorem do naśladowania, jak chcieliby to przedstawić czasem nasi domorośli stratedzy. Nie jest, bo Anglicy i tak nie zamierzali wejść do strefy euro. Opuszczenie przez nich UE nie jest więc niczym więcej niż tylko realizacją własnych interesów. Ryzykownych, ale wynikających przynajmniej z ograniczeń, których się znieść po prostu nie dało. Strefa euro, „mała Europa" i tak by im odjechała. Proces dezeuropeizacji polityki brytyjskiej został uruchomiony w chwili uzyskania, zwycięskiej zdaniem Wyspiarzy, opcji niewchodzenia do strefy euro. Teraz, bez Wielkiej Brytanii, proces integracji „twardego jądra" przyspieszy.

Opcja narzucająca kierunek naszej polityce europejskiej jest diametralnie odmienna: ten pociąg, który się formuje, nie powinien odjechać bez nas. Pozostawanie w kręgu zewnętrznym wobec nowego projektu europejskiego będzie z czasem coraz bardziej kosztowne. Mamy kilka lat na wejście do strefy euro, o ile uda się zmienić eurosceptyczny rząd. Ale mamy też szansę nawet z takim rządem czynnie uczestniczyć w procesie naprawy i domykania projektu euro 2.0. Ale wcześniej musielibyśmy przekonać duet niemiecko-francuski do nadania kolejnym rozwiązaniom charakteru otwartego. Ośli upór i pokrzykiwania, że nigdy nie zaakceptujemy Europy wielu prędkości, świadczą o niezrozumieniu istoty interesu narodowego.

Autor jest głównym ekonomistą Polskiej Rady Biznesu

Duży projekt europejski, obejmujący całą Unię, ma przed sobą ciężką próbę. Strefa euro będzie się zmieniać, stając się coraz ściślej zintegrowanym organizmem. Luki, które uwypuklił kryzys z lat 2009–2015, zostaną domknięte. Ten kierunek już zarysował „Raport pięciu prezydentów". Ale to nie Komisja Europejska (KE) odegra tu wiodącą rolę. Pięć alternatywnych scenariuszy z ostatniej propozycji Junckera to oddanie przez organ wykonawczy UE inicjatywy rządom narodowym. KE jest za słaba, by udźwignąć ciężar odpowiedzialności za los dużego projektu europejskiego.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację