Duży projekt europejski, obejmujący całą Unię, ma przed sobą ciężką próbę. Strefa euro będzie się zmieniać, stając się coraz ściślej zintegrowanym organizmem. Luki, które uwypuklił kryzys z lat 2009–2015, zostaną domknięte. Ten kierunek już zarysował „Raport pięciu prezydentów". Ale to nie Komisja Europejska (KE) odegra tu wiodącą rolę. Pięć alternatywnych scenariuszy z ostatniej propozycji Junckera to oddanie przez organ wykonawczy UE inicjatywy rządom narodowym. KE jest za słaba, by udźwignąć ciężar odpowiedzialności za los dużego projektu europejskiego.
Projekt strefy euro zostanie dokończony w ciągu kilku najbliższych lat za sprawą inicjatyw wypracowywanych na linii Berlin–Paryż. W tych dwóch największych krajach ze wspólną walutą nie da się wygrać wyborów i sformować rządu, którego celem byłoby wyjście ze strefy euro. Tu każdy rząd musi być proeuropejski. Kiedy w Europie opadnie jesienią wyborcza gorączka, głównym tematem stanie się dokończenie unii monetarnej.
Tego nic nie odwróci. Strategii „mniej Europy w Europie", „więcej narodowej suwerenności", odrzucania z odrazą projektu Europy wielu prędkości nikt czynnie zwalczać nie będzie. Ale też nikt w strefie euro na taki wkład w dzieło naprawy Europy nie zwróci najmniejszej uwagi. Prowadzi to do wniosku, że naprawa dużego projektu europejskiego, w sposób niekończący się katastrofą realnej dezintegracji, dokonać się może tylko poprzez naprawę niedokończonego projektu euro. Jest jeszcze czas, by zastanowić się, jak to zrobić.
Otóż najwłaściwszym rozwiązaniem byłoby forsowanie jak największej liczby integracyjnych projektów o charakterze otwartym. Takich, które inicjować będą kraje „twardego jądra", ale które nie wykluczałyby dobrowolnego udziału innych krajów UE, nawet nienależących do strefy euro. Trzeba wymóc na rządach Niemiec i Francji i na KE inkluzywny charakter reform w strefie euro. Jeśli te rozwiązania będą miały charakter obligatoryjny, nic nie zapobiegnie realizacji scenariusza Europy wielu prędkości. Postępująca fragmentacja Unii sprawi, że jedyną alternatywą dla proeuropejskiej opozycji w krajach eurosceptycznych będzie nawoływanie do natychmiastowego przyjęcia euro.
To nieunikniony rozwój wydarzeń, ale nie wróżę dziś hasłom akcesji do strefy euro sukcesu. Pomijając już kwestię szerokiego poparcia opinii publicznej, inicjatywa w kwestii zdjęcia derogacji jest tylko w rękach rządu. Żeby wejść do strefy euro, trzeba więc najpierw przejąć władzę, i to w sposób dający konstytucyjną większość. A czy postulat przyjęcia euro otwiera dziś drogę do przejęcia władzy?