Haszczyński: „Tragedia na Wołyniu” to za mało

Ukraińskie „Prosimy o wybaczenie i przebaczamy” - czyli list byłych prezydentów Ukrainy, hierarchów kościelnych i intelektualistów do Polaków – to zapewne efekt dobrych intencji. Ale im dokładniej się go czyta, tym gorsze nachodzą refleksje.

Aktualizacja: 03.06.2016 18:16 Publikacja: 03.06.2016 17:28

Haszczyński: „Tragedia na Wołyniu” to za mało

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Przede wszystkim w liście występuje określenie „tragedia na Wołyniu”, bo z okazji zbliżającej się rocznicy tej „tragedii” ta prośba/przebaczenie się pojawiła. Byłym prezydentom Wiktorowi Juszczence, Leonidowi Krawczukowi, patriarsze Filaretowi i innym sygnatariuszom wyraźnie zabrakło odwagi. Nawet więcej, oni cofają czas, rozmywają to, co już kiedyś na temat Wołynia oficjalnie powiedziano.

W 2003 roku ta „tragedia” została nazwana po imieniu – ludobójstwem. Tego określenia użył prezydent Aleksander Kwaśniewski podczas uroczystości rocznicowych w Porycku (dziś ukraińska Pawliwka). Obok niego stał prezydent Leonid Kuczma. Trudno Kwaśniewskiego nazwać wrogiem Ukrainy, odegrał ważną rolę negocjatora w pomarańczowej rewolucji, a potem był bardzo zaangażowany w przeciąganie Ukrainy na Zachód.

I po trzynastu latach w liście, który – jak rozumiem – miał być przełomem, pojawia się bezpieczne, nic nie mówiące słowo „tragedia”. Ironia losu polega na tym, że dokładnie w dniu, w którym ukraiński list się okazał, niemiecki Bundestag przyjął rezolucję w sprawie ludobójstwa Ormian. Niemcy zdobyli się na to, mimo że wywołany rezolucją gniew prezydenta Recepa Erdogana jest im wyjątkowo nie na rękę, może zaszkodzić kluczowej dla rozwiązania kryzysu imigracyjnego umowie z Turcją.

Stwierdzenia, które przeszły przez gardło Juszczence, Krawczukowi i ukraińskim hierarchom, w rodzaju „Zabijanie niewinnych nie ma usprawiedliwienia” - to stanowczo za mało. Szczególnie w momencie, gdy na Ukrainie w najlepsze kwitnie kult UPA (imię głównych odpowiedzialnych za ludobójstwo wołyńskie Romana Szuchewycza i Stepana Bandery nadano właśnie ulicom w Kijowie).

Niepokoi szantaż, który pobrzmiewa z listu. Tak odczytuję apel do polskich władz, by z okazji rocznicy wołyńskiej wstrzymały się od „niewyważonych deklaracji politycznych, które nie pohamują bólu, a jedynie pozwolą naszym wspólnym wrogom na wykorzystanie go przeciwko Polsce i Ukrainie”.

Prawdy historycznej nie można blokować, dlatego że istnieją „wspólni wrogowie”, czyli Rosja. Podobnie można by argumentować w sprawie ludobójstwa Ormian. Wszelkie deklaracje w tej sprawie są przecież uderzeniem w skonfliktowaną z Kremlem Turcję i jednocześnie wsparciem bliskiego sojusznika Rosji, czyli Armenii.

Partnerstwo ukraińsko-polskie, za którym się opowiadają autorzy listu, nie może być budowane na zakłamywaniu i szantażu. Mimo że w tle czai się agresywna Rosja. 

Przede wszystkim w liście występuje określenie „tragedia na Wołyniu”, bo z okazji zbliżającej się rocznicy tej „tragedii” ta prośba/przebaczenie się pojawiła. Byłym prezydentom Wiktorowi Juszczence, Leonidowi Krawczukowi, patriarsze Filaretowi i innym sygnatariuszom wyraźnie zabrakło odwagi. Nawet więcej, oni cofają czas, rozmywają to, co już kiedyś na temat Wołynia oficjalnie powiedziano.

W 2003 roku ta „tragedia” została nazwana po imieniu – ludobójstwem. Tego określenia użył prezydent Aleksander Kwaśniewski podczas uroczystości rocznicowych w Porycku (dziś ukraińska Pawliwka). Obok niego stał prezydent Leonid Kuczma. Trudno Kwaśniewskiego nazwać wrogiem Ukrainy, odegrał ważną rolę negocjatora w pomarańczowej rewolucji, a potem był bardzo zaangażowany w przeciąganie Ukrainy na Zachód.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji
Publicystyka
Estera Flieger: Adam Leszczyński w Instytucie Dmowskiego. Czyli tak samo, tylko na odwrót
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe