Nikt nie wychodzi z tej wystawy z zestawem za milion złotych. W pierwszy weekend listopada w hotelowych pokojach i salach Stadionu Narodowego można było natomiast poszukać brzmienia, które zauroczy. A kiedy już zakochamy się w dźwiękach, łatwiej sięgnąć po kartę kredytową lub portfel.
O to, kto kupuje najdroższe gramofony świata od niemieckiego producenta Transrotor, zapytałem współwłaściciela firmy Dirka Rake'a, który przechadzał się pomiędzy kilkunastoma modelami w cenie od 12 do 600 tys. zł.
– Naszymi klientami są prawdziwi miłośnicy muzyki. Ktoś, kto nie słucha muzyki z przyjemnością, nie wyda tyle pieniędzy na sprzęt do jej odtwarzania. W Warszawie prezentujemy nasz najdroższy model Artus o specjalnej konstrukcji czyniącej go odpornym na najmniejsze drgania podłoża. Niedawno zamontowaliśmy ten gramofon na 50. piętrze wieżowca w Hongkongu. Kiedy robiliśmy testy, miało miejsce niewielkie trzęsienie ziemi. Budynek odchylił się od osi, ale gramofon zniwelował te wstrząsy i igła nawet nie przeskoczyła w rowku. Sprzedajemy kilkanaście Artusów w roku, w Polsce znalazły już dwóch nabywców – mówi Rake.
Transrotor Artus to szczyt techniki inżynierskiej, którą firma zachęca do zakupu tańszych modeli. Renesans płyty winylowej spowodował zainteresowanie drogimi gramofonami. Jeszcze pięć lat temu były na Audio Show w nielicznych zestawach, teraz znajdziemy je niemal w każdej sali. Przybywa nowych producentów, jak czeski 440 Audio, który przyciąga wzrok idealną linią wzorniczą drewnianej podstawy zwanej przez fachowców plintą.
Legendę wśród gramofonów, swój model SL-1200 (znany od 1972 r.) postanowił wskrzesić Panasonic. Na nowo opracował silnik i przeniesienie napędu na talerz. Niepozornie wyglądające urządzenie jest tak ciężkie, że trudno je podnieść. Wiem, bo próbowałem. Z pierwszej, limitowanej do 300 sztuk serii Technicsa SL-1200GAE do Polski trafiło tylko 15 egzemplarzy w cenie 15 tys. zł każdy. Poprzednie modele były cenione przez didżejów za niezawodność. Teraz Technics, który niegdyś stał niemal w każdym polskim domu, bo można go było kupić w Pewexie, celuje w zamożnego melomana, proponując niezwykle eleganckie elementy zestawu audio.