Kto przetrwa wojnę atomową? Mocarstwa budują swoje "Arki Noego"

Naukowcy od lat zastanawiają się jakie skutki dla całej ludzkości przyniesie światowa wojna nuklearna. Jedno jest pewne: przy obecnym stanie obrony cywilnej Polska tej wojny nie przetrwa.

Publikacja: 01.04.2024 07:54

Wojnę atomową przetrwa ten, kto przygotuje dla swojej ludności odpowiednie schrony

Wojnę atomową przetrwa ten, kto przygotuje dla swojej ludności odpowiednie schrony

Foto: Adobe Stock

Supermocarstwa od dziesięcioleci przygotowują się na globalną katastrofę i mają plan szybkiej odbudowy populacji. My nie mamy żadnego. Polski system obrony cywilnej na wypadek wojny atomowej po prostu nie istnieje. W dniu w którym dojdzie do wojny nuklearnej Polska zakończy swoją historię, a naród jako wspólnota językowa, kulturowa i biologiczna będzie mógł przetrwać jedynie dzięki Polonii żyjącej w USA i w krajach na półkuli południowej. Mieszkańcy Polski nie mają szansy na ocalenie, ponieważ w naszym kraju praktycznie nie istnieją ośrodki przetrwania.

A przecież takie współczesne Arki Noego od lat są budowane na całym świecie. Wykorzystuje się do tego nawet systemy jaskiń czy tuneli górskich.

Czytaj więcej

Czy wojna nuklearna zniszczy cała cywilizację?

Takie kraje jak Szwajcaria, USA, Rosja czy Chiny nieustannie ulepszają swoje systemy schronów, które dają szansę na przetrwanie tysięcy ludzi.

Podziemny Mur Chiński: Jak Chiny przygotowują się do wojny atomowej?

Rozmach, z jakim Chińczycy szykują się na globalną katastrofę, wzbudza jednocześnie niepokój i podziw.

Siły powietrzne ChRL posiadają 40 podziemnych baz, w których oprócz broni, żywności, leków i wszystkich środków niezbędnych do przetrwania zmagazynowano 1500 samolotów, które zostaną użyte dopiero po opadzie promieniotwórczego pyłu radioaktywnego będącego wynikiem detonacji głowicy nuklearnej.

Czytaj więcej

Rząd o obronie cywilnej. Władysław Kosiniak-Kamysz: Wszyscy będziecie przeszkoleni

Schrony chińskiego lotnictwa wojskowego zostały wykute w zboczach gór lub głęboko pod ziemią na obszarach wyżynno-górskich. Stanowią prawdopodobnie jedynie ułamek tego typu konstrukcji, którymi dysponuje Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza. Równie imponujący jest rozmach, z jakim Chińczycy zabezpieczają swoje miasta i obiekty cywilne. Prawdziwe rozmiary podziemnej sieci bunkrów zbudowanych pod Pekinem jeszcze za życia Mao Tse-tunga są tajemnicą. Eksperci szacują jednak, że łączna ich długość wynosi aż 4 tysiące kilometrów, a całe podziemne miasto odpowiada niemal całej naziemnej powierzchni stolicy Chin. Jest zatem 32 razy większe od Warszawy.

To prawdopodobnie największy schron atomowy świata zdolny pomieścić ponad milion ludzi. Do podziemnego Pekinu prowadzi 70 tysięcy dróg dojazdowych z niemal każdej uliczki. Każdy mieszkaniec może się tam dostać w krótkim czasie, kiedy tylko usłyszy sygnał alarmowy. Podziemny Pekin nie jest tylko schronem w dosłownym znaczeniu. To prawdziwa aglomeracja z całą konieczną do przeżycia infrastrukturą, posiadającą szkoły, szpitale, magazyny żywności, studnie głębinowe, koleje, magazyny samochodów, pomieszczenia mieszkalne, administracyjne, centrum kryzysowe i centrum sztabu generalnego sił zbrojnych.

Chińczycy z dumą nazywają swoją drugą stolicę Podziemnym Wielkim Murem. Obszar ten nie jest też zamkniętą pułapką, ponieważ liczne tunele ewakuacyjne prowadzą na prowincję. Jeden z nich ma długość 100 km i prowadzi do najbliższego dużego miasta – Tiencin.

Moskwa przetrwa wojnę atomową, Warszawa zginie

Niezwykłym rozmachem mogą też się poszczycić Rosjanie. Prawdopodobnie posiadają ono największy kompleks schronów na świecie, który został wykuty w górze Yamantau na Uralu.

W 2010 roku dziennik „The New York Times" opublikował dane wywiadowcze CIA, z których wynika, że już na początku lat 90. XX wieku, kiedy na Kremlu panował jeszcze Borys Jelcyn, amerykańskie satelity szpiegowskie zaobserwowały rozpoczęcie budowy o gigantycznych rozmiarach wokół tej baszkirskiej góry. Amerykanie obliczyli, że w samym tylko 1995 roku przy budowie pracowało ponad 30 tysięcy robotników. Kompleks wokół góry opleciono torami kolejowymi oraz szerokimi drogami asfaltowymi, po których mogą poruszać się konwoje ogromnych ciężarówek i które mogą być wykorzystane jako pasy startowe dla samolotów transportowych.

Czytaj więcej

Lewica proponuje małą ustawę o schronach

Kompleks rosyjskich schronów został wykuty wewnątrz góry o wysokości 1640 m n.p.m. zbudowanej głównie ze skał metamorficznych i magmowych, czyli wytrzymałych gnejsów, kwarcytów i łupków krystalicznych.

Przypuszcza się, że budowę rozpoczęto jeszcze w 1986 roku i trwa ona do dziś. Amerykańscy dziennikarze twierdzą, że kompleks zajmuje aż 1000 km kw. i może swobodnie pomieścić ponad 60 tys. osób. Dzięki specjalnemu systemowi filtrowania wody i powietrza miejsce to może być nie tylko centrum dowodzenia Federacji Rosyjskiej, ale także zalążkiem rosyjskiego imperium w epoce postnuklearnej.

Nie sposób tego sobie wyobrazić, ale jeżeli doniesienia wywiadu amerykańskiego są prawdziwe, to schron w górze Yamantau zajmuje powierzchnię niemal dwukrotnie większą niż Warszawa. To miejsce, do którego będzie ewakuowany cały rosyjski rząd, elita kulturowa i intelektualna państwa wraz z rodzinami.

Podobnemu celowi co Yamantau ma służyć imponujący plan budowy 5 tys. schronów atomowych dla mieszkańców Moskwy.

Ta sieć bunkrów tworzy prawdziwą podziemną aglomerację posiadającą szpitale, szkoły i stołówki. Bunkry powstają na głębokości 15 metrów pod budynkami mieszkalnymi i są prawdopodobnie połączone siecią specjalnych korytarzy.

Dotychczas Moskwa posiadała 7 tysięcy bunkrów zbudowanych jeszcze przed II wojną światową w latach 30. XX wieku. Szacuje się, że przy sprawnie przeprowadzonej akcji ewakuacyjnej wybuch nuklearny i okres skażenia promieniotwórczego przeżyje ok. 75 proc. populacji stolicy Rosji.

Przetrwać wojnę atomową. Ale czemu nie w luksusie?

Amerykanie, jak to Amerykanie, mają inna koncepcję przetrwania atomowej zagłady. Skoro musza się ukrywać, to chcą to robić przynajmniej w luksusowych warunkach. Czy można jednak schron zamienić w wysokiej klasy hotel? Przykładem takiej budowli o charakterze komercyjnym jest wybudowany przez Coby'ego Cullinsa i Roberta Vicino schron o sympatycznej nazwie Vivos Survival Shelter & Resort. Ten niezwykły podziemny bunkier znajduje się w Atchison w amerykańskim stanie Kansas. Konstrukcja jest zbudowana 45 metrów pod ziemią i ma powierzchnię 240 tys. metrów kw., co odpowiada powierzchni 35 ligowych boisk do piłki nożnej. Bunkier jest znakomicie zabezpieczonym gigantycznym podziemnym parkingiem połączonym z pięknym kompleksem hotelowym. Sama powierzchnia parkingowa jest w stanie pomieścić tysiąc samochodów kempingowych, w których może zamieszkać 5000 ludzi. Schron posiada niezależne od czynników zewnętrznych zasilanie energii elektrycznej, regulowaną temperaturę, stałe oświetlenie oraz zabezpieczone przed skażeniem źródło wody pitnej.

Czytaj więcej

Dlaczego w razie wojny nie można będzie się schronić w warszawskim metrze?

Każdy, kto przekracza gigantyczne stalowe włazy tego podziemnego świata spodziewa się ujrzeć ponure, duszne i klaustrofobiczne kazamaty podziemnego schronu. Tymczasem Vivos Survival Shelter & Resort przypomina raczej elegancki hotel. Są tu sale świetlicowe, w których przed ekranem dużego monitora ustawione są dziesiątki kanap i foteli, w pełni wyposażone sale zabaw dla dzieci, olbrzymia biblioteka wraz z pracownią komputerową, a także liczne, bardzo ekskluzywnie wyposażone pokoje hotelowe z dostępem do aneksów kuchennych i łazienek. Ogromne magazyny żywnościowe i chłodnie są w stanie pomieścić żywność wystarczającą dla 5 tysięcy ludzi na minimum 20 lat. Mieszkańcy tego schronu będą w przyszłości ojcami założycielami nowych Stanów Zjednoczonych, zalążkiem nowego postnuklearnego społeczeństwa.

Biały Dom w środku góry

A jaki scenariusz jest przewidziany dla przetrwania rządu Stanów Zjednoczonych? Prezydent Stanów Zjednoczonych prawdopodobnie ogłosi Defcon 1 w drodze do takiego miejsca jak kompleks bunkrów w The Mount Weather Emergency Operations Center. Jest to naziemny i podziemny kompleks budynków przeznaczonych na użytek Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego (FEMA). Celem statutowym agencji jest pomoc cywilom w sytuacji różnego rodzaju klęsk lub katastrof humanitarnych.

Naziemny kompleks budynków o specjalnie wzmocnionej konstrukcji zajmuje obszar 1 mln 760 tys. mkw. Z kolei podziemny zespół B stanowi gigantyczny schron o powierzchni 56 tysięcy mkw. Nie jest jednak tajemnicą, że jego rozmiary stale rosną.

Innym miejscem, którego mieszkańcy będą w stanie przeżyć niemal każdy rodzaj katastrofy naturalnej i wojny nuklearnej, to znajdująca się w stanie Kolorado wspólna baza sił powietrznych Stanów Zjednoczonych i Kanady w Górze Cheyenne. Jej budowa trwała od maja 1961 do lutego 1966 r. i pochłonęła astronomiczną na owe czasy kwotę 142 milionów dolarów. Sam bunkier jest stosunkowo „niewielki", ponieważ składa się z korytarzy i pomieszczeń o łącznej powierzchni 20 tys. mkw. Jest on tak skonstruowany, aby wyjść bez szwanku z detonacji 30-megatonowej bomby nuklearnej. Wejścia do kompleksu strzegą niezniszczalne 25-tonowe drzwi oraz specjalne blokady głównych korytarzy wewnętrznych. Pomieszczenia operacyjne dowództwa systemu NORAD, koszary oraz magazyny zajmują powierzchnię 18 tys. mkw.

W świecie zachodnim zachłysnęliśmy się pokojowym sposobem, w jaki zakończyła się zimna wojna. A teraz właśnie zdaliśmy sobie sprawę, że byliśmy naprawdę naiwni

Rosanna Farboel, historyk zimnej wojny

Równie imponującym obiektem jest kompleks schronów rządu Stanów Zjednoczonych Raven Rock w stanie Pensylwania. Także tutaj góra stanowi naturalną osłonę konstrukcji o powierzchni 65 tys. mkw. Oprócz centrum operacyjnego w zespole pomieszczeń w Raven Rock znajduje się w pełni wyposażony szpital, klinika dentystyczna, poczta, zespół stołówkowy, oddział straży pożarnej, hale sportowe, sklepy oraz mieszcząca ponad 100 osób kaplica.

Polacy sami skazują się na zagładę

Amerykanie, Rosjanie i Chińczycy przetrwają wojnę atomową. Ich populacja zostanie znacznie zredukowana, ale będą podstawy i warunki do jej powolnej, być może nawet wielowiekowej odbudowy.

A co stanie się z Europą? Odpowiedź na to pytanie jest zawarta w słowach wypowiedzianych przez Rosanna Farboel, historyk zimnej wojny na duńskim uniwersytecie w Aarhus: „W świecie zachodnim zachłysnęliśmy się pokojowym sposobem, w jaki zakończyła się zimna wojna. A teraz właśnie zdaliśmy sobie sprawę, że byliśmy naprawdę naiwni”.

Kto przetrwa? Ten kto ma odpowiednie schrony. I tu stawiałbym na Szwajcarię, która strzeże wszelkich informacji na temat swojej obrony cywilnej.

A co z Polską? Jaki los czeka blisko 40 milionów ludzi skrupulatnie płacących podatki na obronę swojego państwa? Jedno jest pewne: nasz system obrony cywilnej nie daje nam żadnej gwarancji przetrwania. Dzięki krótkowzroczności wszystkich, którzy rządzili po 1945 roku jesteśmy całkowicie bezbronni wobec atomowej pożogi, z której – powiedzmy to sobie szczerze i otwarcie - nikt z nas się nie uratuje.

Supermocarstwa od dziesięcioleci przygotowują się na globalną katastrofę i mają plan szybkiej odbudowy populacji. My nie mamy żadnego. Polski system obrony cywilnej na wypadek wojny atomowej po prostu nie istnieje. W dniu w którym dojdzie do wojny nuklearnej Polska zakończy swoją historię, a naród jako wspólnota językowa, kulturowa i biologiczna będzie mógł przetrwać jedynie dzięki Polonii żyjącej w USA i w krajach na półkuli południowej. Mieszkańcy Polski nie mają szansy na ocalenie, ponieważ w naszym kraju praktycznie nie istnieją ośrodki przetrwania.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nauka
Czy mała syrenka musi być biała?
Nauka
Nie tylko niesporczaki mają moc
Nauka
Czy wojna nuklearna zniszczy cała cywilizację?
Nauka
Niesporczaki pomogą nam zachować młodość? „Klucz do zahamowania procesu starzenia”
Nauka
W Australii odkryto nowy gatunek chrząszcza. Odkrywca pomylił go z ptasią kupą
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?